W Krakowie Górnikowi do szczęścia zabrakło naprawdę niewiele. Od zasłużonego remisu zabrzan dzieliło zaledwie kilkadziesiąt sekund. Niestety w końcowych fragmentach gry Martina Chudego pokonał pozyskany kilka dni temu przez krakowski klub Victor Moya Martinez. Po zakończeniu meczu postanowiliśmy porozmawiać o przebiegu dzisiejszego spotkania z golkiperem czternastokrotnego mistrza Polski.
Martin, zagrałeś dzisiaj dobry mecz, broniąc wiele groźnych strzałów oddanych przez piłkarzy Białej Gwiazdy. Niestety nie udało się wybronić tego najważniejszego, oddanego na Twoją bramkę w końcowych sekundach spotkania. Jak oceniasz dzisiejszy pojedynek?
– Mieliśmy wiele okazji i myślę, że był to niezły mecz. Szczególnie druga połowa była ciekawa dla kibiców i przyniosła po obu stronach wiele groźnych sytuacji strzeleckich. W trakcie całego meczu oddaliśmy wiele groźnych strzałów, zdobywając przy tym dwie bramki, ale po konsultacji Var okazało się, że nasi zawodnicy znaleźli się na spalonym. Po naszych błędach i szybkich kontrach Wisła w drugiej połowie stworzyła sobie kilka dogodnych akcji, jedną z nich niestety zamieniła na bramkę. Powinniśmy byli zagrać na zero z tyłu, zdobywając chociaż jeden punkt. Uważam, że z takiego dorobku każdy z nas byłby dzisiaj zadowolony. Bardzo nam przykro, że mecz tak się ułożył i wracamy do Zabrza bez oczekiwanych przez kibiców punktów.
Bramki tracone w końcowych sekundach bolą chyba najbardziej? Jest to moment, w którym w żaden sposób drużyna nie możecie już gonić rywali, szukając sposobu na zmianę niekorzystnego rezultatu.
– Tak jest, szczególnie odczuwamy to na wyjazdach, kiedy trzeba całą drużyną walczyć do końca spotkania o podtrzymanie wyniku. Ważne jest poszanowanie piłki i kontrolowanie wyniku do samego końca. Można także próbować strzelić bramkę, a jeśli to się nie powiedzie, to pozostaje remis, z którego zawsze trzeba się cieszyć, szanując każdy punkt uzyskany na wyjeździe.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl