24 lat. Tyle Górnik czekał, by na półmetku sezonu popatrzeć na na wszystkich z góry. Dziś jest trochę inaczej, bo przez system rozgrywek 15 kolejek stanowią zaledwie półmetek sezonu zasadniczego. Ale co to robi za różnicę. Górnik nie był tak mocny nawet za mitycznej ery Adama Nawałki. Jeszcze większym sukcesem jest więź, jaka wytworzyła się między kibicami a piłkarzami. Już dawno fani Górnika tak się nie utożsamiali z klubem, jak dzisiaj. Ojcem tego wszystkiego jest Marcin Brosz, który w półtora roku wykonał coś nadzwyczajnego. Zapraszamy na nasz długi wywiad z trenerem Górnika.
„Kiedyś jak się szło przez Damrota albo Piłsudskiego i dzieci grały w piłkę, to Ronaldo podawał, a Messi strzelał. Dzisiaj natomiast na tych samych podwórkach dogrywa Kurzawa, strzela Wolsztyński, a w bramce wije się Loska”
Roosevelta81.pl: Na samym początku chcieliśmy podziękować trenerowi w imieniu wszystkich kibiców za to, gdzie Górnik dzisiaj jest.
Marcin Brosz (trener Górnika): – Z mojej strony idą natomiast podziękowania w drugą stronę. Robię to także w imieniu całego klubu. My idziemy dwutorowo. To, co nam się udało zrobić pokazuje nie tylko gra, ale przede wszystkim cała otoczka wokół klubu. Najfajniejsze właśnie jest to, co się zawsze podkreśla, czyli te 3-4 godziny przed meczem jak ci ludzie idą i idą, wśród nich całe rodziny. Czasami się wydaje, jakby te tłumy nie miały końca. Myślę, że dla nich wszystkich to jest wielkie wydarzenie. Często o tym mówię, ale też muszę to podkreślać. Sytuacje, kiedy idzie dziadek z wnuczkiem, a za nimi rodzice i wszyscy są uśmiechnięci. Nie ma jakiś chorych sytuacji tylko wszystko wydaje się takie naturalne. Nasi kibice idą na mecz z myślą, że spędzą ten czas najlepiej, jak tylko mogą. To uważam za nasz największy sukces. Cieszę się niezmiernie, że to jest też w parze z aspektami sportowymi. Jesteśmy dobrze spostrzegani z kultury na trybunach i gry na boisku. A to wszystko tworzy dzisiejszego Górnika.
Odbudowa marki, o której mówił pan na początku pracy w Górniku chyba się udała.
– Popatrzcie sami. Gdziekolwiek czytamy lub oglądamy coś o Górniku, to pojawia się na twarzy uśmiech. Wszystkim ludziom, bo to niemal zawsze są superlatywy. Myślę, że to jest sukces nas wszystkich i to jest powód do radości. Udało się stworzyć tożsamość, czyli to, czego ludziom od wielu lat brakowało. Dzisiaj kibice czerpią z Górnika naturalną radość i mogą się z klubem utożsamiać. Nie ma chyba dla piłkarza i każdego pracownika z klubu nic fajniejszego niż moment, w którym można przeczytać, że kibic przychodzi na stadion nie dla przeciwników, ale dla własnego zespołu. To jest najfajniejsze zdanie, jakie piłkarz może usłyszeć. To jedno zdanie mówi tak naprawdę wszystko.
To sobie trener wyobrażał mówiąc o odbudowie marki?
– Marka dla mnie kojarzyła się kilkutorowo. Sportowo to jest to, do czego dążymy. Żeby zespół był utożsamiany z tym regionem. Śląskie drużyny zawsze były kojarzone z ciężką pracą i determinacją od pierwszej do ostatniej minuty. Chcieliśmy, żeby taki był Górnik. Jeśli taką pracę się wykonuje, to nawet jeśli są jakieś niepowodzenia, bo przecież też je mieliśmy i nie wszystko nam wychodziło, kibice tak naprawdę o nich nie mówią, bo jednak przez większość tego czasu jest wykonywana taka pracą, jaką kibice chcą. I o to w skrócie nam chodziło jeśli chodzi o czynnik sportowy. Żeby ludzie widzieli drużynę, która nie jest idealna, ale widać w niej pomysł, zaangażowanie i to, że się rozwija.
Druga sprawa, że ten sport musi iść w parze z rzeczami wokół niego. To jest właśnie to, o czym mówiłem na początku. Jest moda na Górnika. Kiedyś jak się szło przez Damrota albo Piłsudskiego i dzieci grały w piłkę, to Ronaldo podawał, a Messi strzelał. Dzisiaj natomiast na tych samych podwórkach dogrywa Kurzawa, strzela Wolsztyński, a w bramce wije się Loska. Myślę, że to jest taka największa satysfakcja, jaka może być. Do klubu przychodzą także przedszkola, które są tutaj niemal cały czas. Na ich przykładzie widać, jak to się wszystko zmieniło. Teraz kiedy mijam te siedmioletnie i ośmioletnie szkraby tylko słyszę wołania „Angulo, Angulo! Suarez!”. To jest coś nieprawdopodobnego. Dla nas to jest ogromna radość, że nasza praca może komuś przynosić radość. Wiemy, ile jeszcze mamy do zrobienia, bo teraz najważniejsze zadanie, żeby to wszystko ustabilizować.
W Górniku przez długi czas niewiele mówiło się, a dużo pracowało. Teraz przy takim zainteresowaniu może być ciężko odpowiednio zachować te proporcje.
– Dzisiaj coraz więcej ludzi chce wiedzieć: kto to jest Loska, gdzie się urodzili bracia Wolsztyńscy i dlaczego tak dobrze w piłkę gra Kądzior. Chcąc nie chcąc wyszliśmy poza region. Nie jesteśmy już klubem, którym interesują się tylko na Śląsku. Teraz bardzo dużo czasu poświęca się nam w mediach ogólnopolskich i budzimy ze względu na naszą grę zainteresowanie. Jest to związane m.in. z tym, że daliśmy do różnych reprezentacji Polski, aż dziewięciu zawodników. To wszystko automatycznie powoduje, że kibice z całego kraju chcą poznać tych chłopaków i czegoś się o nich dowiedzieć. Druga rzecz to ogromna chęć gry w Górniku. U trenera Żurka leży stos podań o szansę gry w naszych grupach młodzieżowych. To bardzo nas cieszy. Wchodzę do trenerów grup młodzieżowych, a tam telefon cały czas dzwoni i pytania o której trening, bo mama chce przyjechać z synem z Tarnowskich Gór, Stolarzowic czy Rybnika.. To jest fajne, bo pokazuje, Górnik to nie tylko jedynka. To wszystko się jednak wiąże z tym, że nasi zawodnicy są wykorzystywani nie tylko na boisku, ale i poza nim, jak choćby do różnych akcji czy reportaży. Cieszymy się z możliwości ich wsparcia i z drugiej strony my jako klub też musimy się przez to zmieniać i rozwijać. To powoduje, że jesteśmy lepiej spostrzegani.
O pomyśle na Górnika staraliśmy się nie tylko mówić, ale i realizować. Ludziom bardzo to się spodobało, ale co więcej, to przynosi efekty. To właśnie o czym mówiliśmy, że jak najwięcej się robiło, a to w sporcie nie jest wcale łatwe. Byliśmy wytrwali w tym naszym pomyśle, nie zboczyliśmy z pewnych założeń choć oczywiście też je modyfikowaliśmy. To wszystko sprawiło, że dzisiaj mamy konsekwencje tej filozofii, którą przedstawiliśmy na początku pracy w Górniku.
Kibicom szczególnie podoba się, że większość chłopaków jest z regionu.
– Też się nie zamykamy. Raczej staramy się być klubem otwartym i jeśli widzimy, że dany piłkarz może pomóc Górnikowi, to nie patrzymy skąd jest. Cieszy mnie to, ile się mówi o naszych młodych zawodnikach, ale też trzeba pokazać, jak nasi starsi zawodnicy się zmienili. To pokazuje, że niezależnie od wieku można się rozwijać, a najważniejsze są chęci tego rozwoju. To staramy się robić na treningach i jeżeli piłkarze w to wierzą, to efekty są widoczne. Nie wiem, czy trener Kowalski się nie obrazi, ale pamiętam jak rozgrywaliśmy sparing w Karwinie i trener po meczu powiedział, że on jeździ, ogląda i widzi, jaki postęp robią ci piłkarze. Pan Kowalski to dla nas wszystkich człowiek, który wiele lat grał w Górniku i teraz szkoli młodzież, mając swoje spostrzeżenia, bardzo dobre dla klubu. On jest z Zabrza i chce jak najlepiej dla piłki w tym regionie. Te słowa były bardzo ważne, bo jeśli piłkarz robi postęp, to kwestią czasu jest, kiedy przyjdą wyniki. Tak też było w naszym wypadku. To, że przyszły wyniki jest efektem ustawicznej pracy. Mam namyśli moment, w którym ktoś tych chłopaków sprowadził do Zabrza i wychował. Oni marzyli wtedy by zagrać w Górniku, a my w klubie otwarliśmy im odpowiednią furtkę. Przez ostatni rok przygotowywaliśmy ich na to, co teraz pokazują.
Doszliśmy do sytuacji, gdzie to inni zawodnicy patrzą np. na Łukasza Wolsztyńskiego i myślą, że chcieliby zagrać w Górniku
– Staliśmy się klubem, w którym zawodnik wie, że jak przyjdzie to ma dużą szansę na rozwój i nie mówimy tutaj o zawodnikach półamatorskich, ale takich, którzy już mają jakąś swoja markę i znają swoją wartość. Popatrzmy na byłych zawodników Górnika. Pan Henryk Latocha, pan Hubert Kostka, którzy są na meczach, gdy oni mówią, że to zawodnicy zrobili gigantyczny postęp. Górnik już dzisiaj jest takim klubem, który z jednej strony daje szansę, ale z drugiej też oczekuje. To jest transakcja obustronna, piłkarz ma się rozwijać dla dobra klubu. To reguła, którą zawsze określamy na początku. Zawodnik musi wiedzieć, że wymagamy od niego stałej pracy i rozwoju.
Głowa nadąża u piłkarzy Górnika za rozwojem sportowym?
– To są bardzo młodzi piłkarze. Nie tylko wiekiem, ale również doświadczeniem. Teraz dużo rzeczy dzieje się w ich prywatnym życiu. Zmieniają stan cywilny, kończą szkoły – wiecie o czym mówię. Sprawy, z którymi miał lub ma do czynienia każdy z nas. To jest normalna kolej rzeczy z przejścia wieku młodzieżowego, do już bardziej dorosłego. Zobaczcie jeszcze teraz ich życie sportowe. Wszystko się dzieje bardzo szybko. Skoczyli z juniorów do pierwszego składu i musieli wziąć odpowiedzialność za drużynę w I lidze, a teraz w Ekstraklasie. Wielu z nich dostaje powołania do reprezentacji. Kolejny aspekt to masa doradców, którzy pojawiają się w ich otoczeniu i chcą mieć wpływ na ich kariery. Co więcej, ci piłkarze są z tego regionu i wiemy, jak tu się traktuje piłkę. Kiedy idzie się rano do sklepu to mówi się o piłce i tak niemal wszędzie. Z jednej strony to jest wspaniałe, ale z drugiej cały czas jednak jest to pewien rodzaj obciążenia. Jeszcze dwa lata temu większość z nich nie miała z tym doświadczenia, a dzisiaj muszą sobie dawać z tym radę. Zgadzam się z tym, że głowa musi iść w parze z nogami. Zdarzają się momenty, kiedy ta forma zaczyna zjeżdżać, ale widzę, że zawodnicy pracują na tym, by była większa stabilizacja, a my ich w tym wspieramy.
Kiedy byłem w ich wieku, to pierwszą rzeczą każdego dnia był zakup „Sportu”. Potem siadało się, robiło się kawkę i czytało od deski do deski. Ten słynny lead to był tak naprawdę mało istotny, bo ja wiedziałem, że mam tylko jedną gazetę i jak chce się czegoś dowiedzieć, to trzeba było przeczytać wszystko. Dzisiaj biorę telefon wpisuję Roosevelta81.pl mija minuta i już przeglądam kolejną stronę. Tytuł, tytuł, tytuł i w trzy minuty mam już skończoną prasówkę. Rzadko kiedy czytam artykuł, bo mi już tytuł musi wszystko powiedzieć. Więc zobaczcie, jak ja się zmieniłem, a co dopiero oni. Myślę, że tak dzisiaj wygląda cały świat.
Rozmawiając z piłkarzami można dojść do wniosku, że pan też nie pozwala im odlecieć.
– Myślę, że każdy z nas wie po co jest w tym klubie i co się od nas oczekuje. Staramy się wykorzystać tą naszą szansę, bo jest ona olbrzymia. Dlatego myślę, że nie trzeba tu raczej stosować jakiś nadzwyczajnych środków. Cieszymy się, że możemy być w Górniku i pracujemy tak, jak pracujemy.
Piłkarze lubią spędzać czas w klubie.
– Przedstawię to obrazowo. Średnio o 08:15 przyjeżdża do klubu pierwszy zawodnik, on przygotowuje kawę, mleko do kawy i zaczyna się dzień. Widzę, jak chłopcy przyjeżdżają do klubu, od pierwszego chłopaka, który robi kawę i puszcza muzykę, do tego ostatniego jest kilkanaście minut. Oni cieszą się, że mogą być ze sobą. Mają wspólne tematy, rozwiązują je ze sobą. Razem siadają i coś analizują, obok zaczyna lecieć jakiś mecz. Potem jedna grupa wchodzi do fizjo, druga pije kawę i ogląda mecz, który gdzieś tam leci, a trzecia przechodzi do pokoju, gdzie zaczynają trening, a czwarta w tym czasie patrzy już na rozpiskę zajęć. Trening zaczyna się więc już po ósmej, chociaż tak naprawdę jeszcze nie ma trenera. To jest ich zasługa, bo oni ze sobą lubią przebywać.
Po meczu zawsze robimy tak, że na drugi dzień jest trening, a kolejny dzień jest wolny. Pamiętam, że był okres, w którym obciążeń było dużo i chciałem zawodnikom dać dwa dni wolnego. Oni wtedy nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić. W końcu przyszedł do mnie kapitan i mówi – trenerze, może zrobilibyśmy ten trening? Oni nie potrafili zareagować na to, że dwa dni są w domu i zrobiliśmy ten trening.
Dochodziło też do sytuacji, kiedy trener musiał ściągać piłkarzy z treningu.
– Tak jest często. Niekiedy tak planujemy trening, że ćwiczenia piłkarze mają bardzo ciężkie. Wchodzimy wtedy jak gdyby na inne możliwości na 90%, a przy tym wszystkim musimy przygotować chłopaków na kolejny trening, który będzie następnego dnia. Z końcem jednego treningu zaczyna się trening regeneracyjnym, by być gotowy na ten kolejny dzień. Ciężko to jednak zrobić, kiedy oni nie chcą schodzić z treningu. Doskonale ich rozumiem, bo oni dalej są w tym ferworze, ale my już w głowie mamy, że jutro też jest dzień i też ich potrzebuje tak samo przygotowanych.
Piłkarze mają ciężkie obciążenia na treningach, a w czasie spotkań biegają więcej, niż zespoły w Lidze Mistrzów. Nie boi się pan, że w którymś momencie zabraknie paliwa?
– To jest częste pytanie, które się pojawia, ale jesteśmy po 15. kolejce i dajemy sobie radę. Później wcale nie musi być inaczej. My też monitorujemy piłkarzy i dbamy o to, by wszyscy byli jak najlepiej przygotowani do każdego spotkania.
Z czego wynika te świetne przygotowanie fizyczne piłkarzy Górnika? Jak sam trener wspomniał tego okresu przygotowawczego nie było zbyt wiele.
– Kluczem jest to, że nie zmienialiśmy dużo składu. My dużo pracowaliśmy w I lidze. Wdrożyliśmy pewien system, w jakim chcemy pracować i organizmy piłkarzy były już przyzwyczajone do pewnych obciążeń i tego modelu, który wprowadziliśmy. To wszystko było bardzo płynne. Z zawodników, którzy do nas dołączyli to Michał trenował z nami od początku przygotowań, najpóźniej był „Kądzi”, ale on ma potężne możliwości jeśli chodzi o sferę wydolnościową. Mateusz natomiast gra na takiej pozycji, gdzie najmniej wykorzystuje się wspomniane aspekty wydolnościowe.
Najlepiej widać to po Igorze Angulo, który szczyt formy sportowej i fizycznej osiągnął w wieku 33 lat. Można tylko zastanawiać się, co byłoby, gdyby trafił na pana dziesięć lat temu…
– Gdy Igor miał 23-24 lata, to był jednym z najszybszych zawodników, ale Igor przeszedł niesamowitą drogę. Pamiętacie jego pierwsze mecze z Legią i z Tychami? Z tamtego czasu zostało już tylko nazwisko. To jest przykład, że wiek nie do końca jest odzwierciedleniem możliwości. Igor pokazuje, że jak się chce i jest się systematycznym, to wiek nie ma żadnego znaczenia. Pod względem fizycznym wygląda on naprawdę bardzo dobrze.
Igor dzwoni jeszcze wieczorami z orlika?
– Zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego mają bardzo pozytywne nastawienie. Oni sami dla siebie są trenerami. Czasami aż do przesady, ale tak są właśnie uczeni. Wiedzą, że muszą dbać o swój organizm i też oni sami go znają najlepiej. Igor ogromną wagę przykuwa do wszystkiego, co jest związane z organizmem. Od jedzenia, spania, poprzez trening. Są nowe rzeczy, na które patrzy sceptycznie, ale testuje je i jeśli tylko stwierdzi, że mogą mu pomóc, to je akceptuje. On gra profesjonalnie w piłkę od kilkunastu lat, dlatego zna swój organizm tak dobrze, jak żadna maszyna.
W próbie generalnej przed inauguracją sezonu Górnik grał w Wodzisławiu z Zemplinem…
– Pamiętam, że byliście po tym meczu pełni obaw.
A pan nie był?! Wtedy nasza gra defensywna wyglądała bardzo słabo.
– No właśnie, że nie! Kiedyś o tym rozmawialiśmy. W tamtym okresie bardzo ciężko pracowaliśmy. Naprawdę. Po tym sparingu nie mieliśmy obaw, tylko bardziej chodziło nam po głowie, czy trafimy z formą na ligę, bo wtedy bardzo balansowaliśmy. Pamiętajcie, że my później zaczynaliśmy przygotowania, więc ten okres przed sezonem mieliśmy krótszy. Wiedzieliśmy, że ta forma przyjdzie na styk z początkiem ligi i bezsprzecznie najwięcej spędzało nam snu z powiek to, aby trafić na mecz z Legią. Jeśli chodzi o defensywę to zobaczcie, że do drużyny dołączył Michał i Mateusz. Tak naprawdę połowa naszej obrony była nowa. Na ten aspekt zwracaliśmy bardzo dużo uwagi. Jeszcze później doszedł Damian, który zagrał wtedy swój pierwszy sparing w naszej drużynie. Było więc kilka niewiadomych, ale nie użyłbym słowa, że się martwiliśmy. Byliśmy na to przygotowani i robiliśmy wszystko, by w debiucie z Legią być w pełni przygotowani.
Górnik w Ekstraklasie gra stylem, którego w I lidze nie prezentował.
– Chcemy grać tak, aby ściągnąć ludzi na stadion. Nie tylko wyniki się liczą, ale także oglądalność na trybunach. Piłka to bramki i emocje. Ofensywna gra do przodu to bardzo ważny element, ludzie na trybunach żyją tym, co się dzieje na boisku. Liczy się to, by grać efektownie i efektywnie.
Przeciwnicy rozszyfrowali grę Górnika?
– Tak, były takie trzy drużyny, nie wskaże jakie, które przed meczem z nami zmieniały swoją taktykę i ustawienie. Jak można zauważyć, to nie jest to, co było na początku, gdzie drużyny nie zwracały uwagi na to jak gramy. W tej chwili przeciwnicy ustawiają się pod grę przeciwko nam, cofają się, przede wszystkim nie chcą stracić bramki. Zmieniają swój styl gry, robiąc takie ruchy osłabia się w innych swoich możliwościach o czym musimy pamiętać. Dla nas przeciwnik i obserwacja jest ważna, ale kluczem całości jesteśmy MY! Mecze często zaczynają się od 70 minuty. Zawodnicy, którzy wchodzą potrafią zmienić oblicze meczu.
Problem w tym, że zmiennicy nie zawsze spełniają swoją rolę. Dobrym przykładem jest Erik Grendel, gdy wszedł na boisko w meczu z Lechem, zaczął grać bardzo agresywnie i wręcz drżeliśmy o to czy zaraz z boiska nie wyleci.
– Najważniejsze jest to, że bardzo chce. Erik chce pokazać, że może dużo dać. To jest chłopak, który debiutował w lidze słowackiej mając zaledwie 16 lat. To człowiek, który przyszedł do Górnika po to, aby osiągać z tym klubem sukcesy. Kontuzje trochę to zahamowały, dlatego może się wydawać, że efekt był odwrotny, chciał bardzo pozytywnie wpłynąć na zespół i nie można mu tych chęci odmówić. Musimy mu pamiętać wiele dobrego, m.in. piękną bramkę w Chojnicach w pierwszym meczu z Chojniczanką w I lidze, świetną zmianę dał też z Legią Warszawa w Pucharze Polski. Jestem przekonany, że każdy kolejny mecz wpłynie na to, że każdy z zawodników wchodzących rozwinie się. Wiem, że nie mówicie tylko o Eriku, ale też o innych. Niekiedy ten pomysł na zmiany się udaje, ale również zdarza się, że to nie wyjdzie. Wiadomo, że mecz pewne rzeczy determinuje. Musimy brać pod uwagę to o jakim profilu piłkarz jest nam w danej chwili potrzebny, a nie zawsze to wychodzi.
Inna sprawa to brak rywalizacji w drużynie
– Tak się złożyło, ze gramy stabilnym składem bez większych zmian. Ci chłopcy grając systematycznie mają jednak największą szansę rozwoju. Właśnie tak, zawodnicy najbardziej się rozwijają, ale patrzmy też na innych, np. tych którzy grają w drugim zespole, piłkarze robią tam postęp cały czas na bieżąco, kilku z nich jest już blisko tego by grać regularnie w pierwszym składzie. Ci zawodnicy muszą po prostu wygrać rywalizację, to jest kolejny etap rozwoju. Liczę na następnych młodych chłopców i mam nadzieje, że więcej takich zawodników będzie. Umówmy się szczerze nie jest łatwo wygryźć takiego Wolsztyńskiego ze składu.
Trener z pewnością jednak bierze pod uwagę takie czynniki, jak kontuzje czy kartki.
– Tak oczywiście, najlepszy przykład to mecz z Koroną, nie było Suareza, natomiast Żurkowski zszedł w drugiej połowię poobijany. Wtedy coś siadło i skończyło się 3:3, a prowadziliśmy 3:1. Zabrakło nam zawodnika ze środka obrony i ze środka pola. Zobaczcie w jakim jesteśmy momencie, pokażcie zawodnika, który z miejsca potrafi przyjść do Górnika i z miejsca dawać tak dużo zespołowi. Dzisiaj nie jest łatwo grać w Górniku, dużo biegamy, mamy wyuczone schematy gry, szybkie tempo co powoduje, że ciężko znaleźć kogoś takiego, kto z miejsca jest gotowy się dopasować. Każdy piłkarz potrzebuje trochę czasu, aby wejść w schematy, wkomponować się w zespół. Drużyna rezerw trenuje na bieżąco z pierwszą i ta rywalizacja jest cały czas, zawodnicy są blisko, znają nasz styl gry, uczą się, zbierają doświadczenie i to powoduje, że tych schematów również się uczą. To jest skomplikowany proces, musimy korygować ustawienie, błędy piłkarzy i to robimy. Powoli, powoli i zaczną wchodzić kolejni do zespołu.
Czeka trener z utęsknieniem na przerwę zimową w rozgrywkach? Przez wąską kadrę Górnik cały czas balansuje na linie.
– A skąd! Czekamy na Legię! To jest wydarzenie. Dziś obserwujemy jak nasi zawodnicy grają w reprezentacji, ale już po powrocie z kadry jedziemy na Legię i to mamy w głowie. Popatrzmy jakie wspaniałe mecze nas jeszcze czekają po Legii przyjeżdża do nas Jagiellonia, następnie jedziemy do Krakowa na Wisłę, potem Lechia Gdańsk u nas, to będą fantastyczne spotkania.
Nie tylko na mecze domowe szybko sprzedają się bilety, na wyjazd do Legii błyskawicznie została wykorzystana pełna pula biletów.
– Dla nas to jest coś fantastycznego, jeśli przez ten czas tak wspaniała grupa chce nas wspierać, to musimy się jak najlepiej przygotować do tych zawodów. Jeśli tak liczna grupa naszych kibiców będzie obecna na stadionie, to musimy zrobić wszystko żeby być jak najlepiej do tego meczu przygotowani i walczyć o komplet punktów.
Górnik jest w tej chwili najlepszą drużyną w Polsce?
– Pytanie jest jak to oceniamy? Patrząc na tabele to po 15. kolejkach jesteśmy pierwsi, więc tak. Jako trener patrzę pod wieloma względami na to, co można poprawić? Co podciągnąć? Gdzie możemy się jeszcze rozwinąć? Itd. Teraz chcemy grać, koncentrujemy się na najbliższym meczu, nawet jeśli mamy przerwę to i tak myślimy już o najbliższym przeciwniku. Mamy ciężką przeprawę w Pucharze Polski, mamy ambitne cele, wyzwań jest wiele i musimy być odpowiednio przygotowani. Chcemy wyciągnąć maxa z tego co jest. Na tabelę będziemy patrzeć po 37. kolejce.
Górnik to klub, który ma największy potencjał wśród dotychczasowych pana klubów?
– Potencjał rozwojowy na pewno. To są młodzi piłkarze, którzy jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Dopóki będziemy się rozwijać to ciężko mi to określić, dlatego, że ta krzywa rośnie. W momencie, gdy przychodzi piłkarz z bogatym CV to wiemy gdzie on ma swój początek i gdzie koniec w potencjale. A tutaj nikt nie jest w stanie dzisiaj odpowiedzieć gdzie jest koniec naszego potencjału. Fajne jest to, że ludzie patrzą na nas z boku i cieszą się tym, co się dzieje w klubie i wokół klubu.
Łukasz Piszczek ostatnio zasiadł na trybunie podczas meczu w Zabrzu i sam przyznał, że jest pod wrażeniem gry Górnika, podobnie jak Arek Milik, który śledzi spotkania na bieżąco.
– To są piłkarze o klasie światowej, zarówno Łukasz w Dortmundzie, jak i Arek w Neapolu grają co dwa tygodnie przed 80 tys. kibiców. Oni doceniają to co się dzieje w Zabrzu i to bardzo cieszy nic tutaj nie trzeba dodawać.
Pan jako jedyny trener z Ekstraklasy wychodzi z drużyną na murawę przed spotkaniem. Dlaczego?
– Tworzymy jeden zespół. Jesteśmy jednością, przed ponad 20 tyś. kibiców na trybunach chcemy grać jak najlepiej. Tworzymy to wspólnie. Jeszcze przypomnę o tym, jak zaczynaliśmy. Byliśmy po pierwszym meczu w Legnicy z Miedzią na inauguracje I ligi, okropnie źli na siebie, że bardzo chcieliśmy, a zagraliśmy po prostu źle, że nie udało się jeszcze odmienić oblicza zespołu. Przegraliśmy po kiepskim spotkaniu z naszej strony, potem w Zabrzu graliśmy ze Stalą (beniaminkiem) i było na trybunach 14 tys. kibiców i co najważniejsze był doping od początku do końca. Myślę, że ludzie, którzy wtedy byli na trybunach dzisiaj mają największą satysfakcje.
Górnik wysyła zawodników do reprezentacji. Jak to wygląda po ich powrocie z kadry, gdy mają krajobraz jak wygląda sprawa w innych klubach.
– Wiedzą jak to wygląda, ale zasada jest taka, że na trasie Warszawa-Zabrze mają czas, żeby się wyzerować, żeby wrócić do domu, wrócić do klubu i zacząć myśleć o następnym spotkaniu w lidze. Po powrocie z reprezentacji muszą zdać sobie sprawę, że wracają do klubu, znowu reprezentując jego barwy w lidze i muszą dobrze się prezentować w drużynie, żeby do tej reprezentacji wrócić. Zawodnik ma wyciągnąć z reprezentacji wszystko, to co najlepsze dla klubu, tak aby na tym skorzystała również cała drużyna. Oczywiście nie ma większego wyróżnienia dla zawodnika niż gra w reprezentacji, założenie biało-czerwonej koszulki z orłem i walka na boisku w barwach narodowych, reprezentując nasz kraj.
Selekcjonerzy kontaktują się z panem odnośnie reprezentantów?
– Tak, jesteśmy w stałym kontakcie, nie tylko z sztabem kadry A, ale również z selekcjonerami pozostałych reprezentacji młodzieżowych, w których grają lub mają szansę zagrać zawodnicy z Zabrza. Staramy się monitorować tych zawodników, pracujemy na podobnym sprzęcie, wymieniamy obserwacje i rozmawiamy ze sztabami wszystkich reprezentacji.
Górnik to nie tylko liga, ale również Puchar Polski.
– Walczymy na dwóch frontach traktujemy te rozgrywki, jak i ligę bardzo prestiżowo. Chcemy tu i tu zaprezentować się z jak najlepiej stromy. Pierwsze rundy dawały nam jeszcze duże możliwości rotacji, jednak późniejsze etapy wymagały innego podejścia i wystawienia optymalnego składu. Do każdego najbliższego meczu chcemy się przygotować jak najlepiej potrafimy.
Trenerze najlepszy mecz w tym sezonie?
– Przed nami!
Ale do tej pory?
– Przed nami! Zobaczycie!
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl