Fajnie ułożył się terminarz Ekstraklasy. W niczym wyjętej z filmowego scenariusza, ostatniej kolejce pierwszej części sezonu, zmierzą się ze sobą dwa najlepsze zespoły w lidze. Tomasz Hajto powiedziałby pewnie, że to będzie truskawka na torcie, a my chętnie byśmy się z nim zgodzili. Panie i Panowie – Górnik podejmuje Lecha!
Nie będziemy grali piłkarskich szachów – zapowiada przed sobotnim spotkaniem Nenad Bjelica. Mecze z Lechem zawsze są ciekawe – przyznaje Marcin Brosz. Komu jak komu, ale tym panom można wierzyć na słowo, tym bardziej, że obaj są ze sobą bardzo zgodni. Z resztą nie może być inaczej, skoro przy Roosevelta staną naprzeciwko siebie dwa najbardziej bramkostrzelne zespoły w całej lidze. Jakości w ofensywie będzie tyle, że wystarczyłoby jej na pozostałe siedem spotkań.
Mecze Górnika w tym sezonie są gwarancją emocji, ale pod warunkiem, że rywal choć w małym stopniu będzie zainteresowany grą w piłkę. Pamiętamy, jak do Zabrza przyjechała Arka Gdynia, czy jakiś czas później Piast Gliwice, których jedynym celem była destrukcja ataków „Trójkolorowych”. Wtedy zabrzanom grało się bardzo ciężko, a mecze były okropnie nudne. To były jedyne skrajne przypadki, bo już w każdym innym spotkaniu rywale w mniejszym lub większym stopniu otwierali się na ataki, co tylko jest wodą na młyn dla Górnika. Dlatego też nasza fantastyczna ofensywna czwórka (w tym dwóch reprezentantów Polski!) może zacierać ręce przed meczem z Lechem. Bo ostatnie o czym „Kolejorz” będzie myślał w Zabrzu, to o schowaniu się za podwójną gardę. Mimo, że poznaniacy mają najszczelniejszą defensywę w lidze.
Największe obawy budzi defensywa Górnika. Każdy, kto oglądał mecz Lecha z Wisłą zdaje sobie sprawę, jaką siłę rażenia posiada „Kolejorz” w ofensywie. Oczywiście, przeciwko „Białej Gwieździe” poznaniacy jeszcze bardziej wyróżnili się marnowaniem stworzonych sytuacji, ale niebezpiecznie by było, żeby i Górnik miał pokładać swoje nadzieje w nieskuteczności rywala. Czekamy więc aż w końcu duet naszych środkowych obrońców powróci na właściwe tory, bo Mateusz Wieteska i Dani Suarez prezentują się w ostatnich tygodniach bardzo przeciętnie, by nie powiedzieć, że słabo. Ta dwójka ostatnio w zasadzie co mecz popełnia jakieś rażące błędy, a to niestety ma swoje konsekwencje w straconych punktach. Trzeba liczyć, że w końcu wyjdą z dołka i pokażą to, co choćby w pamiętnym meczu z Legią. Kaliber rywala z resztą bardzo podobny.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl