Łukasz Wolsztyński zdobył bramkę na początku spotkania Legii z Górnikiem. Radość piłkarzy, jak i licznych fanów Górnika, nie trwała długo. Sam piłkarz przyznawał, że czuł smutek po anulowaniu gola, ale podkreślił, że szanuje decyzję arbitrów, bo najważniejszy jest duch fair play, nawet kosztem ducha gry.
Roosevelta81.pl: Chwilę przed zmianą wyglądałeś jakbyś oddychał rękawami, zostawiłeś dużo zdrowia na boisku.
Łukasz Wolsztyński (pomocnik Górnika): – Zostawiłem dużo zdrowia to fakt, ale nie było ze mną tak źle. Odczuwałem zmęczenie, ale po chwili doszedłem do siebie, oczywiście szanuję decyzję trenera. Zależy mi przede wszystkim na dobru zespołu, a każda zmiana jest szansą pokazania się dla innych zawodników.
Jak to jest strzelić gola na Legii i po chwili dowiedzieć się, że jest on nieuznany?
– System VAR „skasował” mi zdobytą bramkę, trochę to zabija radość. Podbiegamy do naszych kibiców, razem z nimi i drużyną cieszymy się, by po chwili dowiedzieć się, że bramka jest anulowana. Jest to smutne, aczkolwiek chcemy iść w kierunku fair play. Bramka zdobyta nieprawidłowo, nie powinna być uznana, podobnie rzecz miała się z sytuacją z rzutem karnym. Nie będę komentował pracy arbitra, ponieważ nie jestem od tego. Sędziowie oglądający sytuację, na pewno zrobili to wiele razy i podjęli słuszną decyzję. Jest po prostu trochę smutno, bo była fajna radocha przez chwilę.
Oglądaliście w szatni z Igorem akcję bramkową?
– Nie, my skupiamy się przede wszystkim na grze, a nie decyzjach sędziowskich. Pewnie siedzi to gdzieś z tyłu głowy, ale skoro bramki nie było to trudno, nie przejmujemy się tym, po prostu idziemy po następną.
Kibice pomimo porażki podziękowali wam za mecz z Legią.
– Oni są zawsze z nami, cały sektor był wypełniony, fani wykupili wszystkie bilety. My cieszymy się z tego, że mamy wspaniałych kibiców, najlepszych w Polsce. Zawsze dopingują nas do końca, a ja jestem dumny reprezentując barwy Górnika.
Zabrakło wam doświadczenia?
– Trzeba przyznać, że Legia zagrała bardzo dobry mecz. Chcieliśmy grać swoją grę, nie do końca nam to wychodziło, w przeciwnym wypadku wierzę, że wygralibyśmy to spotkanie. Trybiki w naszej drużynie nie funkcjonowały tak, jak we wcześniejszych meczach, szkoda. Rywale przeskoczyli nas w tabeli, ale nie zwieszamy głów. Jesteśmy młodą drużyną i za chwilę to my możemy wrócić na pierwsze miejsce, nie ma na pewno mowy o żadnym kryzysie. Będąc pewni własnych umiejętności, na następny pojedynek wychodzimy po trzy punkty. Wierzymy w miejsce w pierwszej ósemce i okazję do kolejnej potyczki z Legią. Ten mecz, uważam, to był trochę przypadek.
Jak na was wpłynęły te niezaplanowane przerwy?
– Wiadomo, wybijały one trochę z rytmu, ale to samo mogą powiedzieć piłkarze Legii. Zawsze jest to jakaś przeszkoda, ale obie drużyny musiały się przystosować. Będąc w dużym wysiłku za chwilę stoimy i nogi wtedy dostają „w kość”. Gramy niemalże jednym składem od kolejki do kolejki, nie może już takiej super świeżości, ale absolutnie nie chciałbym się tym usprawiedliwiać. Mamy młode organizmy, przygotowane na grę co trzy dni.
Gospodarze czymś was zaskoczyli?
– Nie, wiedzieliśmy co grają, że prezentują się z meczu na mecz coraz lepiej. Raczej odczuwaliśmy to, iż legioniści podeszli inaczej, niż do pierwszego pojedynku. Dało się odczuć większy szacunek obrońców do mnie i kolegów z ataku, nie byliśmy dla nich jakimiś przypadkowymi piłkarzami. Grali twardo, momentami ostro, mocno skoncentrowani. Nawet patrząc na radość piłkarzy Legii po zdobytej bramce. Wdać było jak ten mecz jest dla nich ważny.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl