Górnik w ostatnich dwóch meczach sezonu radzić sobie musi bez Szymona Matuszka. Kapitan zabrzańskiego Górnika w meczu ze Zniczem strzelił bardzo ważnego gola i nabawił się kontuzji stawu skokowego.
Szymon w ostatnim czasie ma powody do zadowolenia – nie tylko z powodu znakomitej gry Górnika, ale także na świat przyszedł długo oczekiwany potomek. Dumny tata w ostatnim meczu na Arenie Zabrze nie mógł zagrać, jednak z popularnej boiskowej kołyski wyręczyli go koledzy z drużyny. Kapitan wspólnie ze starszym synem uważnie oglądali, jak piłkarze Górnika w znakomitym stylu rozprawiają się z Podbeskidziem i zmierzają w kierunku Ekstraklasy. – Z trybun na pewno towarzyszy większy stres o wynik – przyznaje Matuszek.
Górnik potrzebował niespełna 10 minut, aby wejść na właściwe tory. Wtedy rozwiązał się worek z bramkami. – Strzeliliśmy gola, ale potem Podbeskidzie trochę naciskało, próbowali grać bokami, jednak mało było z tego konkretów. Głównie opierali się na grze 1 na 1 oraz na dośrodkowaniach, ale nasi obrońcy dobrze sobie z tym poradzili – ocenia 28-letni pomocnik.
Końcówka sezonu w wykonaniu „Trójkolorowych” to prawdziwy scenariusz na film. W momencie, gdy wszyscy obserwatorzy skreślili ich w walce o awans, nasi piłkarze wygrali pięć meczów z rzędu i awansowali na drugie miejsce w tabeli. – W tym sezonie nie byliśmy na takim miejscu, gdzie to my rozdajemy karty i wszystko jest w naszych nogach. Z tym miejscem mamy awans, musimy to teraz podtrzymać – przyznaje Szymon, który mocno dopinguje swoich kolegów.
Jest już pewne, że w meczu z Wisłą Puławy na boisku nie zobaczymy Szymona Matuszka. Przypomnijmy, że doświadczony pomocnik w jesiennym meczu pomiędzy tymi drużynami otworzył wynik spotkania, ostatecznie zabrzanie wygrali aż 4:0. Kapitan do gry w barwach Górnika wróci dopiero w przyszłym sezonie. W której lidze? O tym przekonamy się już w najbliższą niedzielę.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl