W niedzielnych derbach Śląska Górnik Zabrze podejmie Piasta Gliwice. Spotkanie z rywalem zza miedzy jest najlepszą ku temu okazją, by wspomnieć najbardziej znanego „Łowcę Kurczaków” w trójkolorowych barwach.
Stanisław Sętkowski, bo o nim mowa jest swoistą ikoną kibiców Trójkolorowych. Popularnego „Smolenia” – który odszedł od nas 13 lipca 2021 roku – nie w sposób było nie znać. To on rozsławił na całą Polskę tradycję przyznawania najlepszemu piłkarzowi Górnika w danym meczu klatki z żywym drobiem.
– Drób jest z mojego kurnika. Kupuję pisklęta i hoduję je najlepiej jak potrafię. Mój rekord, to 20,5 kg. Takiego indora dostał kiedyś Piotrek Madejski po derbach z Ruchem Chorzów – wspominał Stasiu.
Co ciekawe, choć przez kilkanaście lat Stanisław Sętkowski rozdał piłkarzom grubo ponad sto okazów drobiu, nigdy z jego ręki żadnemu kogutowi czy kaczce pióro z głowy nie spadło. – Nie mam do tego serca, by mój własny drób ubijać. Kiedy piłkarz o to prosi, to oddaję go sąsiadowi. On go zabija, sąsiadka patroszy i gotowego do przyrządzenia oddaje najlepszemu zawodnikowi – wyjaśnił legendarny kibic Górnika.
Stadion im. Ernesta Pohla był jego drugim domem. Codziennie skoro świt pojawiał się na Roosevelta i rozpoczynał swoje rytuały…
– Roboty nigdy nie brakuje. Zawsze rano karmię klubowe koty, potem myję piłkarzom auta, czasami z kimś pogadam albo pojadę coś komuś załatwić na mieście – wyliczał „Smoleń”, który po Zabrzu poruszał się charakterystycznym Polonezem z wycieraczkami postawionymi pionowo. Co ciekawe, samochód Sętkowskiego dalej znajduje się na Arenie Zabrze. Jest zaparkowany na parkingu podziemnym i niewykluczone, że niegdyś będzie stanowił nie lada atrakcję turystyczną.
– Lubię robić chłopakom żarty. Nigdy żaden z nich się o to nie złości. Najbardziej zdziwiony był postawionymi wycieraczkami Daniel Gołębiewski, ale on był z Warszawy i nie musiał wszystkiego rozumieć – uśmiechał się Sętkowski.
Pseudonim „Smoleń” 82-latek przejął ze względu na niezwykłe podobieństwo do popularnego niegdyś, także nieżyjącego już Bohdana Smolenia, znanego m.in. z roli Edzia listonosza w „Świecie Według Kiepskich”. – Kiedyś byliśmy z Tadkiem, kierowcą Górnika, odebrać jednego z piłkarzy z lotniska na Okęciu. Moje pojawienie się w porcie lotniczym wprowadziło duże ożywienie wśród zgromadzonych tam ludzi. Chcieli sobie ze mną robić zdjęcia – przekonywał.
Obok klatki z drobiem nieodzowne wyposażenie Sętkowskiego stanowił dzwonek, którego dźwięk rozlegał się na trybunach naszego stadionu gdy zawodnicy wychodzili na murawę, zaprezentowali udaną akcję w ofensywie czy obronie, a najdłużej rozbrzmiewał po zdobytej bramce.
– Dzwonek miałem z Jasnej Góry, dostałem go od znajomego Paulina – zapewniał mrugając okiem Sętkowski, choć skąd tak naprawdę znalazł się on w jego rękach nigdy się nie dowiemy. – Kiedyś w Krakowie, na starym stadionie Cracovii o mało za to nie oberwałem. Najczęściej jednak ludzie reagują pozytywnie. W Bełchatowie nie mogłem oglądać meczu, bo kibice oblegli mnie ze wszystkich stron i chcieli sobie robić ze mną zdjęcia – wspominał Stasiu, który po prostu lubił ludzi.
Prawdziwą furorę „Smoleń” wywołał wiosną 2009 roku, kiedy na starym stadionie Piasta Gliwice pojawił się… w barwach Górnika i bez kompleksów lawirował między zdezorientowanymi fanami klubu z Okrzei.
– Po chwili zrobiło się nieprzyjemnie. Podeszło do mnie kilku kibiców w barwach Piasta i wrzucili mi czapkę do śmietnika, ale nie dałem się. Przywaliłem jednemu i drugiemu z pięści, a potem skuła ich policja. Najpierw jednak wyjęli mi czapkę z kosza i grzecznie przeprosili – opisywał z ożywieniem Sętkowski.
Po tej akcji Torcida przy okazji kolejnego meczu z drużyną z Gliwic przygotowała na cześć Stasia efektowną oprawę. Za jej sprawą Stasiu zyskał miano „Łowcy Kurczaków”.
Zobacz oprawę zadedykowaną „Smoleniowi”
Graj i wygrywaj z nami na betcris.pl
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl