– Musimy wierzyć w utrzymanie, bo bez wiary nic nie zrobimy. Wiara i praca muszą w końcu zadziałać – mówi Jan Żurek, trener Górnika.
Górnik w pierwszych meczach pod wodzą Jana Żurka prezentuje się solidniej, ale w grze zabrzan jest jeszcze mnóstwo do poprawy. – Na bieżąco staram się zmieniać Górnika. Założyliśmy sobie pewne rzeczy i proces treningowy zamierzamy realizować. Dzięki przerwie będziemy mogli popracować nad innymi rzeczami. Trening weryfikuje kto będzie grał, kto wejdzie podczas gry i kto będzie w naszej ekipie. To jest papierek lakmusowy dla zawodników. Na treningu zawodnicy poznają mnie, a ja zawodników. Piłkarze wiedzą czego od nich oczekuje. Wiedzą, że kto będzie wykonywał pracę najlepiej ma szansę grania. Zmiany, które przeprowadziliśmy w meczu z Podbeskidziem oceniam pozytywnie, bo najważniejsze, że nam pomogły.
Po blisko trzech miesiącach przerwy na murawie w barwach Górnika pojawił się Ćerimagić. Młody Bośniak ma ogromny potencjał, ale nie darzył się zaufaniem poprzednich szkoleniowców. – Armin Ćerimagić wyróżniał się na treningu. Byliśmy z niego bardzo zadowoleni. Zdradzę, że przymierzaliśmy go nawet do podstawowego składu. Ostatecznie postawiłem na Magierę, ale w Armina wciąż wierzymy. Armin ma papiery na granie, a teraz wyjeżdża na kadrę. Musi mieć jeszcze większą wiarę we własne umiejętności. Wtedy będzie miał jeszcze więcej okazji do pokazania swoich bardzo dobrych umiejętności. Ciężko powiedzieć, dlaczego dostawał tak mało szans u poprzednich trenerów. Lubię swoich piłkarzy, a w kadrze mamy nawet kopaczy – mówi z uśmiechem Żurek.
Ciężko nie wspomnieć o Bartoszu Kopaczu, który coraz śmielej poczyna sobie w defensywie. 23-letni obrońca wyrasta na prawdziwego lidera obrony. – Bartosz Kopacz to nasz najlepszy obrońca na dzień dzisiejszy. Moim zdaniem był to „Man of the match” spotkania z Podbeskidziem. Podbeskidzie nie doprowadziło do stuprocentowych sytuacji, a to oznacza, że wykonaliśmy dobrą pracę w defensywie – chwali Kopacza trener. W meczu z Podbeskidziem na ławce zasiadł Maciej Korzym, a w kadrze meczowej po raz kolejny zabrakło miejsca dla Szymona Skrzypczaka. Czy do niedawna podstawowy napastnik Górnika nabawił się jakieś kontuzji? -Nie ma mowy o żadnej kontuzji. Na ławce znaleźli się Korzym i Janota, więc wszystkich zawodników traktuję równo. Nie interesują mnie jakieś spekulacje. To są chłopacy, którzy mają podpisany kontrakt z Górnikiem i chcą pomóc drużynie. Rozmawiałem bardzo dużo ze wszystkimi chłopakami. Tym razem dałem szansę Maćkowi i zagrał dobrze, bo pomógł drużynie w tym krótkim fragmencie, który dostał. Wejście miał dobre i jestem z niego zadowolony. Być może Skrzypczak dostanie szansę w kolejnym meczu, jeśli będzie do dyspozycji.
Wielu ekspertów zarzuca Janowi Żurkowi zbyt defensywny styl gry. Jak przekonuje szkoleniowiec w meczu z Podbeskidziem zagrał na dwóch napastników. – W meczu z Podbeskidziem graliśmy ustawieniem 4-4-2. W nowoczesnym futbolu nie ma żelaznego przypisania do pozycji. Moi napastnicy muszą pracować dla drużyny i bronić w fazie defensywnej. W ofensywie muszą robić swoje jako napastnicy. Wyszliśmy dwójką napastników, bo chcieliśmy wykorzystać swoją szansę na kontratak. Mieliśmy piłkę meczową i trzeba było ją wykorzystać. Trzeba szanować punkt, ale do Bielska jechaliśmy po zwycięstwo. Czeka nas tydzień ciężkiej pracy, a później kilka dni Świąt. Nasza sytuacja jest ciężka i każdy mecz będzie o dużym obciążeniu. Z każdym dniem widzę postęp i tak tworzy się drużyna. Zaczynamy dobrze współpracować i grać w piłkę. Promyki są coraz większe, że Górnik ma drużynę. Górnik to mój klub i będzie walczył do końca. Od momentu w którym powierzono mi funkcję trenera wspólnie ze sztabem trenerskim pracujemy bardzo ciężko. Musimy wierzyć w utrzymanie, bo bez wiary nic nie zrobimy. Wiara i praca muszą w końcu zadziałać – stwierdził optymistycznie nastawiony Jan Żurek.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl