Łukasz Mazur: Deklaruję, że jestem w stanie przejąć Górnika wraz z grupą inwestorów

Milo  -  5 kwietnia 2017 13:14
0
38584

Łukasz Mazur to prezes, który w ostatnich latach cieszył się największym zaufaniem kibiców. Sympatycy za jego kadencji czuli, że w Zabrzu dzieje się sporo dobrego, a po zaledwie roku nieobecności Górnik wrócił na największe piłkarskie salony w Polsce. – Moje poparcie wynikało z prostego powodu, zawsze byłem i jestem kibicem Górnika, oddałem temu klubowi swoje serce i nigdy go nie okradałem – wyjaśnia Mazur.

Roosevelta81.pl: Zastanawiał się pan kiedyś nad tym, jak zmienił się Łukasz Mazur na przestrzeni lat? Czego nauczyła pana praca w Górniku?

Łukasz Mazur (były prezes Górnika):Odpowiadając na pierwszą część: Broda mi urosła i schudłem. Mam swoją własną ocenę, ale nie mam zamiaru bawić się we własnego psychoanalityka. Trudno mi siebie oceniać, dlatego pozostawiam to innym. Czego nauczyła mnie praca w Górniku? Nigdy nie ufać urzędnikom.

Był pan prezesem cieszącym się największym zaufaniem kibiców „Wszyscy murem za Mazurem”. Z czego to wynikało?

– Nie wszyscy, bo nie ma osoby, która ma 100% poparcia. Nawet Kim Dzong Un w Korei Północnej ma tylko 99,97% poparcia. Moje poparcie wynikało z prostego powodu, zawsze byłem i jestem kibicem Górnika, oddałem temu klubowi swoje serce i nigdy go nie okradałem. Wydaje mi się, że to wystarczy. Ludzie widzą zaangażowanie, miłość do klubu i widzą to, że ktoś ukochanego klubu nie okrada. To w zupełności rzecz, która wystarczy.

Jest jakaś decyzja, której po czasie pan żałuje? 

– Zawsze znajdą się takie decyzje. Nie ma ludzi, którzy się nie mylą. Niektóre rzeczy zrobiłbym lepiej i przede wszystkim sprytniej. Natomiast, jeśli chodzi o decyzję, z którą się całkowicie nie zgadzam wewnętrznie – to takiej raczej nie ma. Wydaje mi się, że są to bardziej osiągnięcia paru rzeczy. Jestem mądrzejszy o środowisko piłkarskie i PZPN-owskie. W sposób mniej uczciwy, a bardziej korzystając z tego jak wspominane środowisko wygląda, mógłbym próbować rozwiązać kontrakty z piłkarzami, których w Zabrzu nie chciałem. Działałem wtedy z pewnym idealizmem. Myślałem, że racja jest po stronie tego, co jest uczciwy, a nie po stronie tego, co ma granat – dokładnie tak jak w filmie „Sami Swoi”.

https://www.youtube.com/watch?v=xeBQFy9DUUQ

Mówiąc o rozwiązaniu kontraktów ma pan na myśli m.in. Gorawskiego i Strąka?

– Tak, chodzi głównie o Strąka i Gorawskiego. Można było Strąka nagrać i gdzieś to puścić, jeśli chodzi o Gorawskiego to przegraliśmy z systemem. Później okazało się, że to ja miałem racje. Z resztą Gorawski sam się potem przyznał, że był kaleką i miał wymianę bioder.

Czy Łukasz Mazur wyleczył się już z „prezesowania”? Czy to wciąż otwarty rozdział?

– To jest pytanie do właściciela klubu. Mam swoje życie – to zawsze był mój klub i zawsze będzie jedyny w moim sercu. Nie kibicuje Realowi, Bayernowi zawsze tylko Górnik Zabrze. Odgrażam się, że kiedyś na emeryturze, jak znajdę chwilę czasu i żona nie będzie wiedziała – to Górnika kupię. Wszystko to pod jednym warunkiem. Musi być ktoś, kto będzie chciał go w końcu oddać.

Nowy stadion – nowe możliwości. A mimo wszystko poważnego inwestora nie widać. Czy faktycznie jest tak, że nie ma chętnych do inwestycji w Górnika?

– Ludzie są chętni do inwestycji w Górnika. W zeszłym roku spotkałem co najmniej dwóch inwestorów, którzy byli pytać i zostali odprawieni od pani prezydent. To nie jest tak, że nie ma chętnych na zakup Górnika, bo chętni są. Deklaruję, że jestem w stanie przejąć Górnika wraz z grupą inwestorów. Muszą zostać przedstawione warunki, które są warunkami rynkowymi. Jeśli ktoś przychodzi z bardzo konkretną ceną i pani prezydent mówi mu cenę dwukrotnie wyższą – która nie ma żadnego uzasadnienia – tylko po to, aby go spławić to nie ma, o czym mówić. Jeśli Górnik byłby do kupienia to gwarantuje, że chętnych jest kolejka. 

Kolejka chętnych to pewność, czy jednak pana przypuszczenia?

– Osobiście znam ludzi, którzy są gotowi zainwestować w nasz klub. Sam mam grupę ludzi, którzy chętnie zainwestowaliby i np. dokapitalizowali kwotą kilkunastu milionów złotych klub, przejmując w nim władze większościową, ale to jest nierealne.

Jakiś czas temu pojawiały się informacje, że miasto jest gotowe oddać Górnika.

– Jeśli pani prezydent dziś powie, że Górnik będzie do przejęcia za np. 12 milionów złotych, czyli odda klub temu, kto podniesie kapitał o 12 milionów złotych. To w tym momencie zgłaszam się i przejmujemy klub. To jest niemożliwe i możemy sobie to mówić w kategorii science-fiction, bo nawet jeśli powiem 200 milionów złotych, to ona odpowie 250 milionów złotych. To jest świetna wylęgarnia patologii urzędniczych. To jest świetna przechowalnia, dla ciotków, pociotków i różnego rodzaju nieudaczników. To jest świetny sposób na wyciąganie kasy i marnotrawienie 100 milionów złotych, które gdzieś się straciły w klubie.

Jednym z wymienianych warunków były tzw. „dobre ręce”.

– Jak pani prezydent może oddać klub w dobre ręce, skoro teraz jest w najlepszych rękach? Nie ma lepszych rąk niż pani prezydent. To jest dokładnie takie samo gadanie, jak o finansowaniu klubu przez stadion. Później okazuje się, że jakiś skuteczny dla Zabrza jest prokurentem firmy, która zarabia na cateringu, a nasz klub nic z tego nie ma. Papier jest cierpliwy, ptaszki ćwierkają, wiosna w pełni. Nie wiem, skąd w panu tyle optymizmu, że pani prezydent odda klub w „dobre ręce”.

Czy klub, w którym głównym udziałowcem jest miasto skazany jest na bylejakość? 

– Jest coś takiego jak statystyka i proszę zobaczyć statystycznie, ile klubów z większościowym udziałem miasta w ostatnim czasie zdobyło mistrzostwo? Muszę wszystkich zmartwić, bo żaden. Najbliższej był Piast Gliwice, ale to się już posypało. Piast Gliwice miał swój sukces dlatego, że rządy przejął w nim prywatny inwestor, proszę nie mylić tego z pakietem większościowym. Ten inwestor zatrudnił m.in. mojego serdecznego kolegę Artura Płatka i od razu był sukces. Odpowiedź urzędnika była taka, jeśli on zrobił sukces tzn., że wcale to nie jest takie trudne i sami to zrobimy. Oczywiście na efekty nie trzeba było długo czekać i wszystko schrzanili.

Nie brak opinii, że prywatny inwestor dziś jest, a jutro może go już nie być.

To największa bzdura, ponieważ prywatny inwestor działa we własnym interesie tzn. nie będzie działał na niekorzyść własnej spółki. Może mu nie wyjść w biznesie, tak jak niektórym nie wyszło np. Cackowi w Widzewie. Jak popatrzymy po prywatnych klubach, które były prowadzone: Śląsk – Solorza, który zdobył mistrzostwo, Lech, Lechia, Jagiellonia, Legia mistrzostwo, ostatnio również Pogoń prywatny klub, Cracovia, wcześniej Wisła, proszę na jednej szali postawić prywatne kluby, a na drugiej postawić Górnika Zabrze. Ktoś dopowie Ruch Chorzów, proszę bardzo, myśmy spadali, a tam w tym czasie, a to wicemistrzostwo, jakiś finał Pucharu Polski i cały czas gra w ekstraklasie, a my nie. Nawet w stosunku do sąsiadów zza miedzy, organizacyjnie przez te x lat nie mamy się czym pochwalić. Matematyka i statystyka jest nieubłagana. Nie trzeba zmyślać, wystarczy postawić obok siebie dwa słupki: Prywatny – Państwowy. Zobaczymy, co się bardziej opłaca. Na przykładzie państwowych GKS-u Bełchatów, Zagłębia Lubin z niesamowitymi pieniędzmi i zapleczem, które też jakoś cudów nie robi, Łęczna bez szału. Byłbym daleki od tego, że państwowy jest super, a reszta nie bardzo.

Średnio, co pół roku pojawia się wątek Artura Płatka w Górniku, a mimo to zabrzański klub pozostaje bez dyrektora sportowego…

– Są takie rzeczy bardzo ciekawe w Górniku, które pojawiają się stale, ale ludzie tego nie pamiętają, bo mają sklerozę. Pierwsze hasło przed wyborami to, że zawsze jest inwestor w Górniku. Ten inwestor już będzie w Górnika inwestował, tylko trzeba wybrać władzę, która aktualnie jest, bo tylko ona ma do niego kontakt. Ten temat zaczął oczywiście pan Lewandowski. Kiedyś była też mowa, że Górnik ma problemy finansowe, bo nie ma stadionu. Jak będzie stadion to rozwiąże on wszystkie problemy finansowe. To też się okazało nieprawdą. Artur Płatek jest kolejnym takim tematem, gdy nie wiadomo, co zrobić. Nagle pojawia się plotka, że Górnik rozmawia z Arturem Płatkiem. Myślę, że Artur Płatek jest często zdziwiony jak czyta o tym, że Górnik z nim rozmawia.

Górnik od pana czasów miał już 5 prezesów, a mimo to w każdej kadencji głośno jest właśnie o panu. Nawet w wywiadach z prezesem Sarnowskim pojawia się wątek Łukasza Mazura.

– To się nazywa kompleksy i nic na to nie poradzimy. To sprawa dla psychologa albo psychiatry. Właśnie dla tego rodzaju specjalistów. Nie wtrącam się nikomu do ust. Powiem więcej, prezesa Sarnowskiego nie oceniam źle. Uważam, że na sytuację, która jest w klubie to jest prezes dla pani Szulik idealny, czyli wierny, wierny, wierny. Uważam, że powinien zostać w klubie, bo w tej sytuacji właścicielskiej nie ma większego sensu zatrudniać nikogo innego. Pokazał to przykład Zbyszka Waśkiewicza.

Prezes Sarnowski twierdzi, że „Pożyczka Mazura” została spłacona dopiero pod koniec 2016 roku.

– Czyli w sposób oczywisty kłamie. Nie było takiej możliwości nawet z punktu widzenia warunków tej pożyczki. Gdyby taka pożyczka nie została wzięta, Górnik nie dostałby licencji na grę w ekstraklasie. To nie jest mój wymysł, a stwierdzenie faktów. Albo pożyczka podżyrowana przez firmę Allianz, co okazało się później bardzo słusznym posunięciem albo brak możliwości istnienia Górnika, bo bez licencji na grę w ekstraklasie – Górnika już by nie było.

Czyli twierdzi pan, że w tej pożyczce nie było możliwości tak długiej spłaty?

– Pożyczka była później przedłużana. Z tego, co pamiętam była na okres trzech lat, więc to mi się wszystko nie klei. Pożyczyłem bodajże 7 milionów. Pan Sarnowski – jest opłacanym przez podatników tylko urzędnikiem miejskim – który dostał obietnice 30 milionów, wcześniej podobną kwotę z obligacji otrzymał pan Pałus. Nagle wszyscy – pamiętajmy, że Pałus też spłacał pożyczkę 7 milionów – spłacają kolejnymi 30 milionami, te 7 milionów w dodatku rok w rok. Zastanawiam się jak to możliwe, może jakaś denominacja? Czytam takie różne bzdury, ale mnie to ani ziębi, ani grzeje. Mnie to najbardziej bawi.

IV ligową teorię głosił pan już za czasów ekstraklasy, kolejne potężne dofinansowania ze strony miasta, jednak poprawy finansowej wciąż nie widać. W dodatku nieudolne decyzje spowodowały, że Górnik znów znalazł się o klasę niżej.

– Problemem nie jest zdiagnozować coś, co się już stało. Zarządzanie – w tym temacie jakieś pojęcie mam, bo zawodowo zarządzam różnymi rzeczami – polega na przewidywaniu możliwych scenariuszy i uprzedzaniu wypadków. Sprawa była dosyć prosta, bo było wiadomo, dokąd to wszystko zmierza bez pomocy Allianz. Prawda jest taka, że mówiłem to w innych warunkach formalnych, czyli w sytuacji, kiedy Allianz zdecydował się wycofać z finansowania, a nie było wtedy wiadomo jak bardzo w klub zdecyduje się wejść miasto. W tej sytuacji, która potem nastąpiła, mianowicie miasto mocno weszło do klubu uważam, że udało się to sensownie obronić. W tym momencie mówimy jednak o zupełnie innej sytuacji, czyli o tym jak miasto zarządzało, a w zasadzie nie zarządzało pieniędzmi mieszkańców – to już jest kryminał. Tego słowa zupełnie się nie boję.

Czy głównym problemem Górnika jest to, że zbyt dużo osób chce ugrać kosztem naszego klubu swoje prywatne interesy? 

– Taka jest od zawsze moja opinia. Nie ma w klubie od dawna na stanowiskach kierowniczych ludzi, którym zależy na Górniku. Jeśli ktoś żyje wyłącznie z klubu, to zawsze dla niego będzie podstawowym źródłem utrzymania. Idealna sytuacja jest taka, w której ktoś nie jest uzależniony od wypłat z klubu.

W opinii kibiców nie brakuje określenia „studnia bez dna”, gdy kolejny raz pojawia się informacja o pieniądzach z miasta. Czy widzi pan ratunek dla Górnika?

– Mam nadzieję, że jest ratunek dla Górnika i musi być ratunek dla Górnika, bo to cały czas jest mój klub. Ratunkiem dla Górnika jest przegranie wyborów przez ekipę pani Szulik i to jest sprawa zero-jedynkowa. Przegranie wyborów przez ekipę pani Szulik to jest ratunek dla Górnika. Tylko wtedy nowa ekipa nie będzie bała się pokazać patologii starej ekipy. Górnik nie jest do wzięcia, gdyż wszyscy boją się ujawnienia kwitów i wszystkich trupów w szafie.

Tylko, że nie widać osoby, która mogłaby być konkurentem w wyborach.

– Mam to szczęście, że nie mieszkam w Zabrzu i chłopaki świetnie bawią się nie za moje. Zabrze jest miastem, które jest dosyć bierne społecznie. Brakuje konkurenta i brakuje organizacji. Zawsze miałem nadzieję, że ruch kibicowski wyłoni jakiegoś konkurenta, który będzie mógł skutecznie rywalizować z panią Szulik.

Przy kolejnym spadku pojawiły się głosy, że degradacja mimo wszystko może wyjść klubowi na dobre. Efektów tego twierdzenia nie widać..

– Jak słyszę takie głosy ekspertów, to mi się nóż w kieszeni otwiera. To była bzdura, że Górnikowi pomoże spadek. Jeszcze nikomu nie pomogło kilka milionów złotych mniej w kieszeni, a raczej zaszkodziło, jeśli oczywiście chce się być bogatym i zasłużonym klubem. To jest bajdurzenie dokładnie tak, jak z poruszoną wcześniej sprawą pożyczki. To jest bajdurzenie pijanych krasnoludków, że spadek pomoże. Nie ma takiego czegoś jak katharsis, jeśli jest połowiczne. Katharsis może być tylko całościowe. Górnik ugrzązł w środku tabeli, ale ja wciąż wierzę w awans. Widzę, co wyprawia ta cała pseudo-czołówka I ligi, gdzie poziom czasami jest IV ligowy. Człowiekowi się w głowie nie mieści, jak można być tak słabym.

Czy Górnik ma skład na awans? Najbardziej doświadczeni piłkarze wyglądają na mocno wypalonych. 

Może trzeba ich obudzić, może niektórych trzeba zmienić, są różne sposoby motywowania. Negatywne – można straszyć lub pozytywnie – motywować. Nie jestem w środku, nie widzę jak wygląda szatnia. Górnik nie ma gorszego składu niż cała I liga. Na pewno ma lepszy skład niż Kluczbork i widzimy, że nazwiska nie grają.

Hipotetyczna sytuacja, jak reaguje Łukasz Mazur, którego klub na 11. kolejek przed zakończeniem sezonu I ligi grzęźnie w środku tabeli, w dodatku przegrywa z ostatnim Kluczborkiem

– Łukasz Mazur reagował w podobnej sytuacji po porażce z Sandecją 1:2 na wyjeździe. Przede wszystkim rozmowa z trenerem i zawodnikami, których postawa budzi największe wątpliwości. Wyniki tej rozmowy decydują o tym, co dzieje się dalej. Wtedy nam się udało, a moim rozmówcą był Adam Nawałka, pomogła nam też przerwa w rozgrywkach. Coś trzeba zrobić i zawsze wszystko rozpoczyna się od rozmowy. Jeżeli odpowiedź osoby pytanej o przyczynę takiej porażki i takiego stanu rzeczy jest niezadowalająca to trzeba podjąć dalsze kroki. Najważniejsze jest pytanie, czy ktoś jest w stanie postawić diagnozę i czy jest w stanie wskazać drogę wyjścia z takiej sytuacji. Jeżeli trener i zawodnicy nie wiedzą, jak z takiej sytuacji wyjść to trzeba im wskazać drogę w inny sposób.

Czy Górnikowi brakuje autorytetów?

To jest pytanie retoryczne.. Jeżeli za przeproszeniem za transfery ma odpowiadać pan Lewandowski, który wcina się do transferów, jeżeli klubem zarządza pani Mańka-Szulik, a rzecznikiem jest niejaki pan Gruszka – to, o czym my w ogóle mówimy? Każda organizacja, jeżeli chodzi o klub piłkarski wymaga przywództwa.

W grudniu pojawiła się informacja, że szefem skautingu Górnika został pan Roman Kaczorek – w przeszłości związany z Lechią Gdańsk. Kibice głośno zastanawiali się, czy na Śląsku nie mamy odpowiednich fachowców?

– Prezes Sarnowski jest urzędnikiem miejskim i zachowuje się tak, jak każdy urzędnik tzn. zatrudnia swoją najbliższą rodzinę, kolegów i znajomych królika. To jest normalne zachowanie urzędnika, jeśli ma odrobinę kompetencji to stara się jak najwięcej wyszarpać dla swoich.

Czytał pan oświadczenie kibiców, w którym domagają się kar finansowych dla piłkarzy?

– Czytałem, typowe bicie piany. Nie oświadczeniami zmienia się klub – nie na tym to wszystko polega. Tym bardziej nie jest to już niestety oświadczenie, mówię to z wielkim bólem serca, dawnego Stowarzyszenia Klub Sympatyków Górnika Zabrze, które mówiło i było jednym głosem całego środowiska. Czytałem wypowiedź pana Oślizło na temat tego oświadczenia i też się zgodzę, proszę sobie wyobrazić, że zarząd klubu się na to zgadza.
Jaki idzie przekaz? Zarząd klubu nie dość, że jest uzależniony od pani Szulik – w tym momencie nie ma nikt nic do gadania, bo to pani prezydent rządzi – to kibice mówią mu jeszcze, co ma robić w klubie. Nie mówię, że jest popychadłem, ale jest popychadłem z każdej strony. Strategicznie ktoś chciał pokazać, że nam zależy, ale wydaje mi się, że nie tędy droga do poprawy sytuacji w Górniku.

To druga taka inicjatywa kibiców w tym sezonie. Pierwsza to żółte kartki, które kibice pokazali właścicielowi podczas jesiennego meczu z Bytovią.

– Nie żebym się śmiał z tych żółtych kartek, to była raczej kartoniada i chyba o to chodziło. Kiedyś była na trybunach zabawa w canarinhos, bardziej latyno-amerykańskie klimaty, gwizdki, nie gwizdki itd. Może to był jeden z elementów takiej oprawy? Bądźmy poważni. Rozmawiajmy o inicjatywach poważnych, a nie o tym, że ktoś wpadł nagle na pomysł, żeby pomachać żółtą kartką. Śmieszne, dowcipne i tak naprawdę pokazujące, że nie wiadomo, kto się pod tym wszystkim podpisuje.

Legendy Górnika twierdzą, że może dojść do ingerencji kibiców w wyjściowy skład.

Mam ogromny szacunek do klubowych legend, ale wolałbym, żeby zamiast mówić o ingerencji kibiców w wyjściowy skład i trochę przesadzać, wsparły inicjatywę Socios, która ma na celu zwiększenie wpływu kibiców i finansowanie klubu przez kibiców Górnika Zabrze. Może warto ich zapytać, co sądzą o takiej inicjatywie Socios i czy ją popierają?

Inicjatywa Socios na początku bardzo dynamicznie się rozwijała, aktualnie znacząco osłabła.

Zawsze jest tak, że na początku jest entuzjazm. Dla przykładu wielką rewolucję rosyjską wygrała bardzo niewielka partia bolszewicka. Wbrew pozorom ruchy masowe są dużo mniej skuteczne niż małe zwarte grupy, które wiedzą czego chcą. Wierzę w to, że Socios jeszcze będzie istotną siłą i będzie stanowiło w przyszłości o sile zabrzańskiego klubu, czego im życzę. Pamiętajmy, że są to przecież kibice Górnika. Chciałbym, żeby Górnik oficjalnie poparł inicjatywę Socios i jeśli klub wykona taki krok to wtedy mi zaimponuje.

Czy jest jakaś decyzja zarządu z ostatnich 12 miesięcy, która przypadła panu do gustu?

Wielkim plusem było zatrudnienie Marcina Brosza i tej decyzji będę jak najbardziej bronił. Sprawa z Sadzawickim, niektórzy mówili, że zarząd brzydko się zachował. Uważam, że zachował się bardzo racjonalnie i rozsądnie, bo tu nie chodzi o interes zawodnika tylko o interes klubu. Tych decyzji jest całkiem sporo, niestety są one mało istotne albo nie mają wpływu na bieżące zarządzanie klubu. To nie jest tak, że jest tylko krytyka, są pozytywne rzeczy, ale jest to 5-10%, więc zdecydowanie za mało, żebyśmy Górnika wyprowadzili na prostą.

„Całe zło Górnika to Łukasz Mazur”. Podoba się panu takie określanie?

Mi to stwierdzenie nie przeszkadza, mogę być złem wcielonym i tu nie chodzi o mój interes, ponieważ swoich interesów dobrze pilnuję. Jest mi w życiu bardzo fajnie i wygodnie, gdyby jeszcze Górnik wygrywał to wtedy byłbym szczęśliwy. Tym bardziej, jako człowiek słowny, kiedyś powiedziałem, że na mecz nie pójdę, bo nie będę wspierał żadną swoją złotówką reżimu pani Szulik. Nie chodzę na mecze, oczywiście póki rządzi największa szkodniczka w historii Górnika Zabrze, tak należy stwierdzić patrząc chociażby po ilości spadków z ekstraklasy i zadłużenia, do którego doprowadziła klub. Szkoda mi tego, bo mam dzieci, które chętnie wziąłbym na mecz, ale słowo się rzekło. Przyznam, że ciągnie człowieka, żeby być z klubem, nawet gdy przegrywa, ale niestety.

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Dariusz Kulesza

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments