Ciekawych kibiców Górnika jak wiadomo jest sporo. Są wśród nich również artyści i dzięki zaproszeniu Pana Janusza Ostera (były kierownik drużyny Górnika w latach 80’, z którym wywiad znajdziecie tutaj), mogliśmy porozmawiać z Panem Markiem Jarawką z Dobieszowic. Pochodzący z Piekar Śląskich akordeonista, członek kilku zespołów muzycznych a nawet kabaretu. Rozmowę przeprowadziliśmy w maju i miała być opublikowana przed koncertem jubileuszowym Pana Marka, niestety choroba pokrzyżowała te plany. Teraz wracamy do niej by dodać otuchy wiernemu kibicowi Górnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.
Jak się zaczęło z Górnikiem?
Marek Jarawka: Z Górnikiem zaczęło się w latach ‘70, jak zacząłem praktycznie naukę w szkole średniej, w technikum górniczym w… Chorzowie, blisko miałem na stadion Ruchu Chorzów, jednak ten Górnik jakoś zawsze bardziej mi się podobał, także byłem wiernym kibicem Górnika.
Lata ‘70 to był czas po tym sukcesie w Pucharach.
Marek Jarawka: Po tych Pucharach pamiętnych i meczu, który wspominałem z Januszem, utkwił mi w pamięci szczególnie, gdyż wujek, też sportowiec, siatkarz, w dniu gdy graliśmy z Romą, te pamiętne remisy, później było nietypowe losowanie… Moim zdaniem to jest takie niesprawiedliwe, bo albo gramy albo bawimy się w losowanie i loterię, także ja nie byłem zwolennikiem losowania – powtórzmy mecz, grajmy jeszcze raz. No, ale wtedy jak w tym losowaniu przeszliśmy, to był szok i wujek mówi tak: “Mamy psa, no to nazwijmy go Roma, i tak po wygranej z Romą pies dostał imię i dożył aż 18 lat.” Miałem okazję poznać zawodników Górnika, przez wujka który ich znał osobiście. Jak były mecze międzypaństwowe na Stadionie Śląskim, to człowiek na większość chodził, no i chodziło się też na żużel. Jak były Mistrzostwa Polski to wszystkie się zaliczało. Jak chodziłem do szkoły podstawowej, w roku ‘73, to Jerzy Szczakiel wygrał mistrzostwo świata i ja miałem to szczęście być tam, na Śląskim.
A mecze Górnika? Które najlepiej zapadły w pamięć?
Marek Jarawka: Najbardziej, nie wiem czemu, ale te z Zagłębiem Sosnowiec, bo tu Hanysy, tu Gorole. No i mecze typowo o mistrzostwa. Pamiętam też mecz prze bijatykę z Tychami, dziwiłem, że to jednak śląskie kluby a tu takie animozje, ale jednak najbardziej wspominam Sosnowiec, zresztą nie leżał mi, nikt za nimi nie przepadał. Choć od kilkudziesięciu lat siedzę w Dobieszowicach czyli za wodą (Brynicą). Z Zabrzem łączy mnie też historia zdrowotna, bo wylądowałem w klinice i miałem operowany nowotwór prostaty. Chciałbym na pewno podziękować za pomoc profesorowi Życkiemu, za to co robi. Myślę, że będę miał okazję to zrobić, gdyż organizuję 25 maja w rogoźnickim amfiteatrze, swój jubileusz 45 lat muzykowania na scenie, bo jestem artystą, muzykiem. Przy okazji powiem Wam też, bo nietypowa rzecz jak na kibica Górnika, że nagrywałem w latach ‘70 w studiu w Katowicach, hymn dla Ruchu Chorzów.
Animozje między Hanysami a Gorolami są ogromne. Ale mecze o mistrzostwo rozgrywaliśmy też z Legią.
Marek Jarawka: Wyobraźcie sobie najważniejsze skrzyżowanie w Warszawie (ul. Marszałkowska i Al. Jerozolimskie), chcemy się dostać do Nowego Dworu Mazowieckiego, bo stamtąd pochodzi moja żona. Żeby tam pojechać, trzeba udać się na Warszawę Gdańską z Centralnej. Po przyjeździe pociągiem ze Śląska, razem z rodziną (ja, żona i dwoje dzieci – syn koniec szkoły podstawowej), obładowani torbami, nie mamy za bardzo czym się dostać, więc szukamy tramwaju. Stoimy na przystanku, podjeżdża tramwaj, ale ludzie się odsuwają i słychać jakieś larmo, myślę – co jest grane?, ale drzwi się otwierają i pytam motorniczego czy jedzie na Gdański, pakujemy się do niego szybko żeby zdążyć na pociąg do Nowego Dworu, wchodzi pierwszy mój syn, żona, córka, ja na końcu z torbami i nagle w tramwaju cisza, rozglądam się dookoła, cały tramwaj kibiców Legii, myślę sobie – o co im chodzi, ale patrzę na mojego Piotrka, biedny cały wystraszony, bo miał na sobie szalik Górnika, z 200 kibiców Legii a tu jeden Żabol. Ściągnąłem mu ten szalik, patrzę na nich i mówię: “Synek, co Ty za numery odpier…, wsiadamy w centrum stolicy, a ty masz szalik Górnika, weź no se go tu schowaj do mojej torby…” Cisza, nikt się nie odzywa i po chwili znowu larmo i udało nam się dojechać na Gdańską, bez przygód, ale pierwszy raz w życiu miałem takiego cykora.
Pan Janusz Oster: Ja nawiążę do historii, którą opowiedziałeś – kiedyś, zanim wylądowałem w Górniku, pracowałem w Ruchu Chorzów jako trener piłkarek ręcznych. Pod koniec lat ‘80 dziewczyny z Ruchu zakwalifikowały się do finału Pucharu Polski, więc umówiłem się ze Stefanem Pietraszewskim, byłym zawodnikiem GKS-u Katowice, na oglądanie tego meczu. Wchodzimy na halę w Chorzowie, zajęliśmy miejsca w pustym sektorze i nagle zaczyna on się wypełniać “fanciolami”, ale tych od piłki nożnej. Ja nieświadomie ubrałem z szafy pierwszy lepszy krawat i akurat wziąłem krawat Górnika Zabrze. Gdy się ich nazbierało w sektorze, zaczęły się hasła “ściep tyn binder”, Stefan mówi: siedź cicho, nic się nie odzywaj, a ja serce mam w małym palcu, nagle wchodzi ich lider i siada koło mnie, ja do niego: szefie, przepraszam najmocniej, ale ja jestem byłym trenerem tych dziewczyn, a krawat dostałem z OZPN w prezencie i tak nieświadomie go ubrałem na siebie, więc go zdejmę, a on na to: dobra szefie, nic nie będzie i uspokoił resztę. Ale dużo nie brakowało by mnie tam zlinczowali.
Marek Jarawka: W gronie moich współpracowników z kabaretu, są zagorzali kibice jeżdżący na mecze Ruchu, bo Piekary są podzielone. Mi jako kibicowi Górnika zdarzyło się wraz z tą kapelą podwórkową uświetniać jubileusz 80-lecia Ruchu i z moją cyjom (akordeon) prowadzić ich wokół murawy. Z głośników, ponownie wtedy, usłyszałem hymn, który nagrywałem ponad 30 lat wcześniej. Jak wiadomo u nas z tym hymnem jest problem, było ich już kilka, ale żaden się nie przyjął. Choroba wprawdzie daje mi popalić, ale moim marzeniem jest to, by stworzyć coś w tym kierunku, żeby coś po sobie zostawić i Górnika wzmocnić. Jeśli będzie tylko takie przyzwolenie to mam też brata, który jest akompaniatorem w Teatrze Wielkim, który też pomoże.
Janusz Oster: Ja uważam, że jeśli masz taką możliwość i chęć, żeby coś stworzyć to będę cię zachęcał, żeby działać. Mam taką historię ze skokami, gdy wybuchła Małyszomania, Gienek Loska nagrał kawałek “Leć Adam, leć” i chciałem ją podrzucić prowadzącym skoki w Wiśle. Nie wiedzieli za bardzo jak i kiedy ją puścić, ale na koniec pokazali mi kciuki w górę i trzy razy tego dnia ją zagrali.
Jeszcze pewnie kilka wspomnień z czasów szkolnych i Górnika Zabrze Pan ma.
Marek Jarawka: Pamiętam czasy, jak był taki sezon(1977/78), gdy chodziłem jeszcze do szkoły i rodzice moich kumpli z klasy, przymusowo pracowali cztery ostatnie niedziele sezonu w Hucie Batory, by Ruch się utrzymał w pierwszej lidze, a Górnik wówczas niestety spadł. Trochę to było jak w Piłkarskim Pokerze, szkoda, że tak nieuczciwie się to odbywało. Wracając do mojej majowej imprezy w amfiteatrze w Rogoźniku, marzy mi się by przy pomocy Janusza (Ostera) pojawiły się jakieś akcenty związane z Górnikiem, może któryś z zawodników czy trenerów zawita.
Na razie ma Pan gotową przyśpiewkę dla kibiców Górnika?
Marek Jarawka: Tak, zaprezentujemy ją wraz moimi wnuczkami na tej imprezie. Jej tekst jest taki:
GÓRNIK ZABRZE, KLUBIE ŚLĄSKI
GRAJ DLA NASZYCH, GRAJ DLA POLSKI …
KRÓLUJ W LIDZE I W PUCHARACH,
KOCHA CIEBIE – WIARA CAŁA …
Może Torcida ją podchwyci i kiedyś zabrzmi na stadionie.
Co Pan powie o współczesnych czasach Górnika?
Marek Jarawka: Przyznam, że trochę ten Górnik teraz kuleje. Nie ma takiego ojca lub opiekuna, który by się zajął tym klubem. Wiadomo nie ma za bardzo kasy, bo jakby były środki to może by inaczej to wyglądało. Poprzedni sezon rozbudził trochę nadzieję i myślę, że przyjdzie czas odmian i nie wymagam by była to już pierwsza trójka ale co najmniej środek tabeli. Żeby mecze wciągały. Podoba mi się to, że jest sporo młodych, bo czasem kluby płacą mnóstwo pieniędzy i kupują gwiazdy a ta “gwiazda” nic nie gra. Trzeba zbilansować drużynę. Szkielet mogą stanowić starsi zawodnicy przy, których będzie można wprowadzać młodych. Nie od razu da się wprowadzić samą młodzież. W Ekstraklasie grając samą młodzieżą trzeba zdać sobie sprawę, że będzie się cały czas lewitowało nad przepaścią.
Dziękujemy za rozmowę i jeszcze raz życzymy zdrowia oraz by ten jubileusz w końcu się ziścił.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl