Niewesoła finansowa sytuacja Górnika odbija się na piłkarzach. Widać to na przykładzie zawodnika z Zimbabwe. Zamiast polecieć do ojczyzny na krótki urlop, musiał zostać w Polsce – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.
Gwaze, jak większość graczy zagranicznych z ekstraklasy, marzył o powrocie do domu na święta. Tak się jednak nie stało. – Przez dwa tygodnie chodziłem do działaczy Górnika i pytałem o bilet lotniczy do domu. Sprawa była odkładana, aż wreszcie dałem sobie spokój. Szkoda jednak, że nie powiedziano mi wcześnie, że nie będzie pieniędzy na mój bilet – tłumaczy Dzikamai Gwaze.
Zawodnikowi jest tym bardziej przykro, że na lotnisko odwoził swoim samochodem kolegów, z którymi wcześniej grał w LZS Piotrówka (obecnie reprezentują Podbeskidzie), Idrissę Cisse z Senegalu oraz Franka Adu Kwame z Ghany. – Do domu polecieli i oni, i inni obcokrajowcy, którzy grają w Polsce. Ja, niestety, nie – stwierdza smutno…
Piłkarz ma w umowie klauzulę, która mówi, że klub zapewnia mu bilet do domu. Górnik nie wywiązał się jednak z tego zobowiązania. Wigilię i święta piłkarz spędził więc w Piotrówce razem z Brazylijczykiem Galdino oraz młodym graczem z Kamerunu.
Pomocnik z dalekiego Zimbabwe jest tak zdesperowany, że zastanawia się nad wykupieniem sobie biletu za własne pieniądze. – Teraz jednak musiałbym zapłacić za niego aż 7 tysięcy złotych. To cała moja wypłata. Zależy mi jednak na zobaczeniu się z mamą. Ma już 70 lat, a ja nie widziałem jej od dwóch lat. To bardzo długi czas. Nie mogę tak. Wystarczyłoby mi polecieć nawet na ledwie kilka dni, byle ją zobaczyć. Potem ze spokojem mógłbym wrócić – podkreśla Gwaze.
Źródło: Przegląd Sportowy
Fot.: Roosevelta81.pl