Piłkarze Górnika rozegrali ostatnie spotkanie przed ligą. Samo spotkanie zakończyło się remisem, a gra zabrzan nie była porywająca. Zupełnie inaczej będzie już w najbliższy piątek, gdy na Roosevelta zawita GKS Tychy.
O tym, jak ocenia występ swojego zespołu rozmawialiśmy z trenerem – Marcinem Broszem. Szkoleniowca zabrzan zapytaliśmy również o ocenę zimowych transferów, a także krótkie podsumowanie drugiego zgrupowania w Słowenii.
Roosevelta81.pl: Czy jest pan zadowolony z rozegranego sparingu?
Marcin Brosz (trener Górnika): – Wartościowy sparing. Pamiętacie mecz z drużyną Znojmo rozegrany w przerwie letniej? Wydawało się, że drużyna postawi nam wysokie wymagania, a skończyło się wygraną 3:0. I wtedy nas to uśpiło. Mecze na zgrupowaniu w Słowenii pokazały, że mamy potencjał, choć oczywiście dużo pracy przed nami. Dlatego gramy takie mecze kontrolne. Fajnie, że zagraliśmy teraz u siebie. Można było pokazać się kibicom, zagrać na swojej płycie. Dobre przetarcie przed ligą. Teraz czekają nas cztery mecze o punkty, z czego najważniejszy w piątek i nad nim się koncentrujemy.
Jak trener oceni występ nowych zawodników? Np. Daniego Suareza.
– Musi się jeszcze nauczyć większego spokoju. Wszystkie interwencje są opatrzone dużym ryzykiem. Bierze się to z tego, że miał długą przerwę. Kolejne mecze dodają mu dużo pewności, jednocześnie spowodują, że lepiej będzie się ustawiał na boisku. Na pewno jest to postać pozytywna. Gra twardo, a wiadomo, że na Śląsku lubi się taką grę. Myślę, że aklimatyzacja przebiegnie szybko. Pamiętajmy, to jest chłopak, który wchodzi dopiero w „piłkę”. Ma dobre wyczucie tempa. Wie, kiedy przytrzymać, kiedy przyspieszyć, zagrać piłkę za plecy. To jest to, czego od niego oczekujemy. Każdy trening, każdy mecz sprawi, że będzie coraz pewniejszym punktem naszego zespołu.
Górnik zagrał najmocniejszym składem, czy pozwolił pan sobie jeszcze na kilka eksperymentów?
– Mamy jeszcze ten luksus, że możemy porobić kilka eksperymentów, ponieważ nie jest to mecz ligowy. Na pewno cała kadra chce grać. Postawiliśmy na tych zawodników, ale nie jest powiedziane, że podczas meczu w piątek z Tychami też tak to będzie wyglądało.
Nowi zawodnicy, ale różnicę ciągle robi ten sam – Dawid Plizga.
– Tak, Dawid mając piłkę przy nodze wie, co z nią zrobić. Przez to podnosi wartość naszej drużyny. Natomiast to jest tak. Dawid czuję się dobrze w takiej symbiozie, gdy ma za sobą tak zwanych „czyścicieli”. On ma duże umiejętności gry między strefami na boisku. Jeżeli prawy obrońca robi dobrą robotę to Dawid nie musi tyle pracować w defensywie. Ma więcej swobody i może pokazać swoje umiejętności. Kilka ciekawych zagrań podczas meczu z Czechami nam pokazał.
Patrząc na transfery, to trochę zabrakło prawego defensora. Czy Adam Danch na tej pozycji to jest plan na wiosnę?
– Mamy dwóch Adamów, którzy ze sobą rywalizują i nie przewidujemy tutaj zmian…
Był taki zamysł, żeby ktoś nowy pojawił się na tej pozycji?
– Myślę, że zrobiliśmy dużo pod względem, nazwijmy to transferowym. Nie da się wszystkiego zrobić w jednym okienku. Zespół potrzebuje też stabilizacji. Tam gdzie uznaliśmy, że potrzeba wzmocnić zespół zrobiliśmy to, a teraz trzeba po prostu grać. Piłkarze muszą się ze sobą zgrywać, musimy to korygować na bieżąco. Z każdym meczem zespół zyskuje kilka procent we wzajemnym rozumieniu zawodników na boisku.
Powiedział pan na przykładzie Dawida Plizgi, że dobrze jest gdy dwóch zawodników „czyści”. Czy ofiarą tego systemu gry nie będzie Janco, który jest zaawansowany technicznie, jednak w defensywie wygląda gorzej od Matuszka i Ambrosiewicza?
– Denis swoim wejściem wpłynął mocno na oblicze zespołu. Jest to taki zawodnik, który da nam arytmię gry, szybkie przejście do ofensywy. Zawodnik potrafi rozrzucić piłkę na boki. Z Trzyńcem zagraliśmy z Dawidem Plizgą i dwoma defensywnymi pomocnikami, ale potrzebujemy różnych wariantów. Zauważcie, że Janco był pierwszym naszym transferem, to piłkarz, którego bardzo potrzebowaliśmy. Zdajemy sobie sprawę, że tacy zawodnicy jak Denis w zespole to skarb. Szkoda sytuacji w końcówce, kiedy mógł uderzać, był to chyba 12 metr, a jeszcze próbował prostopadłej piłki. Gol na pewno dodałby mu pewności siebie.
Ma pan pozytywny ból głowy, jeśli chodzi o obsadę bramki. Ten, który był wydawało się jest na końcu, teraz wyrasta nam na numer jeden. Loska przy straconej bramce nie spisał się najlepiej, aczkolwiek miał kilka sytuacji, gdzie pokazał swoje umiejętności.
– Znam bramkarzy broniących w wyższych ligach i lepszych zespołach, a nie takie bramki wpuszczali. Oczywiście najlepiej byłoby mieć złoty środek i potrafić przewidzieć, na którego bramkarza postawić w danym meczu. Tomasz całe pół roku bronił bardzo dobrze, ciężko pracował na to, aby dać mu szansę. Wszystko przed nim, rywalizacja na tej pozycji jest bardzo mocna. Zobaczmy również jak bardzo się rozwinął. To nie jest ten sam zawodnik, porównując go sprzed jakiegoś czasu. Jest to jedyna droga – systematyczna praca, rywalizacja, zasady fair.
Plizga i Arcon schodzący do środka, robiący miejsce na wejścia naszym obrońcom. Na ile jest to improwizacja, a na ile wypracowane schematy?
– Dawid lubi taką grę, pojedynki indywidualne w tłoku, a czym bliżej środka tym jest groźniejszy. Na pewno swoją pracę na boisku musi wykonać zgodnie z założeniami. Swobodę zawodnicy mają w okolicach szesnastki przeciwnika, gdzie należy szybko podejmować decyzje. Schematy – to jedno, ale w tych schematach trzeba się jeszcze umieć odnaleźć. Umiejętności poszczególnych piłkarzy dopasowujemy do gry zespołu. Bądźmy jednak szczerzy, nie wszystko nam jeszcze wychodzi. Ciężka praca wciąż przed nami. Mam jednak nadzieję, że z każdym meczem będzie to lepiej wyglądało.
Ostatni sparing przed startem ligi mimo wszystko nie przekonał.
– Daleko jeszcze do tego, co oczekuję. Zrobimy wszystko, aby w spotkaniu z Tychami wyglądało to znacznie lepiej. Będą pełne trybuny, wszyscy chcieliby zobaczyć, że idziemy do przodu. Wierzę, że w lidze wszystko będzie funkcjonowało tak jak powinno. W meczu z Trzyńcem liczyłem zdecydowanie na więcej. Trzeba powiedzieć, że Czesi postawili wysoko warunki i należy docenić również przeciwnika.
Górnik w ataku pozycyjnym, rywal kontratakuje. Mecz idealnie wpisał się w realia I-ligowe.
– Pierwszej ligi, także pierwszego meczu. Dodajmy 2000 ludzi na trybunach, można powiedzieć, że to przedsmak tego, co nas czeka w piątek. Tam mogą decydować indywidualne umiejętności Świerczoka, podobny napastnik grał w zespole Trzyńca. Potrafił przyjąć piłkę, zasłonić się, robił miejsce innym zawodnikom. Mieliśmy z nim trochę problemów. Czeka nas na pewno bardzo podobne spotkanie.
Jak podsumuje pan sparingi na drugim zimowym obozie?
– Obydwa spotkania na duży plus, właśnie po to tam jechaliśmy. Graliśmy z zespołami z górnej części tabeli ligi słoweńskiej, tuż przed ligą, przyjechali w najmocniejszych składach. Pierwsze spotkanie wbrew pozorom było bardzo wyrównane, trafiliśmy z dobrą dyspozycją. Bardzo udane spotkanie w naszym wykonaniu, zdobyliśmy piękne bramki. Każdy gol dodawał wiary młodym zawodnikom naszej drużyny, natomiast przeciwnikom „podcinał skrzydła”. W drugim meczu wydawało się do 20 minuty, że będzie podobnie, wtedy jednak przeciwnik nas trafił. Sytuacja wyglądała podobnie jak w pierwszym meczu tylko, że odwrotnie. Pokazuje to jak bramka może zmienić obraz gry, jaki ma wpływ na przebieg gry. Jednemu zespołowi strzelona bramka dodaje mocy, a drugi ją traci. Jest to też trening, zbieranie doświadczenia. Wyznaję zasadę, ze postęp możemy robić grając z lepszymi zespołami. W obu meczach nasi rywale pokazali dobrą i nowoczesną piłkę.
Największy plus drugiego zgrupowania to jednak znakomite warunki do treningów.
– Tak, warunki do treningów i gier mieliśmy bardzo dobre. Drugie spotkanie rozgrywaliśmy na stadionie, a przejście ze sztucznych boisk na naturalne to jest naprawdę różnica. Większa jest podatność zawodników na urazy i kontuzje. Jestem przekonany, że wyjazd do Słowenii, jak i spotkanie z Trzyńcem zaprocentuje w lidze. Wszystko było pod to skonstruowane.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl