Kibice Górnika długo czekali na pierwszy transfer do klubu tej zimy. Wcześniej skrócono wypożyczenie Bartłomieja Eizencharta i oficjalnie ten zawodnik widniał w rubryce „przychodzą”, ale wszyscy traktowali to jako transfer wewnętrzny.
Frustracja, a może zniechęcenie wśród fanów narastało, tym bardziej po słabym punktowo starcie wiosennych rozgrywek. Optymizmem nie napawały także, wcześniejsze wypowiedzi Artura Płatka, który mówił, że po prostu brakuje kasy na sprowadzenie piłkarza na odpowiednim poziomie. Jak się okazało do dnia 9 lutego, bo właśnie wtedy klub poinformował, że do Górnika dołączy nowy zawodnik. I to od razu, jakiego kalibru.
Richmond Boakye, bo o nim mowa to nieprzypadkowe nazwisko na europejskim piłkarskim podwórku. Dwa lata temu napastnikiem mocno interesował się m.in. Antonio Conte, który był wówczas managerem londyńskiej Chelsea. Ghańczyka sondowała również swego czasu Borussia Dortmund, której jednym ze skautów jest przecież Artur Płatek.
28-latek strzelał bramki we włoskich Serie A i B, hiszpańskiej La Lidze. Notował również trafienia w Lidze Mistrzów oraz Lidze Europy. Występował także w klubach z Holandii, Chin oraz ostatnio w serbskiej Crvenie Zvezdzie Belgrad. Był również piłkarzem Juventusu Turyn, ale tam praktycznie nie zaistniał, spędzając czas na wypożyczeniu.
Wróćmy może do początków jego kariery na starym kontynencie. Na włoskie boiska Richmond trafił za sprawą obserwatorów Genui, którzy wypatrzyli zdolnego zawodnika (grał w DC United) na młodzieżowym turnieju rozgrywanym w regionie Ligurii. 15-latek znakomicie sobie radził w młodzieżowych drużynach Genui. Z zespołem „Gryfów” w latach 2008-10, zdobywa Mistrzostwo, Puchar oraz Superpuchar Włoch.
Sztab szkoleniowy postanawia wkrótce dać mu szansę w seniorskiej piłce. I tak 3 kwietnia 2010 roku, Richmond Boakye w wieku 17 lat debiutuje w Serie A. W meczu przeciwko Livorno od razu wpisał się na listę strzelców. Trzeba przyznać – start marzenie. Młodym piłkarzem zaczyna interesować się występujące w Serie B US Sassuolo Calcio. Richmond po przenosinach do nowego otoczenia, ponownie zalicza piorunujący początek, zdobywając gole w debiucie pucharowym oraz ligowym. W zespole czarno-zielonych zalicza bardzo dobry sezon. Dla fanów nero-verde, staje się prawdziwym „Il fenomeno”. Spisuje się tam znakomicie, czym wzbudza zainteresowanie potęgi włoskiej piłki – Juventusu Turyn. Przechodzi do wielokrotnego mistrza Italii, jednak szybko zostaje z powrotem wypożyczony do Sassuolo, gdzie ponownie notuje udane rozgrywki zdobywając 11 goli w 32 spotkaniach.
Po tym sezonie przenosi się do Hiszpanii, tym razem idzie na wypożyczenie do drużyny Elche. Tam również gra sporo i w 30 występach, siedmiokrotnie zdołał wpisać się na listę strzelców. Kolejnym etapem piłkarskiej przygody staje się Bergamo. Boakye trafia tam na zasadzie transferu definitywnego. Występuje tam przez dwa sezony, ale nie jest to specjalnie udany okres. Trzy trafienia i zaledwie 19 rozegranych meczów, to bilans w zespole Atalanty.
Wydaje się, że kariera 22-latka wyraźnie wyhamowuje, tym bardziej, że Richmond idzie na kolejne wypożyczenie. W sezonie 2015-16 będzie reprezentował barwy Rody Kerkrade. W Holandii również nie zachwyca, nie jest w stanie ani razu trafić do bramki rywali, tym bardziej, że grał niewiele. Także następny etap na piłkarskim szlaku Ghańczyka nie jest specjalnie udany. Richmond wraca na włoskie boiska, tym razem do Latiny. Ponowne występy w Serie B, bo tam właśnie gra jego nowy klub, nie przynoszą mu chwały, jak te przed kliku laty. Włosi są rozczarowani postawą piłkarza, który za darmo odchodzi do Crvenej Zvezdy Belgrad. Wydaje się, że serbski kierunek, to kolejne równanie w dół dla świetnie zapowiadającego się ongiś napastnika.
Tymczasem w zespole z Belgradu Boakye odżywa i to w niesamowitym wyrazie. Dla klubowych mistrzów starego kontynentu z 1991 roku, Richmond to strzał w „10”. Ghańczyk staje się prawdziwą gwiazdą ligi, postrachem dla obrońców i katem dla bramkarzy. W 2017 roku w barwach „Czerwonej Gwiazdy” rozgrywa łącznie 48 spotkań, zdobywając w nich 39 bramek. Strzela w każdych rozgrywkach m.in. w Lidze Europy, gdzie trafił do bramki FC Köln. Jesienią grał co prawda mniej, ale i tak skuteczność pozostawała na wysokim poziomie. Stąd propozycja z tych „nie do odrzucenia” z Chin. Na azjatyckim kontynencie nie potrafi się dobrze zaadoptować, zdobywa zaledwie trzy bramki i jeszcze we wrześniu 2018 roku wraca do Belgradu. I znów w piętnastu występach trafia aż trzynastokrotnie. Wiosną, jak i zresztą przez cały kolejny sezon 2019/20 gra już dużo mniej i dużo mniej strzela. Dokuczają mu urazy, a to nie pozwala wrócić do optymalnej dyspozycji. Jesienią ubiegłego roku Baokye wystąpił w 14 spotkaniach, tylko dwukrotnie pokonując bramkarzy rywali.
Mierzący 186 cm napastnik w drużynie narodowej Ghany wystąpił czternastokrotnie zdobywając dla niej 6 bramek. Wcześniej uzyskał także dwa gole w kadrze młodzieżowej „Czarnych Gwiazd”, bo taki przydomek ma reprezentacja piłkarska Ghany.
Prezes Górnika Dariusz Czernik podsumował ten transfer mianem 30-lecia. W wypowiedzi na stronie oficjalnej przypomina, że piłkarze z taką marką trafiali do Górnika przed 1989 rokiem. „Za nami kilka bardzo intensywnych dni ciężkiej pracy, która zakończyła się powodzeniem. Nie muszę dodawać, że sprowadzenie takiego piłkarza nie jest codziennością. Śmiem twierdzić, że po 1989 roku nie trafił do Górnika piłkarz z takimi „papierami”, z takim CV”.
Richmond Boakye, jak na warunki naszej ligi, ma rzeczywiście mocne CV. Trudno sobie przypomnieć, by Górnik sięgał po takie nazwiska w poprzednich dwóch dekadach. Może jeszcze w pierwszej połowie lat 90, gdy na Roosevelta trafiali srebrni medaliści Igrzysk Olimpijskich (Brzęczek, Mielcarski Kłak, przyp; red), Trójkolorowi fani patrzyli na transfery z wypiekami na twarzy.
Oczywiście inną sprawą jest, czy zawodnik w Zabrzu „odpali” i sprosta – już wielkim – oczekiwaniom wobec jego osoby. Pozostaje wierzyć, że tak się właśnie stanie i będziemy za jego sprawą przeżywali wiele radosnych momentów.
Źródło: transfermarkt.pl/Górnik Zabrze/Roosevelta81.pl
Foto: ghanasoccer.com