Jan Urban: Konflikt z „Poldim”? G…o prawda!

eMZet  -  16 maja 2024 19:00
6
7941

– Po końcowym gwizdku w meczu ze Stalą byłem najbardziej wkurzony stratą punktów w tym sezonie. Stało się to w kluczowym momencie – przyznaje w rozmowie z serwisem Roosevelta81.pl Jan Urban, trener Górnika Zabrze.

Roosevelta81.pl: Jak ocenia Pan atmosferę i nastroje w szatni po ostatnich meczach?

Jan Urban: Wesoło nie jest. Przede wszystkim po ostatnim meczu. Nie da się ukryć, daliśmy ciała. I to nie dlatego, że zespół zagrał źle. Nie był to w naszym wykonaniu wybitny mecz, ale nie był to też mecz słaby. Powinniśmy spokojnie wygrać to spotkanie, a wszyscy wiemy jak się skończyło.

Na treningu we wtorek, pierwszym po meczu ze Stalą, dominowała złość czy nadzieja, że jeszcze można o coś powalczyć?

– Było wkurzenie, bo to nie jest łatwa sprawa wyczyścić głowy w takiej sytuacji. Nie miało na to wpływu spotkanie z Cracovią, bo takie wpadki czasami się zdarzają. Wszyscy byli zmobilizowani na te dwa spotkania u siebie. No, ale najpierw trzeba wygrać pierwszy mecz, żeby myśleć o drugim. Przede wszystkim mieliśmy świadomość, że wygrywając ze Stalą i Puszczą u siebie nasze szanse na awans do europejskich pucharów byłyby zdecydowanie większe. My ze Stalą zasłużyliśmy na to zwycięstwo i te dwa stracone w takich okolicznościach punkty bolą najbardziej. Na trybunach była znakomita atmosfera, znowu stadion się wypełnił. Ludzie czuli, że może być coś fajnego. A w zasadzie w ostatniej akcji meczu, w doliczonym czasie gry, dostaliśmy takiego strzała. Po końcowym gwizdku byłem najbardziej wkurzony stratą punktów w tym sezonie. Stało się to w kluczowym momencie.

Podjął Pan już analizę, co w dwóch ostatnich meczach w grze Górnika nie zagrało?

­– Nie zagrało nam, ale zagrało Cracovii. My przede wszystkim w tym meczu nie byliśmy sobą. Fajnie się goni z dołu, bo my przez większość sezonu goniliśmy. Potem przyszedł moment by powiedzieć: ”sprawdzam”. Wiedzieliśmy, że chcąc się utrzymać na podium, musielibyśmy wygrywać seryjnie. A to już nie jest tak proste, jak się wielu wydaje. Powinna być presja pozytywna, bo grasz o najwyższe cele. Trzeba mieć jednak też świadomość, że w takim wypadku przeciwnik też do ciebie inaczej podchodzi. Widzi, że jesteś na fali, nastawia się na bardzo trudny mecz. Ze Stalą z kolei mieliśmy wszystko we własnych rękach. Zagraliśmy na tyle dobrze, że te minimum 1:0 powinniśmy dowieźć do końca.

Ma Pan poczucie, że coś się z rąk wymknęło czy jeszcze nie wszystko stracone?

– Oczywiście, że jeszcze nie wszystko stracone. Przed meczem ze Stalą tabela mogła się różnie ułożyć. Mogło być nawet tak, że wygrywając wszystkie mecze do końca nie bylibyśmy w pucharach. Szanse cały czas są i to wiemy, ale już nie jesteśmy zależni tylko od siebie. Pretensje o to możemy mieć tylko do siebie samych. Musimy wygrać z Puszczą i zobaczymy jak się to wszystko ułoży. Jeżeli dopiszemy trzy punkty, szanse na podium będą cały czas, przynajmniej na parterze.

Niespełna miesiąc temu Erik Janża mówił, że jeżeli Górnik wygra wszystkie pięć meczów do końca sezonu, będzie mistrzem Polski. I nie pomylił się w swoich szacunkach…

– To tylko świadczy o tym, że nie tylko my mamy jakieś potknięcia. Cała czołówka miała ich bardzo dużo, dlatego sytuacja w tabeli jest jaka jest. Nikt nie będzie przepraszał tej ”wielkiej czwórki”, jak się mówi o Pogoni, Lechu, Legii i Rakowie. Wygląda to wszystko tak, jakby one nie chciały zdobyć mistrzostwa. Mistrzem będzie Jagiellonia albo Śląsk, ale my także mogliśmy się do tej walki włączyć. Mieliśmy bardzo dobrą passę i zdobyliśmy bardzo dużo punktów, które wybiły nas na miejsce w czołówce.

Jest Pan zaskoczony, że nikt ze wspomnianej ”wielkiej czwórki” nie bije się dziś o mistrzowski tytuł?

Piłka bywa przewrotna. Przecież jeszcze rok temu Jagiellonia i Śląsk biły się z nami o utrzymanie. To nie jest łatwe do wytłumaczenia, ale jednak wytłumaczyć się da. Ta ”czwórka” gubi punkty praktycznie co drugą kolejkę. Drużyny, które miały znacznie stabilniejszą formę dziś walczą o mistrzostwo Polski. 

Był taki moment, że uwierzył Pan w piętnastą gwiazdkę?

Nie, jeszcze takiego momentu nie było. To nie było znowu aż tak blisko, natomiast było bardzo miło patrzeć na tabelę z ciekawością, jak się to wszystko rozwinie, ze świadomością, że Górnik jest w grze o główne trofeum.

Balonik wokół walki o europejskie puchary nie był zbyt mocno napompowany?

Nie odbierałem tego w ten sposób. Zaczął się zapełniać nasz stadion, pojawiło się wielu młodych ludzi. Ja bardzo dobrze rozumiem kibiców Górnika. Szczególnie tych młodego i średniego pokolenia. Oni nieprzypadkowo śpiewają ”zagraj, zagraj jak za dawnych lat”. Ich rodzice oglądali Górnika walczącego o najwyższe cele. Młode pokolenie czeka, żeby zobaczyć w takiej walce naszą drużynę. Mam nadzieję, że przyjdzie czas, w którym wszystkie największe atuty Górnika zostaną wykorzystane. To wielka marka, z wielkimi sukcesami, która na sukces czeka bardzo długo. W dodatku kończymy budować stadion, który będzie bardzo ładny, o ile nie najładniejszy w całej Polsce. Szkoda by było, żeby na takim obiekcie rozgrywane były mecze bez stawki.

Kiedy pojawiały się informacje, że zbliża się kolejny sold out i stadion będzie pełny, w drużynie widział Pan dodatkową motywację?

To na pewno ma znaczenie, bo jednak każdy wie, że znowu będzie świetna atmosfera i to poniesie drużynę. Zresztą kibice byli z nami zawsze. Początek mieliśmy słaby, ale potem punktowaliśmy i pięliśmy się w górę tabeli. Są kluczowe momenty w sezonie. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że takim kluczowym momentem był mecz ze Stalą Mielec, zremisowany w doliczonym czasie gry. To, że drużyna będzie walczyć, to dla mnie sytuacja oczywista. Zwłaszcza w tym sezonie, który nie jest normalny. Przecież my dostajemy ”piątkę” w Krakowie, a tydzień później Cracovia dostaje ”czwórkę” we Wrocławiu. Tych niespodzianek w tym sezonie było dużo i być może w tych dwóch ostatnich kolejkach będą kolejne.

Nieprzewidywalność Ekstraklasy, to Pana zdaniem znak jej siły czy słabości?

Nie mówmy może ogólnie, ale w tym sezonie na pewno ten poziom poszedł w dół. Zwłaszcza przez formę zespołów, które powinny w tej lidze rządzić. Lech, Legia, Raków czy Pogoń wydawały się być naturalnymi kandydatami do walki o tytuł czy europejskie puchary. Te zespoły w tej walce są, ale nie są tak silne i nie punktują z taką częstotliwością jak powinny. Jeszcze rok temu mieliśmy przecież polski klub w ćwierćfinale Ligi Konferencji. W tym sezonie znacznie gorzej zapunktowaliśmy w rankingu UEFA i ten sezon przewrócił wszystko do góry nogami. Sam jestem ciekaw, jak to wpłynie na te drużyny. Czy w przyszłym sezonie liga nie będzie tak samo wyrównana jak i w tym.

W ostatnich meczach zagracie nie tylko o marzenia, ale także 7 milionów złotych. Tyle wynosi premia za awans do europejskich pucharów.

To są reguły, które obowiązują już od kilku lat. Wszyscy wiedzą, że pucharowicze mają zupełnie inne premie niż reszta ligi. W szatni nie rozmawialiśmy na ten temat, bo każdy o tym wiedział. My graliśmy przede wszystkim o prestiż. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Nie wiem czy w tym sezonie zbudujemy drużynę silniejszą niż mamy obecnie. Na pewno dodatkowe środki na transfery by w tym pomogły, każdy o tym wie.

Górnik Zabrze – ironią losu – jest dziś w sytuacji, która z przebiegu sezonu może być powodem do niedosytu, ale przed sezonem wielu kibiców, i pewnie Pan także, wziąłby miejsce w TOP4 w ciemno.

Oczywiście, że tak. Nie ma się co oszukiwać, że jesteśmy beneficjentem słabości drużyn z czołówki. Z drugiej strony, nie ma w tym przypadku. Ciężko na to pracowaliśmy. Pokazał nam się Ennali, który początek miał słabszy. Pokazał się Kapralik czy Lukoszek. Szkoda mi Szali, który doznał kontuzji, bo 17-latek regularnie grający w wyjściowym składzie drużyny z czołówki, to jednak ewenement. Wcześniej wypromowaliśmy Yokotę, który przyszedł do Górnika z przeciętnej ligi łotewskiej. Mamy trochę braków. Przede wszystkim z przodu, bo chcielibyśmy strzelać więcej bramek. Mimo naszych problemów udało nam się zbudować zespół, który jest w stanie rywalizować z najsilniejszymi. Chyba w całej lidze zdobyliśmy najwięcej punktów w meczach z czołówką i pokazaliśmy, że potrafimy z nimi grać.

Świetny wynik sportowy przykrył to, co powinno być na tapecie, czyli problemy organizacyjne Górnika. Nie da się ukryć, że pod tym względem nasz klub do czołówki ligi nie należy.

Oczywiście, że to nie jest normalna rzecz, że klub funkcjonuje bez dyrektora sportowego i prezesa. Ja, jako trener i drużyna koncentrujemy się na sprawach natury sportowej, ale cały czas gdzieś te problemy rzucają nam się cieniem na naszą codzienną pracę. Znowu wkraczamy w okres, gdzie się w tej sferze organizacyjnej sporo będzie działo. Jeszcze za poprzedniej władzy rozpoczęły się przymiarki do prywatyzacji Górnika, nowa władza będzie musiała ten proces dalej poprowadzić. Mnie, jako trenera, martwi ta niepewność… Nie wiem, czy cały ten proces musi rozpocząć się od nowa czy pójdzie to dalej i zostanie sfinalizowane szybciej niż później. Jest wiele decyzji do podjęcia, mamy nową radę nadzorczą, trwa konkurs na prezesa. Nie wiemy czy będą oni powołani na stałe czy też na okres przejściowy. To wszystko na pewno nie pomaga, ze strony sportowej udało nam się wyjść obronną ręką. To wcale jednak nie oznacza, że tak musi być zawsze.

Przed Górnikiem w Ekstraklasie pracował Pan w klubach o stabilnych podstawach organizacyjnych. Legia, Lech, Zagłębie czy Śląsk nie mają takich problemów. Wyjątkiem była może Polonia Bytom. Ciężko się w takich realiach pracuje?

W Zabrzu sytuacja była o tyle inna, że wiedzieliśmy, że te pieniądze są, chociażby z transferów. Mieliśmy świadomość, że Belgowie się spóźnili z płatnością, a Górnik nie miał zabezpieczonych środków z innych źródeł na bieżącą działalność i utrzymanie płynności finansowej. To były delikatne momenty, w których trzeba było z drużyną rozmawiać. Ja nie sprawdzam, jakie interesy mają poszczególni zawodnicy. Czy mają kredyty, inne zobowiązania czy inwestycje. Każdy może operować swoimi pieniędzmi w taki sposób, jaki uważa za najlepszy. Jeżeli dany zawodnik tych pieniędzy potrzebuje, a ich nie ma, ciężko jest wyrzucić to z głowy i przejść z tym do pożytku dziennego. Zawsze się o tym myśli i to nie cechuje tylko piłkarza, ale każdego pracownika, któremu pracodawca zalega z wypłatą. W ten sposób rodzą się problemy dotykające normalnego funkcjonowania.

W ramach protestu drużyna nie wyszła na trening przed meczem z Widzewem. Potem na boisku też dość gładko przegrała. Nikt niczego nie sugerował, ale to zamieszanie mogło mieć wpływ na mental drużyny?

Ktoś powie, że miało. Ktoś inny powie, że nie. Tego nie sprawdzimy. Mnie się wydaje, że to nie miało bezpośredniego związku, ale ktoś może mi powiedzieć, że jednak tak i też ciężko mi będzie z tym polemizować. Wszystko układało się wtedy bardzo dobrze i jednak to spotkanie w dość słabym stylu przegraliśmy. Ja uważam, że brak tego jednego treningu nie rzucił się cieniem na formę drużyny. Potem graliśmy następny mecz z Jagiellonią i to spotkanie w dobrym stylu wygraliśmy. Na pewno coś takiego nie powinno się przydarzyć. W dzisiejszych czasach zdarzają się one dość rzadko, ale jednak się zdarzają.

Kto Pana zdaniem ponosi za całe zamieszanie główną odpowiedzialność? Zarząd, który słabo budżetem operował czy właściciel, który grosza nie umiał wygospodarować?

Nie szukałbym tutaj winnych. Tutaj winę ponosili przede wszystkim ci ludzie, którzy ze strony Gent nie wywiązali się z podpisanej umowy transferowej. Oddaliśmy im Yokotę, naszego czołowego piłkarza, a oni nam nie zapłacili na czas. Jeżeli sprzedaż tego zawodnika była w budżecie, a tych pieniędzy brakowało, to ciężko było budżet pospinać. Procedury są złożone. Trzeba protestować do UEFA, to trwa, w międzyczasie ktoś coś wpłaci, ale opóźni się z płatnością kolejnej raty. Jak trzeba za coś zapłacić, a nie ma się skąd wziąć pieniędzy, to jest problem. Kiedy te środki do klubu spłynęły, zaległości zostały dość sprawnie uregulowane.

W dalszym ciągu swojej działki za Daisuke Yokotę nie doczekali się działacze Valimerii, skąd trafił do Zabrza.

To nie moja sprawa. Od tego typu umów, rozliczeń i ich przeprowadzania są działacze. Ja nie chciałbym się tutaj wypowiadać.

Jak udało się Panu na wiosnę zbudować tak topową formę drużyny? Przegrywaliście średnio jedno na pięć spotkań. To więcej niż dobra średnia.

Jeżeli wszystko dobrze funkcjonuje, a drużyna łapie zgranie i dobrą formę, to można zrobić naprawdę dużo. Nam się udało wykorzystać nasze atuty. Przede wszystkim szybkość, ale także zdecydowanie poprawiliśmy organizację gry w ataku i w defensywie. Do meczu z Cracovią byliśmy w ścisłej czołówce drużyn, które traciły najmniej bramek. Wiedzieliśmy, że musimy dobrze bronić, bo z przodu mieliśmy problem z regularnym trafianiem do siatki. Chcąc punktować, nie strzelając dużo bramek, musisz mieć dobrą defensywę. I to u nas funkcjonowało naprawdę dobrze.

Z czubem tabeli Górnik punktował jak nikt inny, ale z drużynami z dolnej połówki stawki było pod tym względem znacznie gorzej.

Nie szukajmy kwadratowych jaj. Inne drużyny z czołówki również potraciły sporo punktów z drużynami z dołu tabeli. Z Koroną, Ruchem czy ŁKS-em zdobyliśmy komplety punktów. Stal, to nie jest drużyna, która gra o utrzymanie. A przegrać z nimi nie powinniśmy ani w Mielcu, ani zremisować w Zabrzu. Z innymi drużynami także traciliśmy punkty w normalnych warunkach, w sportowej rywalizacji. Ze Stalą straciliśmy bramkę w ostatniej minucie, ale w ostatniej minucie strzeliliśmy bramki w meczach z Koroną czy Rakowem. Suma szczęścia w piłce zawsze wychodzi na zero.

Wie Pan, z kim będzie Panu dane w lipcu pracować? Praktycznie połowie wyjściowej jedenastki kończą się dziś kontrakty i nie wiadomo co będzie z nimi dalej.

Wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji. Niektórzy zawodnicy, którym kończą się umowy otrzymali od nas oferty ich przedłużenia. Mam tutaj na myśli Daniela Bielicę czy Erika Janżę. Na tym jednak polegają negocjacje. Na dziś Erik nie zgadza się na naszą propozycję, a my na jego. Słyszałem, że były głosy, że nie ma z kim rozmawiać. To wszystko się toczy. To kwestia dogadania się, a nie wywoływania zbędnej, niepotrzebnej presji.

A pozostali zawodnicy? Daniel Bielica, Boris Sekulić, Dani Pacheco, Paweł Olkowski?

– Z tego co wiem, nie zaoferowaliśmy nowych kontraktów innym zawodnikom niż Bielica i Janża. Strona Daniela Bielicy zastanawia się, mają chyba inne oferty. Pozostałym trzem zawodnikom nie złożyliśmy oferty i mamy do tego prawo.

Nie będzie Pan chciał przedłużać współpracy z tymi zawodnikami?

– Ja już powiedziałem bardzo dużo. My nie przedstawiliśmy oferty tym zawodnikom, ale oni także mają wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. To działa w dwie strony. Może być tak, że za jakiś czas powiemy, że chcemy kontynuować współpracę na takich i takich warunkach. Oni mogą wtedy siąść do negocjacji, albo powiedzieć, że już mają inny klub i nie są zainteresowaniu. My nikogo nie trzymamy na siłę i nikt nie musi tutaj na siłę być. Zawodników, których chcieliśmy zatrzymać już zatrzymaliśmy. Nowe umowy dostali Yokota [został wykupiony i sprzedany do Gent – przyp. red.], Janicki, Lukoszek, negocjacje trwają z Bielicą i Janżą.

Górnik będzie miał w kadrze mistrza świata i mistrza Europy? Nani w przyszłym sezonie zagra przy Roosevelta?

Słyszałem o tym (śmiech). Lukas cały czas podsyca ten temat, znają się i stąd taki temat gdzieś się przewijał. Nani, to znakomity zawodnik i dla dobrych zawodników, w każdym klubie zawsze drzwi są otwarte. Ja nie wiem, jak on obecnie wygląda pod względem formy. Nie śledziłem jego gry w ostatnich latach.

Dziś Portugalczyk ma 37 lat. Zaliczył 34 występy w Adana, łącznie 1213 minut w tureckiej Superlig, Pucharze Turcji i eliminacjach Ligi Konferencji.

– Często to, jak dany zawodnik gra to już nie kwestia wieku, a przebiegu, jaki miał. Jeden miał większy, inny mniejszy. Jeden miał więcej, drugi mniej kontuzji. Gry w piłkę się nie zapomina, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Czasami zawodnicy grają na wysokim poziomie do końca w danym klubie, inni schodzą do niższych lig i tam grają bardziej rekreacyjnie.

Podziela Pan opinie optymistów i entuzjastów, że za sprawą prywatyzacji Górnik Zabrze jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dobije z miejsca do czołówki Ekstraklasy czy też to będzie trwało latami i będzie wymagało ogromnych nakładów pracy i pieniędzy?

– Oczywiście, że wierzę, że Górnik znów będzie czołowym polskim klubem. Czy jednak jestem tego pewny, że to będzie już teraz? Tutaj już tak bym nie powiedział. Wszystko, co się robi, robi się po to, żeby było lepiej. Pewności jednak nie ma nigdy. Zwłaszcza w piłce nożnej, gdzie przykładów na prywatyzacje bardzo udane, średnio udane i te totalnie nieudane jest mnóstwo. Ja mam nadzieję i wiarę, ale pewności mieć nie możemy nigdy. Tutaj kluczową rolę odegrać muszą ludzie, którzy te negocjacje prowadzą. Trzeba wynegocjować takie warunki, żeby klub miał stabilne warunki rozwoju. Miasta nie stać na utrzymanie klubu na poziomie Ekstraklasy tak, żeby ten regularnie bił się o najwyższe cele.

Mieliście okazję do spotkania z nową Prezydent Zabrza?

Nie mieliśmy jeszcze okazji się spotkać. Ani ja, ani drużyna.

Po ogłoszeniu wyników wyborów, miał Pan jakąś wewnętrzną satysfakcję, że tak się to potoczyło? Pamiętamy, jak Pana potraktowano niemal dwa lata temu. Właściciel musiał o Pana zwolnieniu wiedzieć.

Każdemu życzę jak najlepiej. Ja wiem co się stało, jak do tego doszło i dlaczego. Przyjemnie nie było, to jasne, ale życie się toczy dalej. Udało się wrócić do Górnika i osiągnąć z nim sukces. To była dla mnie naprawdę trudna sytuacja i ciężko wspomina się ten czas, ale kuriozalnie zakończył się on bardzo dobrze, na ósmym miejscu w lidze i spokojnym utrzymaniu. Górnik to Górnik, ludzie to ludzie.

Zatem rana się już zabliźniła po tych dwóch latach.

Nie do końca, ale ta sytuacja jedynie uzmysłowiła mi, że w życiu różne sytuacje mogą się przydarzyć.

Wie Pan, kto personalnie zadecydował wtedy o Pana zwolnieniu?

To nie jest takie trudne, można się domyślić. Proszę jednak mnie nie prowokować i nie grzebać w trupach, bo tego nie lubię.

Z Górnikiem sięgnął Pan na boisku po trzy mistrzostwa Polski i Superpuchar kraju. Jako trener podniesie Pan też jakieś trofeum?

Oby tak się stało. Byłoby piękną sprawą na tak pięknym obiekcie świętować sukces z Górnikiem Zabrze. To byłaby niesamowita sprawa. Jeżeli miałoby się to odbywać z takim progresem, jak w ciągu minionego roku, to jestem jak najbardziej na tak. Nawet jeżeli w tym sezonie nie zagralibyśmy w europejskich pucharach, ale zdobyli tę przepustkę w przyszłym roku, bo uda się zmontować fajną ekipę, która powalczy i w lidze, i w Europie, to już byłaby super sprawa. To by było potwierdzeniem, że Górnik jest stabilny i z roku na rok się rozwija, jest silniejszy. Tego bym chciał. Gdybyśmy w tym roku przypadkowo zdobyli tytuł mistrza Polski… Oczywiście, nikt nam tego sukcesu by nie odebrał, dopisalibyśmy piętnastą gwiazdkę. Ale czy Górnik jest na to dziś przygotowany? Nie, pod wieloma względami tak nie jest.

Cały czas pod Jana Urbana podchody czynią inne kluby czy PZPN. Pana nazwisko przewijało się ostatnio w kontekście pracy w Lechu Poznań czy objęcia schedy w reprezentacji Polski po Michale Probierzu.

Kilka minut temu wspominaliśmy, jak mnie wypieprzyli. Piłka i życie są tak zmienne, że niczego nie można być pewnym. Ja jestem szczęśliwy, że jestem w Górniku Zabrze. Pracuję w klubie trzeci rok i myślę, że jest widoczna stabilizacja, jeżeli chodzi o miejsce w tabeli i o grę. Jest jeszcze wiele, wiele do poprawy i oby z tym procesem prywatyzacyjnym udało się te sprawy naprostować. Pieniądze są bardzo ważne, ale same pieniądze nie dają wyniku. Są zespoły, które mają ich więcej, mają większy potencjał, a w tym sezonie mistrzem Polski nie będą.

Panu udało się ułożyć współpracę z Lukasem Podolskim. Wszyscy pamiętamy, jak dwa lata temu, po Pana zwolnieniu, nie był zbyt wylewny w komplementowaniu Pana osoby.

Nigdy nie miałem z Lukasem problemów. Raz w mediach ripostowałem jego słowa. Pamiętam, że mówiłem, że nie każdy trener jest taki sam i w tym samym miejscu. Jeżeli Lukasa w ten sposób potraktowaliby w Koeln, to też nie byłoby to normalne. Nie jest on zwykłym zawodnikiem dla tego klubu, ale jedną z jego legend, gwiazdą, elementem historii. Ja także w Górniku coś więcej zrobiłem. Media potem, nawiązując do tego komentarza, sugerowały, że nasze relacje nie układały się najlepiej, że był jakiś konflikt. Za przeproszeniem, g…o prawda.

Rozmawiamy krótko po Pana urodzinach. Czego mogę Panu na zakończenie życzyć?

Zdrowia, proszę Pana, zdrowia. Bo PESEL biegnie cały czas.

W ogóle tego po Panu trenerze nie widać. Od początku swojej pracy w Legii w 2007 roku wiele się Pan nie zmienił.

Musiałby Pan zobaczyć, jak na raty rano wstaję z łóżka (śmiech), albo dzień po zakończeniu gry w tenisa. Wtedy człowiek czuje każdą kość i każdy mięsień. Trzeba się ruszać i robić co się da, żeby być aktywnym. Najgorsze jest to, kiedy się dojdzie do momentu, że się chce, ale się nie może.

Do emerytury Panu jeszcze daleko.

Na razie na formę nie narzekam. Jest dobrze. Oby tak dalej.

Graj i wygrywaj z nami na betcris.pl

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Subscribe
Notify of
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Dobry wywiad.

Nie rozśmieszaj mnie!

Dobry wywiad, mądry człowiek, świetny trener :))

Nie daliśmy ciała, tylko Pan dał ciała. To nie pierwszy mecz gdzie po idiotycznych zmianach i to nie tylko tych co osłabiają drużynę każąc jej grać w 10-tkę, ale takich gdzie wycofuje się w ostatnich minutach ofensywnych zawodników i wprowadza defensywnych co skutkuje natychmiast cofnięcie się drużyny w pobliże 16-tki i rozpoczęcie jatki pod bramką. Kto powiedział, że trzeba wycofywać zawodników bo są zmęczeni. Kompletna bzdura. każdy powinien mieć siły w dzisiejszej piłce na 120 minut. Można wycofać po wcześniejszej żółtej kartce, brakiem widocznym dobrej gry, ale nie z powodu braku sił! Niech się Pan cofnie do Wielkiego Górnika i zobaczy na ile minut sił starczało chłopakom na dobrą grę i ile robiło się zmian. I to nie za takie pieniądze jakie dzisiaj zarabiają. A co do nie przedłużenia umów macie prawo nie przedłużać, bo po co jak jest Krawczyk, on da radę za wszystkich. Ale niestety tylko spuścić Górnika do niższej ligi. Żenada!!!

Jak czytom takie wypowiedzi to aż oczy bolą , normalnie dupisz fleki , jesteś trenerem i wiesz jak kto wyglądo fizycznie ? Bujosz w obłokach i tyle, zejdź na ziemie

Komentarz frustrata. Brak słów.