Legia Warszawa wygrała 2:1 z Górnikiem w rewanżowym meczu Pucharu Polski. W pierwszym spotkaniu padł remis 1-1, dzięki czemu Legia awansowała do finału PP, w którym zmierzy się z Arką Gdynia.
Górnik, aby awansować musiał w Warszawie strzelić przynajmniej jednego gola, bo pierwszy mecz zakończył się remisem 1:1. Aby to osiągnąć trener Marcin Brosz zabrał do Warszawy aż jedenastu młodzieżowców, sześciu z nich desygnując do gry w wyjściowym składzie, w tym niespełna osiemnastoletniego Wojciecha Hajdę. Brosz po raz kolejny zadał kłam teorii, że wprowadzanie młodych to ryzykowna sprawa. Wsparta doświadczonym Igorem Angulo, Danim Suarezem czy Szymonem Matuszkiem ekipa pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie. Już w pierwszej minucie Górnicy powinni objąć prowadzenie. Tylko czujność Michała Pazdana sprawiła, że piłka nie wpadła do siatki po akcji Szymona Żurkowskiego.
Znów groźnie pod bramką Radosława Cierzniaka było w 19. minucie, gdy bliski wpisania na listę strzelców był Matuszek. Jego uderzenie po cudownej wrzutce Rafała Kurzawy minimalnie minęło bramkę. Pokonać Cierzniaka udało się dopiero w drugiej połowie. Najpierw były bramkarz Legii świetnie odbił strzał Żurkowskiego, ale chwilę po rzucie rożnym zachował się co najmniej dziwnie. Piłka w dziwny sposób prześlizgnęła się koło jego nogi, odbijając się jeszcze od Adama Hlouszka i wpadła do siatki. Legia nie potrafiła przegonić demonów z poprzednich meczów. Tak pewnie byłoby i w środowy wieczór, gdyby z pomocą nie przyszedł… Paweł Bochniewicz. Całe nieszczęście zaczęło się, gdy stoper Górnika za krótko zagrał piłkę do Tomasza Loski. Futbolówkę zdołał trącić Jarosław Niezgoda, po czym ta odbiła się od ręki golkipera zabrzan i wylądowała pod nogami Michała Kucharczyka. „Kuchy King” tylko w sobie znany sposób nie trafił do pustej bramki z kilkunastu metrów. Wtedy zabrzmiał gwizdek arbitra. Bartosz Frankowski słusznie pokazał czerwoną kartkę Losce. Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, choć bramkarza z Górnego Śląska było zwyczajnie żal. Zagranie ręką nie było umyślne, co więcej cofał on dłoń od piłki. Jednak decyzja arbitra nie mogła być inna.
Dobrych kilka minut trwało zanim między słupki wszedł Wojciech Pawłowski. Kucharski ustawił sobie futbolówkę na siedemnastym metrze, zamknął oczy, uderzył z całej siły przed siebie i… wpadło. Znów sprawcą nieszczęścia był Bochniewicz. Piłka przeleciała przez mur, tuż obok jego nogi i zatrzepotała w siatce. Legia poczuła krew. Do rozstrzygnięcia rywalizacji legioniści mieli jeszcze kwadrans i do tego handicap w postaci w gry w przewadze. Szybko mógł to wykorzystać Kucharczyk, ale minimalnie przestrzelił. Do końca regulaminowego czasu gry Legia próbowała dominować, ale nie stworzyła sobie więcej sytuacji. Ekipa Brosza potrafiła dość szybko zewrzeć szyki i skutecznie bronić się przed atakami. Gdy wydawało się, że czeka nas dogrywka w ostatniej minucie rezerwowy Kasper Hamalainen dośrodkował piłkę w pole karne, ta spadła na głowę Jarosława Niezgody, który dał Legii awans do finału Pucharu Polski.
Legia Warszawa – Górnik Zabrze 2:1 (0:0)
0-1 Hloušek 56′ (s)
1-1 Kucharczyk 74′
2-1 Niezgoda 90′
Legia: Cierzniak – Jędrzejczyk (Pasquato 77′), Remy, Pazdan, Hlousek, Antolić, Philipps, Vesović, Szymański (Hamalainen 60′), Kucharczyk (Mauricio 90′), Niezgoda
Rezerwowi: Malarz, Broź, Pasquato, Mauricio, Cafu, Astiz, Hamalainen
Trener: Dean Klafurić
Górnik: Loska – Wieteska, Suarez, Bochniewicz, Gryszkiewicz – Kądzior (W. Pawłowski 73′), Matuszek, Hajda (Ambrosiewicz 61′), Kurzawa – Żurkowski, Angulo (Wolniewicz 90′)
Rezerwowi: W. Pawłowski, Wolniewicz, Olszewski, D. Pawłowski, Urynowicz, Ambrosiewicz, Kamiński
Trener: Marcin Brosz
Żółte kartki: Rémy
Czerwona kartka: Loska
Widzów: 23325
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl