Luka Zahović należy do kluczowych graczy Górnika Zabrze. Słoweński napastnik w tym sezonie strzelił już sześć bramek i dołożył trzy asysty. W wywiadzie opowiada m.in. o Motorze Lublin, rosnącej formie Górnika, swoich aspiracjach na ten sezon oraz zdradza, dlaczego ma problemy z sąsiadami.
Przed Górnikiem bardzo ważny mecz z Motorem Lublin. Po zwycięstwie w Gdańsku warto pójść za ciosem i odrobić kolejne stracone jesienią punkty.
– Zawsze po zwycięstwie atmosfera jest lepsza. Kiedy przegrywasz, morale może nieco spaść, a każda wygrana dodaje dodatkowej motywacji. Taki jest sport i taka jest piłka, że każdy chce wygrać. Z Motorem czeka nas ważny mecz, ale każde ze spotkań, które rozgrywamy w lidze ma tę samą wartość. Można zdobyć tylko i aż trzy punkty. Mam nadzieję, że nam się to uda w sobotę uczynić.
Jak oceniasz sobotniego rywala? Wysoka pozycja beniaminka z Lublina, to mimo wszystko spora niespodzianka.
– Motor, to bardzo fajna drużyna. Widać, że na boisku czują się dobrze, dobrze grają. Mają swój styl, a atmosfera też jest bardzo dobra. Zawsze fajnie się patrzy na drużyny, które wchodzą do Ekstraklasy z I ligi i wiedzą, co chcą grać. Mają swój styl i tożsamość.
Aktualnie macie na koncie 37 punktów. Strata do czołówki nie jest duża, a patrzeć w dół raczej ze strachem nie musicie.
– Nie chcę patrzeć na nasze miejsce w tabeli w trakcie sezonu. Zróbmy najpierw wszystko, co możemy, by tych punktów zdobyć jak najwięcej, a potem przekonamy się co nam to da. Czwarte miejsce daje awans do Ligi Konferencji i mam nadzieję, że uda nam się o tę pozycję powalczyć. Fajnie byłoby móc zagrać w pucharach.
Jak dziś potencjał Górnika ma się do tego, czym drużyna dysponowała jesienią?
– To nie jest pytanie do mnie. Ja jestem w Zabrzu po to, by pomóc drużynie i pokazać jak najwięcej swoich atutów na boisku. ”Rasi” i ”Norbi” odeszli z klubu zimą, podobnie było dużo zmian latem. Taka jest piłka, że zawsze piłkarze do klubu przychodzą i odchodzą. Bez względu na wszystko, musimy dać z siebie co najlepsze i wygrywać jak najwięcej spotkań.
W Górniku zanotowałeś dotychczas sześć bramek i trzy asysty. To bilans, który Cię zadowala?
– Mogły być te liczby lepsze, ale najważniejsze jest dla mnie dobro drużyny. Jasne, że chciałoby się strzelać i asystować jak najwięcej, ale jeżeli drużyna będzie dobrze grała w piłkę, to i liczby przyjdą.
W Zabrzu Twoja rola, to nie tylko strzelanie bramek, ale ciężka praca w ofensywie. Często w polu karnym rywala jesteś osamotniony, a największe wsparcie masz w skrzydłowych.
– W Górniku zawsze byli szybcy skrzydłowi, którzy umieli zrobić bardzo dobrą robotę w ofensywie. W tym sezonie brakowało nam trochę szczęścia, bo tych sytuacji, w których piłka mogła wpaść do bramki było mnóstwo. Gdybyśmy mieli więcej szczęścia i pewności siebie, to punktów i bramek mogło być znacznie więcej. Przez cały tydzień pracujemy nad tym, żeby stwarzać jak najwięcej sytuacji pod bramką rywala i umieć zamieniać je na bramki. Mam nadzieję, że ta praca zaprocentuje w następnych meczach.
W Gdańsku zanotowałeś dość szczęśliwą asystę przy bramce Erika Janży. Wielu jednak nie przypisywało Ci intencji ostatniego podania…
– To była asysta, nie było tutaj przypadku. To co chciałem, to zrobiłem (śmiech). Za dwa miesiące już nikt nie będze pamiętał, jak ta asysta wyglądała. Najważniejsze, żeby Górnik miał punktów ile trzeba, by być wysoko w tabeli.
Erik Janża ostatnimi czasy regularnie jest powoływany do reprezentacji Słowenii. Nie żałujesz, że Twojego nazwiska na tej liście brakuje?
– Zawsze decyzja należy do selekcjonera. Ja jestem zadowolony ze swojej formy i liczby minut, jakie spędzam na boisku. Grałem już w reprezentacji Słowenii przez 7-8 lat, teraz nie jestem powoływany, ale jeżeli będzie mi dane wrócić bardzo będę się cieszył. Jeżeli tak się nie stanie, mam robotę do wykonania w Górniku.
Przed Słowenią baraże o utrzymanie w dywizji B Ligi Narodów ze Słowacją. Myślisz, że drużyna wyjdzie zwycięsko z tego dwumeczu?
– Nie wiem zbyt dużo o reprezentacji Słowacji. Wiem, że nasza kadra jest mocna, mamy wielu bardzo dobrych zawodników. Ta reprezentacja od dłuższego czasu ma swój trzon i razem walczy o jak najlepszy wynik. Morale są bardzo dobre, atmosfera także. Mam nadzieję, że wyjdziemy z tych baraży zwycięsko.
W szatni Górnika z Matusem Kmetem mieliście okazję porozmawiać o tym spotkaniu?
– Nie za wiele o tym meczu rozmawialiśmy. On wie, że Słowenia wygra. Nie ma co tu dużo gadać (śmiech).
Twój tata gościł już przy Roosevelta? Jako były piłkarz na pewno żywo się interesuje Twoimi poczynaniami…
– Był już latem, kiedy graliśmy z Pogonią. Z natury jak nas oglądał na żywo, to graliśmy na wyjeździe, ale na bieżąco jest z tym jak mnie i Górnikowi idzie.
W piłkę grał dziadek, w piłkę gra tata. A Twój syn też ma smykałkę do futbolu?
– Ma na razie sześć lat i daleko jest od tak dalece idących wniosków. Lubi piłkę, często kopie. W domu mamy przez to problem z sąsiadami, którzy mieszkają pod nami. Nie będę na niego nakładał presji. Jak będzie chciał spróbować, zawsze może zacząć chodzić na treningi. Widać, że ma do tego serce, ale podchodzę do tego ze spokojem.
Wielu zastanawia się z czego wynika sportowy fenomen Słowenii. Kraj, który ma zaledwie 2 miliony mieszkańców, jest świetny w wielu sportach, od siatkówki, przez pływanie, koszykówkę, narciarstwo, skoki… Z czego to wynika?
– Dobre pytanie, nie wiem. Na pewno jesteśmy genetycznie dobrze zbudowani. Średnia wzrostu, to chyba 1,82 metra, więc podobnie jak w Polsce. Dzieci dużo czasu spędzają na dworze. Kiedy ja byłem mały, wychodziłem z domu o 07:00 rano i wracałem o 21:00. Grałem w siatkówkę, w piłkę, jeździłem na rowerze. Zimą często jeździliśmy na narty, bo mieliśmy blisko w góry. Ludzie lubią sport i mam nadzieję, że to się nie zmieni, bo to piękna rzecz w naszym kraju.
Kibice ze Słowenii potrafią też tworzyć świetną atmosferę na trybunach. Ale są też wybredni…
– Lubimy różne imprezy, ale na uwagę kibiców na Słowenii trzeba sobie zasłużyć. W Polsce jest z tym inaczej. Byłem latem w Opolu na meczu futsalu, gdzie grała Słowenia mecz towarzyski. Hala się wypełniła, była świetna atmosfera. Bardzo fajnie było to zobaczyć na własne oczy. Gdyby taki mecz rozgrywali w Słowenii, przyszłoby sto osób. Ale jak już nasza drużyna osiągnie sukces i o coś walczy, to z miejsca naród się budzi do kibicowania. W Polsce zawsze to bardzo szanuję, że bez względu na rangę meczu czy wydarzenia, kibiców jest mnóstwo i świetnie się bawią. Do dziś wspominam atmosferę,, którą stworzyli w Spodku na naszym turnieju halowym.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl
Luka w jakich barwach? Planujesz przenosiny ,zejdź na ziemię.
Możę ktoś powie Zahovicowi że 4 miejsce nie gwarantuje kwalifikacji do europejskich pucharów, nie w tym sezonie.
Oczywiście, że od następnego sezonu… Mistrz IV runda el LM, wicemistrz kw LM od II rundy, 3 miejsce LE, PP i 4 miejsce LKE
Fajny,miły chłopak.
Jak przechodzi przez ulice na trening zawsze pogada.
Jest 1 warunek żeby Górnik grał w Pucharach.
Sprzedaż Górnika ZARYSOWI i Łukaszowi.
Sprzedaż jest jednak hamowana przez miasto.Więc nic nie bedzie z Pucharów ani teraz ani w przyszłości. Przestanmy się łudzić i liczyć ile to punktów jeszcze trzeba zdobyć albo żal tych punktów straconych bo one by nas przybliżały do Pucharów.
To nie jest bajka ze szczesliwym zakończeniem.To są realia …..a one są takie ze kilka osób dla własnych chorych korzysci blokuje wyzwolenie potęcjału tego klubu.
Z ich powodu dziesiątki tysięcy osób jest pozbawionych czegoś bardzo dobrego.
Luka …..zeby grać w Pucharach to musisz zmienić klub.
Pazerni ludzie we władzach miasta nie dopuszczą do tego.
Żeby grać w pucharach Górnik musi wygrywać. Żeby Górnik wygrywał musi strzelać bramki. A do strzelnia potrzebny jest skuteczny napastnik… Luka fajny chłopak, jak przychodził do Górnika tliła się w człowieku nutka nadziei że, w końcu będziemy mieć snajpera na wyższym poziomie niż Piotr K.
Niestety póki co ani Luka ani ten pożal się boże drugi snajper nie gwarantują Górnikowi brameczek….
Ni3stety 4 miejsce nie daje europejskich pucharów w tym sezonie. Ale zawsze można to 4 miejsce zgarnąć