– Niedzielna porażka Górnika bolała, ale wszyscy na trybunach pamiętali, że ci sami piłkarze wygrali dwa tygodnie wcześniej w Chorzowie. To miało znaczenie, dlatego szacunek dla kibiców. Było 0:5, a wciąż był doping. Myślę, że 40 lat temu wołaliby do kopalni! – mówi dla „Sportu” Jan Banaś były napastnik Górnika Zabrze.
Był pan na meczu Górnika z Wisła w niedzielę. To wstyd dla byłego gracza zabrzan?
Jan Banaś (Wybitny napastnik Górnika): – W sporcie bym tego słowa nie używał. Przecież ci sami piłkarze dwa tygodnie wcześniej wygrali w Chorzowie. Widziałem mecze przegrane przez Real i Barcelonę po 0:5. I co? Była następna kolejka, najczęściej przez te kluby wygrana. Pewnie za moment pan zapytania o mecz z 1975 roku…
Oczywiście. Przyjechała Legia i było też 0:5.
– Co innego pojedynczy wynik, a co innego całość dorobku drużyny. W tym miejscu powiązałbym dorobek Górnika z kolejnym meczem i z tym, co działo się wcześniej. Wpadka? Nie! To ich będzie bolało przez lata. Nie wiem, jak do niedzielnego wyniku podchodzą piłkarze, ale wspominany przez pana mecz pamiętam do dziś. Było nam naprawdę wstyd. Przecież ledwie pięć lat wcześniej graliśmy w finale europejskiego pucharu z Manchesterem City. Minęło ponad 40 lat…Druga połowa meczu z Wisłą to było dno, ale pamiętajmy, że Górnik do tego meczu wyszedł, walcząc o powrót na fotel lidera. Dlatego traktuję ten mecz jako wypadek przy pracy. Nie tak dawno równie wysoko przegrało kilka innych wielkich klubów w Europie. Górnik nie jest wielki, jak 40 lat temu, i to musimy sobie głośno powiedzieć, ale jest solidny. Przecież od roku jest w czubie tabeli, a jeszcze w piątek był liderem. Niedzielna przegrana zabolała, ale… Oni wciąż są w czubie tabeli, tylko dostali lekcję pokory. Józek Dankowski miał rację – jak nie walczysz i nie biegasz, to przegrasz.
Wypłacenie kasy piłkarzom zaszkodziło?
– To chore podejście. Podpisali umowy, więc kasę powinni mieć na czas. Nie wierzę, że taki Radek Sobolewski nie chciał ograć Wisły. To dla niego mecz rundy. Górnik nie potrafił narzucić Wiśle swoich warunków gry, a jego siła właśnie na tym polega. W niedzielę – szczególnie po przerwie – zabrzanie oddali rywalowi mecz. Więc musieli przegrać, bo niemal każdy wiślak to lepszy piłkarz od zabrzanina. Od trzeciego gola to była egzekucja. Pyta pan o mecz z 1975 roku… Dawne czasy. Do 50 minuty był to mecz grany pod nas. Mieliśmy przewagę i i kilka wybornych okazji. Potem jeden gol, drugi, trzeci. Tak się czasami zdarza, dlatego ważne jest, jak… zagrasz kolejny mecz. Niedzielna porażka Górnika bolała, ale wszyscy na trybunach pamiętali, że ci sami piłkarze wygrali dwa tygodnie wcześniej w Chorzowie. To miało znaczenie, dlatego szacunek dla kibiców. Było 0:5, a wciąż był doping. Myślę, że 40 lat temu wołaliby do kopalni!.
Źródło: Sport
Foto: Jarosław Galusek/nettg.pl