Łukasz Piszczek w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” opowiada o swojej sympatii do Górnika Zabrze. Obrońca reprezentacji Polski chwali pomysł Marcina Brosza na zabrzańską drużynę.
Spotykamy się na Śląsku. Była okazja pójść na mecz Górnika.
Łukasz Piszczek: – Akurat przyleciałem do Polski w zeszły piątek. Górnik grał z Koroną. Bartek Spałek (fizjoterapeuta zabrzan i reprezentacji Polski) załatwił bilety więc z chęcią poszedłem. Górnik wyglądał super w pierwszej połowie. Starał się wygrać drugą piłkę i z tego udało się stwarzać sytuacje. W drugiej Korona wyciągnęła wnioski. Siedziałem na trybunach z Damianem Baronem, moim kolegą z czasów gry w juniorach Gwarka, trenerem mojego LKS Goczałkowice. Jeszcze w pierwszej połowie, przy prowadzeniu 3:1, powiedziałem mu, że Górnik będzie miał problem, jeśli rywal zorientuje się, że trzeba rozciągnąć obrońców. Niestety tak się stało. Mecz bardzo ciekawy. A jak byłem w Lidze+Extra to mówili, że poziom polskiej piłki to dramat (śmiech).
Bo był pan w programie tuż przed zgrupowaniem kadry. Po tragicznie nudnej kolejce.
– Ale następna była zdecydowanie lepsza. W każdej lidze są takie wahania. Wiadomo, lubimy sobie trochę ponarzekać, ale ja staram się odnosić do polskiej ligi z szacunkiem.
Trenerski nos jest. No to jaki jest ten Górnik?
– Z tego co widziałem, starał się grać wąsko w obronie, zachować małe odległości między zawodnikami, co pozwala neutralizować ataki rywali. W ofensywie rozegranie od tyłu i dłuższe podanie, na połowie przeciwnika zbieranie drugich piłek i z tego kreowanie okazji podbramkowych. Fajnie się to oglądało. To generalny obraz Górnika. Nie chcę wchodzić w kompetencje trenera Brosza. Nie jestem w szatni. Nie wiem, jak pracuje, jaki ma plan. Tabela pokazuje, że robi dobrą robotę.
Od małego kibicował pan Górnikowi?
– Tak, taka tradycja w domu. Tata kibicował, ja siłą rzeczy też. Potem przeprowadziłem się z Goczałkowic do Zabrza. Jeszcze bardziej zacząłem się interesować klubem. Generalnie kibicowało się śląskim drużynom gdy przyjeżdżała do nas np. Legia. Jednak do Górnika pałało się największą sympatią.
Kiedy był pan na meczu pierwszy raz?
– Gdy trenowałem w Gwarku. W Górniku grał jeszcze Adaś Kompała, którego swoją drogą spotkałem na stadionie. Pierwszy mecz? Nie przypomnę sobie.
Znów zrobiła się wielka moda na Górnika.
– Zainteresowanie jest ogromne. Widać, że klub odżył. Nawet gdyby był niżej w tabeli, nie miałoby to wpływu na frekwencję. Śląskie środowisko jest bardzo podobne do Zagłębia Ruhry. Duże przywiązanie do regionu. Liczy się tradycja, duma, przywiązanie do drużyny – niekoniecznie aktualne wyniki i piłkarze. Nigdy nie wstydziłem się tego, że czuję się Ślązakiem. Jestem Polakiem, ale identyfikuję się ze środowiskiem, lokalne więzi są dla mnie ważne. Podoba mi się, jak budowany jest obecny Górnik. Skoro w zespole są piłkarze z regionu, kibice w naturalny sposób utożsamiają się z zespołem. Trener też jest stąd. Stawia na młodych. Fajnie, że taka formuła się sprawdza. Górnik pokazuje, że można w ten sposób odnosić sukcesy choć oprócz chęci muszą być umiejętności. Ci chłopcy je mają. Przyjemnie się na nich patrzy.
Przy Roosevelta są wychowankowie Gwarka.
– Szymon Żurkowski i Marcin Urynowicz. Jeszcze dwa czy trzy lata temu graliśmy przeciwko sobie w tradycyjnym zimowym meczu, w którym mierzy się obecna ekipa Gwarka przeciwko chłopakom z mojego rocznika. Marcin potrafił wsadzić taką bramkę, że głowa bolała, obojętnie z jakiej pozycji. Pewnie inaczej wyobrażał sobie przejście do seniorów. Napastnik ma trudno, bez względu na wiek jest rozliczany z bramek. Niechętnie stawia się na młodych snajperów. To problem. Nie ma goli, trener nie czeka, szuka innego rozwiązania. W dodatku Marcin ma silną konkurencję. Musi być cierpliwy. Nie brakuje mu umiejętności.
Za to bardzo dobrze radzi sobie Żurkowski. Macie jedną podobną cechę – świetne przygotowanie fizyczne, wybieganie.
– On chyba jest jeszcze mocniejszy ode mnie. Z tego co mówią przebiega ponad 14 km w meczu. To jego atut. Gdy oprócz czysto piłkarskich umiejętności dochodzi szybkie i mądre przesuwanie, wytrzymałość przez 90 minut, trener na niego stawia. Taki piłkarz to skarb. Oby jego talent się rozwijał. Ma potencjał. Powinniśmy mieć z niego duży pożytek.
Kto wie, czy nie spotkacie się w reprezentacji?
– Spokojnie. Niech skupi się na robocie. Wierzę, że nie zajmuje się spekulacjami, tylko ciężko pracuje.
W Górniku się nie spotkacie.
– Różne rzeczy zdarzają się w życiu, ale nie planuję. Mam kontrakt z Borussią do 2019 roku. Chcę go wypełnić. Tam zamierzam zakończyć karierę.
Źródło: Przegląd Sportowy
Foto: PZPN