– Skoro ja mam możliwość zarobienia pieniędzy i jeszcze dałem taką opcję Górnikowi, to nie ma sensu narzekać albo zastanawiać się czy klub mógł dostać więcej– mówi w wywiadzie dla portalu weszlo.com były już pomocnik Górnika Zabrze Krzysztof Mączyński.
Jakie było pierwsze wrażenie gdy usłyszałeś, że jest dla ciebie oferta z Chin?
– Bardzo pozytywne. Cieszyłem się po prostu, że zaczęło się zainteresowanie moją osobą.
I nie było żadnego: „Co? Jakie Chiny!?”
– Nie. Szczerze. Poza tym każdą ofertę, która pojawia się na stole, trzeba szanować. Bez względu na to czy chodzi o Chiny, Turcję czy cokolwiek innego. Szanuję, że ktoś wyciągnął do mnie rękę i wyraził zainteresowanie moją osobą. Jeśli mógłbym wybierać jeszcze raz, to podjąłbym identyczną decyzję, bo była to naprawdę bardzo dobra oferta. Przede wszystkim mam na myśli rozwój, bo tam też mogę zrobić krok w przód. Dla mnie najważniejsze jest w tym momencie to, że nie cofam się, tylko idę do przodu.
I nie ma co ukrywać, że ta oferta przyszła po twojej najlepszej rundzie w Ekstraklasie.
– Myślę, że tak. Czułem się bardzo dobrze to zdecydowanie zaprocentowało, bo po tej rundzie mówiło się o mnie dużo i naprawdę pozytywnie.
Ale wcześniej nie wybijałeś się zbytnio ponad przeciętność. Jak tłumaczył Andrzej Iwan, biegałeś dużo, ale bez celu. W tej rundzie pokazałeś jednak, że potrafisz nie tylko przeszkadzać rywalowi, ale przede wszystkim kreować grę. „Ajwen” pisał nawet na Weszło, że to powołanie do kadry po prostu ci się należało.
– Jeśli ktoś mnie ocenia, a pan Iwan ma ku temu podstawy, bo był naprawdę wybitnym zawodnikiem, to nawet nie wypada mi z tym polemizować. Chciałem jednak na jedną rzecz zwrócić uwagę: zaczynałem grę w Górniku na zupełnie innej pozycji i miałem zupełnie inne zadania na boisku. Teraz wyglądało to wszystko inaczej, bo grałem bardziej ofensywnie – inne założenia taktyczne i totalnie inna gra. Może dlatego zwrócono na mnie uwagę? Zawodników grających defensywnie, tych od „czarnej roboty”, zazwyczaj nikt przecież nie docenia.
Czyli wychodzi na to, że trener Nawałka znalazł dla ciebie optymalną pozycję, na której rozwinąłeś skrzydła.
– Żeby grać na jakimś tam poziomie, w Polsce czy gdziekolwiek indziej w Europie, najpierw musisz dobrze grać w defensywie. Poważnie. Ofensywnie to potrafi grać 90 procent piłkarzy, ale żeby potrafili bronić, to już zupełnie inna bajka. A dzisiejsza piłka to przecież gra totalna – ofensywa i defensywa. Cieszę się, że miałem przez te kilka lat możliwość poprawy gry destrukcyjnej, bo z atakiem raczej nie miałem problemów, nawet grając w ŁKS-ie, gdzie ustawiany byłem nieco wyżej. Dopiero w Zabrzu nauczyłem się mądrze bronić i teraz to zaprocentowało.
OK, wróćmy jeszcze do tego, co dzisiaj najważniejsze. Kiedy pojawił się po raz pierwszy temat Chin?
– Hmm, od pewnego czasu coś było na rzeczy. Tak od końca ligi. I nie chodzi tylko o Chiny, bo było również zainteresowanie innych klubów moją osobą. Nie ma co ukrywać, że to dobra ostatnia runda sprawiła, że ktoś zwrócił na mnie uwagę.
Jakie w takim razie były inne opcje?
– Chyba nie ma sensu o tym mówić. Podjąłem taką, a nie inną decyzję i jestem z tego zadowolony. Nie dość, że ja skorzystam na tym ruchu, to jeszcze klub na tym nie ucierpi. Wszyscy wiemy przecież o problemach finansowych Górnika, więc te pieniądze z transferu mogą z pewnością jakoś pomóc.
Wydaje mi się, że chyba nikt w Zabrzu nie spodziewał się, że może na tobie tak dobrze zarobić. Dwa miliony złotych to naprawdę przyzwoita suma.
– Klub dał mi możliwość rozwoju i cieszę się, że teraz ma z tego korzyści. Skoro ja mam możliwość zarobienia pieniędzy i jeszcze dałem taką opcję Górnikowi, to nie ma sensu narzekać albo zastanawiać się czy klub mógł dostać więcej. Miałem 2,5-letni kontrakt, więc jeśli Chińczycy nie wyłożyliby za mnie pieniędzy, to po prostu zostałbym w Zabrzu. Trzeba w życiu szanować to, co się ma.
A ty będziesz miał co szanować, bo transfer do Chin, poza aspektem sportowym, mówiąc wprost, pewnie ustawi cię na całe życie. Złapałeś Pana Boga za nogi?
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że finansowo była to zła oferta. Ale po to przecież trenujemy i pracujemy, żeby mieć z tego korzyści, prawda? Chińczycy wyciągnęli do mnie rękę i ja bardzo to szanuję.
Dużo czasu spędziłeś już na wygrzebywaniu w Internecie informacji o klubie i mieście, do którego się przeniesiesz?
– Szczerze ci powiem, że bardzo dużo. I jestem naprawdę pozytywnie nastawiony do tego wyjazdu. Zapowiada się ciekawie. Życiowo i piłkarsko też, bo poziom ligi jest dobry. Zresztą, niech świadczą o tym choćby gwiazdy, które coraz częściej przyjeżdżają grać do Chin.
Teraz przed tobą już tylko czas pożegnań i daleki lot do Azji. Czego spodziewasz się po tym dość zaskakującym wyjeździe?
– Z drużyną i sztabem szkoleniowym już się pożegnałem. Życzyłem chłopakom, żeby w rundzie rewanżowej zrobili podobny wynik jak jesienią. A czego się spodziewam po wyjeździe? Na pewno wyższego poziomu piłkarskiego, bo z pewnością taki jest. A poza tym? Taki wyjazd to dla mnie nowość. Wszystko dookoła będzie inne. Cóż, są w życiu ciężkie decyzje, które czasami trzeba podjąć. Ja taką podjąłem i uważam ją za bardzo sensowną. Wiadomo, że wyjeżdżając w nowe miejsce jest jakaś niepewność, ale trzeba będzie się przestawić i tyle.