Marcin Brosz dla Roosevelta81.pl cz.2 : „Na Śląsku słowo jest droższe niż papier”

Milo  -  19 czerwca 2016 11:28
0
1307

brosz

W drugiej części naszego wywiadu z trenerem Marcinem Broszem poruszamy m.in. temat zmiany podejścia szkoleniowca względem mediów, a także o tym, co można podpatrzeć na Euro 2016 we Francji.

Roosevelta81.pl: Jak Pan przyjmuje takie spekulacje, że Górnik mógłby wrócić do Ekstraklasy kosztem jakiegoś zespołu?

– To jest robienie takich sztucznych nadziei. Spadliśmy na boisku. Jesteśmy w 1 lidze, mamy określone cele, które chcemy realizować. To co się dzieje dookoła, oczywiście słyszymy, ale to nie może wpływać na nasze działanie. 

1 liga jest dobrym miejscem, aby wszystko na nowo poukładać. Potwierdzeniem tej tezy jest Zagłębie Lubin, które właśnie awansowało do pucharów. 

– To jest bardzo dobry przykład. Oczywiście, pomiędzy Górnikiem, a Zagłębiem są duże różnice, ale bliżej nam do Zagłębia niż do innych klubów. Cały czas analizujemy, jakie kroki podjęło m.in. Zagłębie i stąd te nowe struktury. Coś się w Górniku skończyło, a w perspektywie czasu jestem przekonany, że wyjdziemy z 1 ligi mocniejsi, silniejsi i lepiej zorganizowani.

Kiedy odczuwał Pan większą presje: jako zawodnik czy już jako trener?

– Często ludzie pytają mnie o presję. Presja dla mnie wiąże się z czymś zupełnie innym. Mam na myśli zdrowie swoich najbliższych. To są rzeczy, gdzie naprawdę człowiekowi się nogi uginają. Byłem przygotowany do roli trenera, miałem te szczęście, że grałem w piłkę, ale też kończyłem studia podyplomowe, szkołę UEFA. Adrenalina w sporcie jest zawsze, bo sport wywołuje emocje. Sport taki ma właśnie cel. Jeśli człowiek do każdego meczu jest odpowiednio przygotowany, to podejmuje słuszne decyzje. Przygotowujemy się do tego jako trenerzy, piłkarze i jako klub. Trzeba mieć gotowych kilka scenariuszy, co jeśli wygramy, a co w przypadku przegranej. Jako ludzie związani z piłką musimy mieć to wszystko prędzej rozpracowane. Musimy na chłodno kalkulować, a emocje towarzyszą nam zawsze.

Jakim piłkarzem był, a jakim trenerem jest Marcin Brosz?

– Dwa zupełnie inne światy. Grać w piłkę to jest jedno, a trenować to drugie. Oczywiście łączy nas boisko, które kochamy. Mimo moich najszczerszych chęci nie potrafię tego porównać. Analizując nawet najlepszych trenerów nie ma reguły na sukces, bo są np. trenerzy jak Carlo Ancelotti, który był wybitnym piłkarzem i jest wybitnym trenerem, ale mamy też Rafaela Beniteza, czy Jose Mourinho, którzy „de facto” jako piłkarze dużo nie osiągnęli, a są wybitnymi szkoleniowcami. Zarówno jeden i drugi oprócz tego, że byli pasjonatami, zawsze byli w tym środowisku. Oni się wychowywali przy piłce, mimo że nie byli wybitnymi piłkarzami. Mieli kontakty i możliwości obserwowania tych wybitnych trenerów. Z perspektywy swojej kariery mogę powiedzieć, że bycie piłkarzem ułatwia, bo jednak wchodzi się do szatni i zna się myślenie piłkarzy oraz klubu. To jednak nie znaczy, że jeśli ktoś nie gra, to nie może być wybitnym trenerem.

Już jako zawodnik chłonął Pan nowinki taktyczne podpatrując trenera?

– Bardzo lubiłem nowinki. Dla młodego pokolenia to jest normalne, że włącza się komputer, wpisuje się odpowiednią stronę i wszystko jest podane „na tacy”. Myśmy tego nie mieli. Pamiętam jak graliśmy w Śląskiej Lidze Juniorów, to dostawaliśmy kasety VHS. Pamiętam, że tam były pokazane jakieś boiskowe zachowania, jak wykonywać zwody. Siadaliśmy i analizowaliśmy wszystko nawet po 10 godzin. Pamiętam jak Jurek Dudek pojechał do Feyenoordu i gdy przywoził nam materiały, jak oni trenują, to dla nas wtedy było to wariactwo. Całe dni siedzieliśmy i oglądaliśmy np. jak Holendrzy uczą zwodów. Braliśmy później piłkę i nawet 10 godzin uczyliśmy się jednej kiwki. Nie było czegoś takiego, że widzieliśmy, jak grają poszczególni piłkarze. Musieliśmy mieć pełne zaufanie do naszego trenera, bo on nam musiał to wytłumaczyć.

Dziś piłkarz ma o tyle łatwiej, że porównując z naszymi czasami to jest przepaść. Piłkarz, jeśli chce coś osiągnąć, włącza sobie materiał i widzi co się od niego oczekuje. Wie takie rzeczy, jak prawidłowo się odżywiać, co powodują jakieś poszczególne treningi. Wtedy nikt tego nam nie był w stanie wytłumaczyć. Byliśmy wtedy pozamykani na Europę. Czesi swego czasu zrobili ogromną furorę, bo mieli trochę większą wiedzę, ale dziś wszystko jest dostępne, tylko trzeba chcieć.

Widać to na Euro 2016 we Francji, gdzie poziom jest bardzo wyrównany.

– Najlepiej spojrzeć na kadrę Polski. Mamy jakość, której jeszcze nie tak dawno nam brakowało. Piłkarze są gotowi realizować założenia z łatwością, czyli są w stanie rozegrać akcję, wygrać pojedynek 1 na 1. Moja rola jako trenera to wydobywanie z tego zespołu, który mamy 120%. Też nie będziemy grali 500%, jeśli chłopcy nie będą mieli odpowiednich umiejętności. Nie ma nic gorszego niż nakładanie na zawodników i klub celów, których nikt nie potrafi zrealizować. Rola to budowanie zespołu na bazie tego co mamy, zrobienie stabilności finansowej i ekonomicznej, odbudowanie młodzieży i wyciąganie z tych chłopaków maksimum. Kibice będą to widzieć, czy piłkarze lepiej się prezentują, poszli do przodu, czy dalej jest taki marazm. Wtedy trzeba będzie podejmować kolejne radykalne kroki. Pierwszą kluczową cechą jest ambicja, by ona wróciła do zespołu.

Wszyscy obserwujemy Euro, dlatego najlepszym przykładem są Włosi. Prezentują zaangażowanie na najwyższym poziomie. Na sukces składa się zaangażowanie, prawidłowe odżywianie, brak kontuzji i stabilizacja. Musimy stworzyć odpowiednie warunki i zacząć wymagać od tych chłopaków. Piłka jest prosta i nie wymyślimy odkrywczych rzeczy. Prawdą jest to, co wymyślono kiedyś w Anglii: trening, stabilizacja, wymaganie. Uważam, że w Górniku jest bardzo dużo dobrych zawodników, choć wszyscy przed oczami mamy ostatnie wyniki, ale w poprzednich rundach pokazali, że naprawdę potrafią grać w piłkę.

Czy podpatrzył coś pan na Euro, co da się zastosować w Górniku? Czy to teraz już inna dyscyplina sportu?

– Bardzo fajnie mówi się o piłce i to ogromny plus. Gramy z Niemcami i wszyscy są przekonani, że to będzie super mecz. Jeszcze parę lat temu były głosy: daj spokój, znów przegrają. Teraz cały kraj patrzy na mecz, bo wszyscy wiedzą, że stworzyliśmy prawdziwy zespół. Każdy wie, że nawet z najlepszymi reprezentacjami jesteśmy gotowi walczyć, jak równy z równym. To pokazuje, że trzeba mieć marzenia. Jeśli będziemy patrzeć na Górnika przez pryzmat tego, co nam nie wyszło w poprzednich latach, to nigdy nic nie osiągniemy. Musimy marzyć i wierzyć.
Jeśli kiedyś udało nam się być w finale Pucharu Miast Targowych, to wszystko jest realne. Jeśli kiedyś klubowym legendom udało się reprezentować Górnika w tak ważnych meczach, to dlaczego ma nie udać się nam? To jest piłka, więc wszystko jest możliwe. Oczywiście są inne wymogi i warunki, ale to przecież wszystko działo się w Zabrzu, więc było to możliwe. Nie możemy załamywać się niepowodzeniami, bo to jest najgorsze w piłce. Kluczem każdego sukcesu jest konsekwencja. Niepowodzenia zawsze są w sporcie, ale nie można się wtedy załamywać. Trzeba wyciągnąć wnioski, dlaczego tak się stało i robić wszystko, aby uniknąć tego w przyszłości. Mamy taki potencjał, nie tylko na boisku, ale i z zewnątrz, że możemy iść do przodu.

Czy nie jest też trochę tak, że „Śląski charakter” w obecnych czasach to powoli już mit?

– Kiedyś też mówiło się na Śląsku, że słowo jest droższe niż papier. Chciałbym, abyśmy oglądali w Górniku wszystkie te wartości, które w dalszym ciągu przypisywane są temu regionowi. W Polsce Śląsk dalej ma wysokie notowania. Podkreśla się pracowitość, otwartość i normalność. Na Śląsku są zasady, które ludziom się podobają. Dużo osób wciąż pamięta Śląsk, taki jaki byśmy chcieli.

Rozmawiając z Panem można odnieść wrażenie, że nie tylko trening, ale też mentalność jest bardzo ważna.

– Trzeba marzyć i wierzyć. W Zabrzu wszyscy chcą dobra Górnika. Nie widzę w Zabrzu osoby, która dla Górnika chce źle. Problem w tym, że każdy chce dobrze na swój sposób. Trzeba wytyczyć sobie drogi, cele, jak to mamy zrobić wspólnie! Dla każdego jest miejsce, aby wspólnie cel osiągnąć. Musi wrócić ten optymizm, ale żeby on wrócił, to musi być organizacja nie tylko na boisku, ale też poza nim. Każdy musi wiedzieć, co trzeba robić, aby Górnik szedł w jednym kierunku. Każdy musi wnosić „cegiełkę” do budowania tego klubu. Trzeba zaufać kompetencjom pewnych ludzi, bo jeśli w kółko będziemy je podważać, to będzie ciężko. Musimy sobie nawzajem zaufać.

W minionym sezonie trzykrotnie mierzył się Pan z Górnikiem, więc z pewnością miał Pan rozpracowany ten zespół w najdrobniejszych szczegółach. Gdzie zatem upatrywałby przyczyn spadku?

– Mecze Górnika z Koroną w ostatnim sezonie mogły się zdecydowanie inaczej potoczyć. W pierwszym meczu strzeliliśmy szybko bramkę, ale Górnik miał parę znakomitych sytuacji do wyrównania. W drugim, gdyby Górnik w pierwszej części wykorzystał sytuacje, to byłoby już po meczu. To jest piłka. Nie było tak, że ktoś kogoś zdominował, graliśmy równe mecze. W trzecim spotkaniu, po strzale głową w 86. minucie Górnik mógł mieć upragnione zwycięstwo.

Czy w ostatnim spotkaniu z Górnikiem spodziewał się Pan, że lada moment znajdzie się po drugiej stronie?

– Jako trener zawsze koncentruję się na swojej pracy. W Kielcach zobowiązałem się na wykonanie pewnej pracy, dlatego byłem skoncentrowany tylko i wyłącznie na Koronie. To jest konsekwencja, bo jeśli się na coś umawiamy, trzeba to zrealizować najlepiej jak się potrafi.

Kiedy pojawił się temat Górnika? Kibice już dużo wcześniej wymieniali Pana nazwisko..

– Pierwszy kontakt z Zabrza pojawił się po sezonie. Już wtedy miałem inne propozycje, również z zagranicy. W momencie, gdy Górnik złożył propozycję, skoncentrowałem się tylko na nim. Inne oferty mnie nie interesowały.

Co Pan myśli na temat psychologa w drużynie? Czy po spadku nie byłby wskazany? W Zagłębiu Lubin zdało to egzamin.

– Myślę, że dużo rzeczy zmieni się jak zaczniemy koncentrować się na tym, co potrafimy. Systematyczna praca, wykonywanie swoich obowiązków, i dobra organizacja. To właśnie jest najlepszy psycholog. Musi być dobrze zorganizowany cały dzień. Chłopcy chcą trenować i jestem przekonany, że chcą dostać szansę rehabilitacji. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że jesteśmy zamknięci na tego typu rozwiązania. Być może w przyszłości będziemy z nich korzystać. 

Czy kibice mogą być pewni, że jednak kilku czołowych do niedawna zawodników zostanie?

– To jest sport, tutaj niczego nie można być pewnym. W Kielcach też wydawało się, że wszystko jest ustabilizowane. W pewnym momencie pojawiła się oferta transferowa dla Piotrka Malarczyka. Wychowanek klubu, kapitan na którym opierała się gra Korony, a negocjacje przy jego transferze do Anglii trwały jeden dzień. Jeżeli udałoby się zrealizować to, co chcemy wykonać, z pewnością w Zabrzu będzie ciekawie. 

Co Pan sądzi o nowoczesnej technologii na treningach? W minionym już sezonie Czesław Michniewicz prowadził treningi pod okiem drona.

– Przy obecnych możliwościach, jest wiele rzeczy, które staramy się wprowadzać, aby urozmaicać trening. Jednak jestem przekonany, że najlepszym dla nas urozmaiceniem będzie dobra trawa, dobre warunki, cel jaki postawimy sobie przed zespołem i próba jego realizacji. Na to wszystko może przyjdzie pora i czas, ale na ten moment musimy skoncentrować się na naszej codziennej pracy. W tym momencie najbardziej liczy się zespół. Trening, systematyka, jakość, korygowanie błędów i wiara, że możemy osiągnąć sukces. Choć nie ukrywam, że uważnie śledzę postęp w technologii i ją z czasem będziemy coraz mocniej wprowadzać w Górniku.

Czy konto MarcinBrosz na Twitterze jest prawdziwe? Jeśli tak to dlaczego się Pan tak mało udziela? Wielu kibiców z pewnością chętnie czytałaby Pana wpisy.

– Na Twitterze jestem, ale tego konta nie używam. Mam stronę (przyp. red. www.marcinbrosz.pl) i właśnie dużo dostaję przez nią zapytań. Przyznam, nie spodziewałem się, że dostanę rewelacyjne listy od starszych kibiców. Był moment, gdy przez stronę dostawałem blisko 30 wiadomości. Fajnie, że ludzie się podpisują, zostawiają numer telefonu, chcą wyrazić swoje zdanie, analizują mecze. Piszą np.: „Trenerze, niech się Pan nie gniewa, ale jak ten, czy tamten dalej może grać? Przecież on się nie nadaje! Niech mi Pan to wytłumaczy, bo jak patrzę na jego grę, to nie wytrzymuję”. To bardzo mi się podoba, że ludzie chcą się komunikować. 

Jeszcze niedawno nie był Pan tak otwarty na dialog.

– Jeszcze niedawno uważałem, że sama praca będzie mnie broniła. Natomiast przekonałem się, że pracujemy dla kibiców. Ludzie muszą wiedzieć, ile fajnych rzeczy dzieje się w klubie. Jeśli nie ma oficjalnych informacji, ludzie zaczynają przypuszczać i plotka wtedy idzie i niszczy klub. Górnik ma wielu kibiców, dlatego trzeba uporać się ze sposobem przekazywania informacji.

Czy bycie człowiekiem bardziej medialnym Panu przeszkadza?

– Myślę, że to nie chodzi o to, że medialność mi jakoś uwiera. To było bardziej pod tym kątem, że przekazywanie informacji przez rzecznika i ciężka praca sama mnie obroni. Wydawało mi się, że to przecież logiczne i normalne, bo jak można tego nie widzieć? Przecież tyle rzeczy się dzieje. Dziś już wiem, że kibice oczekują wiedzieć, co się w ich ukochanym klubie dzieje. Nie tylko od strony rzecznika, ale i od trenera. 

Kibice oczekują zawodników pokroju Jacka Wiśniewskiego, który zostawiał całe serce na boisku.

– Na samych umiejętnościach nie gra się tylu meczów w Ekstraklasie. Często się uśmiechamy, wyobrażając sobie, co by się działo, gdyby teraz wszedł do szatni. Pamiętam Jacka jako zawodnika bardzo dobrze wyszkolonego technicznie, dlatego tak długo grał w Ekstraklasie. Oprócz tego, że był piłkarzem ambitnym, grał bardzo dobrze w powietrzu i potrafił strzelić w najważniejszych momentach bramkę. Jacek to był nie tylko „walczak”, ale też dobry piłkarz.

Już wiemy, że do Zabrza wróci Mateusz Kuchta. Jednak co z Dawidem Plizgą oraz Konradem Nowakiem?

– Wysłaliśmy zawiadomienia do wszystkich klubów, w których przebywają nasi zawodnicy. Dawid Plizga wróci do Zabrza, choć wciąż walczy o niego Termalica. Wysłaliśmy już do klubu z Niecieczy prośbę o wcześniejszy powrót Dawida, tak, aby pojawił się na pierwszym treningu. Do Zabrza z Rozwoju Katowice wraca też Konrad Nowak. Podsumowując, wracają wszyscy chłopcy, którzy dobrze się spisują.

W Kielcach stworzył Pan drużynę, która była chwalona, a przed sezonem to był główny kandydat do spadku.

– Systematyczna praca powoduje, że się rozwijamy. Każde nowe wyzwanie to potężne doświadczenie, które sprawia, że jest się coraz lepszym trenerem. Nie można patrzeć, że coś zrobiło się w innym klubie i przyniesie efekt tutaj. Każdy klub jest inny i każdy klub potrzebuje innych rozwiązań. Trzeba zdiagnozować sytuację i wprowadzić odpowiednie rozwiązanie. Każdy trener się rozwija i to widzę na swoim przykładzie. Jeszcze rozwiązania, które stosowałem kilka lat temu, dziś byłyby już nie do przyjęcia. Cały czas zmieniamy sztaby, są też coraz to inne wymogi. Mamy też do dyspozycji odpowiednie programy, które rozbijają zawodników na części pierwsze. Trzeba wszystko brać pod uwagę, bo to powoduje, że jesteśmy w stanie przewidzieć, co może dziać się na boisku za parę minut.

Korona pod Pana wodzą głównie się broniła, ale Górnik w 1 lidze to główny kandydat do awansu, więc każdy spodziewa się futbolu ofensywnego.

– W Górniku będziemy starali się wprowadzić odpowiednie rozwiązanie. Jeśli popatrzymy na Euro 2016, to widzimy Francję, która ma już pewny awans, a wcale nie grają futbolu pięknego dla oka, spychając od razu rywali do obrony. W 1 lidze nie chodzi o to, by wygrać jeden czy dwa mecze, ale chodzi o efekt końcowy. Trzeba wszystko zaplanować, bo 1 liga to nic innego jak turniej. Od początku do końca musimy wiedzieć, kiedy jest szczyt formy, a w których momentach możemy zaplanować mecz trochę inaczej, ale żeby nam przyniósł efekt. To nie będzie tak, że Górnik będzie ciągle grał widowiskowo, bo przede wszystkim potrzebujemy punktów do awansu. Będziemy wszystko podporządkowywali pod osiągnięcie celu. Wiemy, że jeśli chcemy osiągnąć to co sobie zaplanowaliśmy, musimy zapomnieć o poprzednim sezonie. Tylko wynik spowoduje, że klub będzie się rozwijać. Ludzie oczekiwać od nas będą pewnych rzeczy, ale my będziemy starać się wszystko zrównoważyć, czyli grać zarówno widowiskowo i zarazem osiągnąć cel. 

Czy ma Pan w głowie plan jak poprawić skuteczność piłkarzy?

– Aż takim czarodziejem to ja nie jestem. W poprzednim sezonie stosowane już były wszystkie możliwe warianty. Z Maćkiem Korzymem, Szymonem Skrzypczakiem i Jose Kante. To jest pozycja, nad którą będziemy pracowali, bo Ci chłopcy mają potencjał. Przytoczę przykład Kante. Wszyscy mówią, że nie potrafi strzelać bramek. On w Pracie strzelił 11 goli, a proszę mi wierzyć, że jeśli strzela się w 3 lidze hiszpańskiej tyle goli, to trzeba być niezłym piłkarzem. Cabrera z Korony tylu nawet na tym szczeblu nie strzelił. Ruben Jurado, którego miałem w Piaście, wtedy tylu nie strzelił, choć teraz zdobył ich 12. Być może są inne czynniki o których się nie mówi, a nie tylko jego indywidualne osiągnięcia. Jako trener patrzę na tych piłkarzy trochę inaczej, bo jeśli ktoś na poziomie Segunda B zdobywa 11 bramek, to proszę mi wierzyć, potrafi strzelać. Pozostaje pytanie, dlaczego nie może przełamać się w Zabrzu? Choć nie ukrywam, że na pozycję napastnika potrzebny jest transfer. Od pewnego czasu w Zabrzu na tej pozycji jest bolączka, dlatego musi być nowy zawodnik. 

Czy ma Pan już na oku takiego piłkarza, który zapewniłby przynajmniej kilka bramek?

– Ile ja bym dał za takiego piłkarza. Pierwszym etapem będzie scementowanie zespołu z zawodników mających kontrakt z Górnikiem. Trzeba się skoncentrować na tym co mamy, bo to jest nasze. Ekstraklasa też rozpoczyna rozgrywki dwa tygodnie wcześniej. Czasami nie ma sensu podejmować zbyt pochopnych ruchów, bo kontraktujemy kilku zawodników, a w momencie pojawia się jakaś okazja i znowu wrócimy do tego co było. W tym temacie trzeba zachować trochę cierpliwości. Wiemy kogo szukamy. 

Okrzyknięto Pana specjalistą od awansów. Gdzie tkwi klucz do sukcesu?

– Nie można się tym kierować. Klucz jest jeden, pracować i wierzyć w swój zespół. Wierzyć w pomysł, który teraz wprowadzamy, jednocześnie cały czas go retuszować i poprawiać. To jest sposób. Nikt nie wymyśli złotego środka, bo takiego nie ma. Systematyczna praca, korygowanie błędów, szukanie i rozwój indywidualny zawodników, których mamy w kadrze. Nie ma innej drogi, i na pewno nie pójdziemy na skróty. Górnik dziś potrzebuje długiej, mozolnej drogi, aby stworzyć solidne fundamenty pod solidny klub na lata. Droga na skróty nie jest dobra i widoczne to jest w sporcie.

Chcę zrobić wszystko, aby kibice wiedzieli jak będzie grał nasz Górnik. To ma być klub z którym się utożsamiamy i żeby każdy obserwator widział, że wszyscy chłopcy indywidualnie robią rozwój. Już od poniedziałkowego okresu przygotowawczego zaczynamy się przestawiać – oby jak najkrócej – na 1 ligowe realia.

Była to już ostatnia część naszego wywiadu. Trenerowi Broszowi dziękujemy za możliwość rozmowy, jednocześnie życzymy spełnienia głównego celu, czyli przywrócenia dawnego blasku Górnikowi.

Trenerze – powodzenia!

Pierwsza część rozmowy z trenerem Broszem: KLIKNIJ

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: sport.interia.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments