Leszek Ojrzyński: Mogliśmy zdobyć nawet cztery bramki

Luq  -  25 sierpnia 2015 18:46
0
1304

ojrzynski3_termalica_gornik_1516
– Chwała chłopakom, że nie kalkulowali i to jest sygnał dla nich, bo w piłkę potrafią grać, ale musi to być z ambicją i agresją –
mówi Leszek Ojrzyński, trener Górnika, w rozmowie z Roosevelta81.pl

Roosevelta81.pl: Czy dopiero ta „wędka” musiała zadziałać żeby Górnik grał lepiej?

Leszek Ojrzyński: – Nie tylko „wędka”. Głupio stracone bramki po stałych fragmentach gry. Dwa strzały z dystansu, jeden po rzucie wolnym gdzie wpadła piłka bezpośrednio do bramki. Drugi po rykoszecie, a jeszcze był trzeci stały fragment gry po aucie, na szczęście Kasprzik to obronił bo nie daj Boże było by 0:3. Uczulamy chłopaków, tu musi być charakter, tu musi być agresja przy kryciu, odpowiedzialność. Tego zabrakło i musieliśmy gonić wynik. Zagłębie grało sobie spokojnie. Zamurowało się, grali od tyłu na swojej połowie a wtedy się gra nerwowo. Mimo że gramy u siebie, przegrywając 0:2 nie było tego polotu w grze ofensywnej. Gra była szarpana, mieliśmy jakieś sytuacje, ale tak naprawdę w pierwszej połowie oddaliśmy tylko jeden strzał celny z tego co pamiętam. No i trudno, minęła pierwsza połowa. Na całe szczęście była druga. W niej przez 30 minut graliśmy naprawdę bardzo dobrze i mogliśmy zdobyć nawet cztery bramki, udało się dwie i w końcowym aspekcie zdobyliśmy jeden punkt. Chwała chłopakom, że nie kalkulowali i to jest sygnał dla nich, bo w piłkę potrafią grać, ale musi to być z ambicją i agresją. Musi być odwaga przede wszystkim, to wtedy można zdziałać bardzo dużo. Szkoda, że końcówka trochę nam nie wyszła, bo niektórzy mieli problemy z bieganiem, tyle z siebie dali.

Nawiązując do tej ambicji, to czy Gwaze i Skrzypczakowi jej zabrakło i dlatego zostali ściągnięci już w pierwszej połowie?

– Nie. To był sygnał dla drużyny. Musiałem postawić na dwóch zawodników, którzy krzykną, przytrzymają piłkę, pokażą charakter w trudnej sytuacji, bo byliśmy w bardzo trudnej sytuacji. Znam Olka, chociaż nigdy z nim nie pracowałem, znam Korzyma. Wiem, że oni nie pękną, będą dalej się starać i dlatego padło na tych dwóch zawodników, żeby weszli bo goniliśmy wynik. To było ryzykowne ale coś ci zawodnicy dali. Można powiedzieć, że mogli dać jeszcze więcej, ale tak jak wspomniałem wcześniej, oni przyszli do nas późno. Nie są przygotowani w stu procentach, ale mają serce, mają umiejętności i od tego trzeba zacząć. Tak jak wspomniałem, była mniejsza rywalizacja, teraz tą rywalizację mamy większą, no i czekamy na następny mecz, bo to było dla mnie mega doświadczenie, zagrać  jako gospodarz, jako trener drużyny Górnika na tym stadionie. Dziękuję kibicom, że wierzyli w drużynę, przynajmniej było to słychać i byli za Górnikiem. Chłopakom na pewno też to pomogło. Po to tu też jesteśmy, żeby się wspierać, wycisnąć z chłopaków jak najwięcej, żeby godnie reprezentowali klub i na pewno wyniki też przyjdą o wiele lepsze.

Po tych wzmocnieniach niektórym zawodnikom ciężko będzie o meczową osiemnastkę, nie mówiąc już o pierwszej jedenastce.

– Niektóre absencje zdeterminowały kontuzje – Iwan, Przybylski. Gdyby nie to, prawdopodobnie Kwiek i Janota graliby w rezerwach, bo nie są przygotowani tak jak wspomniałem. Musimy budować ich formę, żeby po tej przerwie na kadrę, mieć jak najwięcej przygotowanych zawodników optymalnie i dlatego kontuzje trochę nam te plany pokrzyżowały, bo ci chłopcy trochę innym rytmem by się przygotowywali. Ale co zrobić, dobrze, że ci chłopcy przyczynili się do zdobycia jednego punktu bo byli na boisku.

Jest Pan zadowolony z postawy Grzegorza Kasprzika, bo wydaje się, ze przy pierwszym golu mógł się lepiej zachować?

– Tak się wydaje, że mógł zrobić zdecydowanie więcej, a ta bramka, podobnie jak w meczu z Termalicą, padła na początku meczu i trochę morale w drużynie spadło, bo było to widać. Była nerwowość, a druga bramka to już w ogóle dobiła. Czasami, któryś zawodnik do drugiego zbyt nerwowo reagował. Dobrze, że to się jakoś uspokoiło w przerwie i wyszliśmy z innym nastawieniem, bo już pierwsza akcja, gdy Gergel mijał bramkarza, to już można było z tego coś wycisnąć, plus jeszcze inne sytuacje. Ale to już historia. Pracujemy dalej i oby ci zawodnicy byli zdrowi, których dzisiaj widzieliśmy, bo tego zdrowia zostawili dużo i żeby nie odbiło się to potem na kondycji czy jakiś urazach bo kilku narzeka.

No właśnie z Grendelem chyba jest spory problem w tej kwestii. Miał nie grać.

– Zagrał, zaliczył asystę do „Sobola”, a to była bramka, która dała nam ten impuls. Zrobił też swoje z rzutu karnego i bardzo się cieszę, choć było widać, że też pod koniec nadawał się do zmiany. Dobrze, że dociągnęliśmy, bo już były dziury i Olek grał jako defensywny pomocnik. Też zaryzykowaliśmy, bo przy stanie 2:2 mogliśmy wstawić stopera i przesunąć Dancha do środka za Sobola i byśmy nie obniżali składu, bo to było ryzyko, gdy w Zagłębiu na boisku był już Dąbrowski i Sobków. Zagraliśmy jednak z Janotą, bo liczyłem, że wejdzie w pole karne, zagra pod stały fragment, czy odda strzał. Kilka jego dobrych akcji widzieliśmy, ale chyba zabrakło zgrania, czy odpowiedniego momentu na oddanie strzału.

Z nowych zawodników, który jest najbardziej przygotowany do gry fizycznie?

– Teoretycznie Korzym i Janota, bo oni trenowali ze swoimi drużynami. Janota z drugą Pogonią, ale nie grał w sparingach. Korzym nie grał w meczach ligowych, wszedł chyba w jakimś spotkaniu, ale był w treningu. Olek miał największy problem, bo trenował indywidualnie. Miał tylko pięć dni z drużyną i się przygotowywał. Zobaczymy jak zareagują, bo każdy zagrał, Janota najmniej. Też nie było widać tego polotu, szybkości. Grali już w czwartkowej gierce wewnętrznej 60 minut i tak jak wspomniałem, nie są to zawodnicy już do gry, trzeba ich przygotowywać.

Czeka Pan z niecierpliwością na przerwę reprezentacyjną, żeby troszeczkę dłużej popracować z zespołem?

– Czekam, czekam, bo wiadomo, że pewne problemy mamy. Niektórzy zawodnicy nie mogą trenować w stu procentach. To nie jest praca taka, jakbym miał wszystkich i pewne rzeczy robił, dokładnie robił, bo duży jest koszt energetyczny. Trafiłem w takim momencie, że trzeci mecz w tygodniu rozegraliśmy w Mielcu w upale a mamy też wiekową drużynę. Niektórzy zawodnicy mają swoje lata więc też z obciążeniami musimy schodzić. Także nie jest ustalona jedna grupa i robimy pewne rzeczy tak jak by było. Ale wiem gdzie przychodzę, wiedziałem do jakich zawodników przychodzę i taka moja rola, żeby pracować.

Czy ktoś z kadry ubędzie po tych transferach?

– Pewnie ubędzie. I tak nam ubyło, bo plagą są kontuzje. Jeż, Magiera, co z tego, że ja ich mam na papierze i są na liście płac, ale zawodnik musi być na boisku i to też trzeba wziąć pod uwagę. Działacze pracują, żeby wzmocnić rywalizację, bo też nie wiadomo jakie po meczu będą informacje. Wspomniany Grendel, też może w jego przypadku być zaraz taka diagnoza fatalna dla nas, że coś jest nie tak, bo było takie zagrożenie. Chcemy mieć silnego Górnika, który będzie grał jak równy z równym, to musimy myśleć o wzmocnieniach. Gdyby ci wszyscy zawodnicy byli zdrowi to OK, pracujemy, gramy. Niestety nie są zdrowi a okienko się zamyka i jak tutaj nie zadziałamy to może być problem, no ale nie wszystkie sprawy ode mnie zależą, choć na razie współpraca układa się bardzo dobrze i zobaczymy czy ktoś jeszcze do nas dojdzie.

Co z Kameruńczykiem? Trenuje z Górnikiem?

– Nie nie trenował, zagrał tylko w jednej gierce. Zobaczymy, ale to już nie ode mnie zależy, ja do rywalizacji zawsze bym chciał kogoś, ale to są też finanse, nie wiadomo jak to wygląda. Kadra nie jest z gumy, tu nie ma budżetu nieograniczonego, tylko ze wszystkim trzeba się liczyć. Działacze będą bilansować jak to wygląda i wtedy będziemy wiedzieć, czy na jakieś ruchy nas jeszcze stać. Jakiej jakości mogą to być ruchy? Właśnie mogą być to zawodnicy z niższej ligi, bo nie będziemy mieli środków na utrzymanie konkretnego zawodnika. W wtorek jesteśmy cały dzień w klubie i będziemy myśleć.

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Rosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments