Erik Janża: Jeżeli wygramy wszystko do końca, będziemy mistrzem Polski

eMZet  -  25 kwietnia 2024 23:13
8
9067

Erik Janża w Górniku Zabrze występuje już od pięciu lat. Kapitan 14-krotnych mistrzów Polski w rozmowie z naszą stroną, opowiada m.in. o nastrojach w drużynie przed decydującą fazą sezonu, celach i nadziejach na ostatnie mecze, postępach rozmów w sprawie nowego kontraktu, a także zdradza co scementowało szatnię Trójkolorowych.

Rozmawiamy z kapitanem przyszłego mistrza Polski? Wierzycie w taki scenariusz?

Dopóki mamy szansę, to tak może być. Musimy być jednak realistami. Tracimy siedem punktów. Z jednej strony dużo, z drugiej mało. Nie zostało do końca zbyt wiele meczów. Nie mamy presji, że coś musimy. Zrobimy wszystko w ostatnich pięciu meczach, żeby zdobyć jak najwięcej punktów, zawsze walczyć o zwycięstwo. A 25 maja się przekonamy, co to będzie.

Jesteście w tym roku w niesamowitym gazie. Co was tak zbudowało?

Wyniki robią wyniki. Jak idzie dobrze, to atmosfera jest lepsza, lepiej się trenuje. Dobrze rozpoczęliśmy rundę, zdarzyło się kilka słabszych meczów, ale to były sporadyczne wpadki. Liga jeszcze się nie skończyła. Zostało pięć meczów, z czego trzy zagramy u siebie. Wszystko jest w naszych nogach i głowach.

Z czołówki Ekstraklasy terminarz macie chyba najłatwiejszy. Z drugiej strony, traciliście już punkty z dołem tabeli…

– Wszyscy mówią, że terminarz jest fajny, ale ja się do końca z tym nie zgadzam. To będą trudne mecze. Może trudniejsze niż z Lechem czy Rakowem. Takie kluby jak ŁKS, Puszcza czy Cracovia grają o życie. Będą trzy razy bardziej zmotywowani, żeby zdobyć punkty. My musimy robić swoje i starać się w każdym meczu sięgać po całą pulę.

Patrząc na tabelę, jesteście zaskoczeni, że Górnik Zabrze plasuje się tuż za podium?

Może trochę tak, ale taka jest piłka. Jak wygrywasz, idziesz w tabeli w górę. Liga wygląda jak wygląda, wszyscy tracą punkty i nikt nie ma jakiejś ekstra serii zwycięstw z rzędu. My pracowaliśmy cicho, skupialiśmy się na sobie i dzięki temu jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.

Szkoda porażki z Legią Warszawa przy Roosevelta. Te trzy punkty więcej dałyby dobry start do walki o ten najwyższy z możliwych celów…

– To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. Legia była lepsza. Mnie bardziej szkoda punktów w meczach z Puszczą, gdzie wygrywaliśmy i daliśmy sobie strzelić dwa gole czy ze Stalą Mielec, gdzie też byliśmy lepsi, a kończyliśmy bez punktów. Gdybyśmy mieli sześć punktów więcej, to nawet ta porażka z Legią nie byłaby tak istotna dla układu tabeli.

Dziś mało kto pamięta, że po dziesięciu kolejkach mieliście na koncie dziewięć punktów i wróżono wam walkę o utrzymanie do samego końca.

Miałem wtedy kontuzję i nie mogłem pomóc drużynie, ale pamiętam doskonale te opinie na temat Górnika. Mówili, że to będzie walka do końca, że brakuje nam tego i tamtego. Przyzwyczaiłem się już do tego, że w polskich mediach jak wygrasz dwa mecze to jesteś super, a jak dwa przegrasz, to już jesteś w wielkim kryzysie i w gronie kandydatów do spadku. Początek mieliśmy słaby, ale liga to maraton. Wiążący nie jest początek czy koniec sezonu. Musisz cały czas trzymać jakiś poziom.

W Górniku zawsze im biedniej, tym lepiej. Jak w klubie pojawiły się pieniądze z Allianz Polska, klub zaliczył spadek. Tymczasem za chudych lat, gdzie wiele można było sobie życzyć drugi raz ocieracie się o europejskie puchary.

Złapaliśmy trochę stabilizacji. Były pewne perturbacje, o których wszyscy wiedzą. Teraz jest wszystko w porządku. Pensje są wyrównane, ostatnia też przyszła w terminie. Powiem przewrotnie, że może jakby nie było tego zamieszania z wypłatami, to nie byłoby takiego wyniku. To nas naprawdę scementowało i zbudowało szatnię. To jest klucz do tego co obecnie osiągamy i do naszych dobrych wyników.

Temat opóźnień w pensjach autentycznie był w szatni tak żywy jak się pisało w mediach?

– Na początku nie było tak źle, bo kiedy opóźnienie wynosiło miesiąc czy półtora, to nie było takiej paniki. Później, jak już zaległości sięgały 2-3 miesięcy, temat się w szatni pojawiał coraz częściej. Jeden pytał drugiego czy dostał jakieś pieniądze. Do mnie, jako do kapitana, przychodziło wielu chłopaków i pytało: ”Co teraz Ericzku? Jak? Kiedy?”. Odpowiadałem: ”Panowie, przepraszam, ale nie wiem”. Kilka razy mówiłem to co usłyszałem z góry, a potem tego nie było. Co mogłem zrobić? Było mi bardzo przykro i źle się czułem w tym czasie. Jako kapitan musisz zawsze znaleźć pozytywną energię, żeby budować innych. A nie było łatwo.

Byłeś łącznikiem między szatnią a gabinetami zarządu?

– Można tak powiedzieć. Byłem 2-3 razy na spotkaniu, albo rozmawiałem przez telefon. Dzwonili do mnie i mówili, co mam przekazać drużynie.

I słowa nie zawsze dotrzymywali.

– Niestety nie… Tak jednak jak mówię, ostatnie dwa miesiące już jest w porządku. Jesteśmy na zero i to już za nami, ale – jak wspomniałem – może to był ten klik, który robi nam teraz wyniki.

Decyzję o proteście i jednorazowym nie wyjściu na trening podjęliście jako rada drużyny czy jako cała szatnia?

– Dogadaliśmy się między sobą, że musimy pokazać, że coś nie jest tak i nie jesteśmy z tej sytuacji zadowoleni. To nie był jakiś wielki protest czy działanie przeciwko klubowi. To nie był też jakiś bardzo ważny trening. Miał mieć charakter regeneracyjny i mieliśmy potrenować stałe fragmenty gry. Nie straciliśmy wiele, jeżeli chodzi o przygotowania do meczu. Jednak czuliśmy, że musimy coś pokazać, bo tak dalej nie idzie.

Po tym proteście przyszła porażka z Widzewem, w nie najlepszym stylu.

– Tutaj zadecydowało tylko boisko. W pierwszej połowie Widzew grał dużo lepiej od nas. Po przerwie zagraliśmy już znacznie lepiej, ale była tam czerwona kartka i wszystko nam się posypało. Na pewno nie było tak, że w tym meczu kontynuowaliśmy protest czy sobie odpuściliśmy. Widzimy wszyscy, że Widzew gra w tym roku dobrze i punktuje. Wiedzieliśmy, że Łódź to ciężki teren i nie będzie łatwo. I nie było.

Cały czas walczycie nie tylko o medal, ale także o miejsce w TOP 6, za co macie obiecane dodatkowe premie.

Tutaj też nie wszystko jest tak, jak powinno być. W Górniku gram już pięć lat i pamiętam, że kiedyś premie były za miejsce w ”ósemce”. Potem nagle zmienili na miejsce w ”szóstce”, ale jeszcze możemy porozmawiać. Szatnia postanowiła, że nie będziemy już nic zmieniać. Na pewno fajnie jest zagrać o dodatkową premię, ale na ten moment nikt nie myśli o pieniądzach, ale o wyniku sportowym. Bo mamy o co grać.

Jaki sobie stawiacie cel?

Powiem tak… Jak wygramy wszystko do końca i zdobędziemy piętnaście punktów, to jestem na 99 procent pewny, że będziemy mistrzem Polski. Rozmawialiśmy ostatnio z Felipe Nascimento i on też uważa podobnie. Ja mu powiedziałem, że ma rację (śmiech).

Europejskie puchary rozbudzają wyobraźnię?

Jesteśmy blisko, więc dlaczego mielibyśmy nie spróbować powalczyć? Zawsze jest dobrze, jak masz jakieś cele i wiesz, że możesz coś osiągnąć. Trudniej się gra, jak jesteś na ósmym miejscu, masz dziesięć punktów przewagi nad strefą spadkową i grasz w zasadzie dla samej gry. Każdy cel, każdy sukces motywuje i my też się tak nastawiamy. Nie mamy żadnej presji, że coś musimy. Ale mamy taki feeling, że jak nie teraz, to nie wiem kiedy. Ja gram w Zabrzu pięć lat i jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko. Wszyscy tego chcemy, to mogę z całym przekonaniem powiedzieć.

Zagrasz w tych pucharach, jeżeli Górnik do nich awansuje? Kontrakt masz do końca czerwca…

– Wiedziałem, że padnie to pytanie (śmiech). Nie wiem, który raz już mówię, że chcę zostać w Górniku. Naprawdę, chcę grać w tym klubie i zrobię wszystko, żeby grać dalej w Zabrzu. Mam nadzieję, że klub też tego chce. Górnik wie, jakich warunków oczekuję. Jestem w topie swojej kariery. Będę miał wkrótce 31 lat, nie wiem ile lat będę jeszcze grał w piłkę. Przez kadrę, awans ze Słowenią na Euro i dobrą grę, klub musi okazać mi szacunek. Nie chcę jakichś milionów. Oczekiwania jakieś są, ale nie są tak wysokie, żeby Górnik nie był w stanie im podołać.

Rozbieżności między Tobą a Górnikiem są dziś duże?

– To, co zaproponował mi klub i o czym mówił pan Tomek Masoń – nie powiem, że to słaba oferta – ale mój menedżer przedstawił moje oczekiwania i różnica nie jest aż taka duża. Mogę powiedzieć, że jesteśmy blisko porozumienia i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Kilka lat temu był temat Twojej przeprowadzki do Lecha Poznań. Górnik zablokował ten transfer. Żałujesz?

To było za pierwszej kadencji trenera Urbana i wtedy miałem mieszane uczucia. Z perspektywy czasu, nie mam do nikogo żalu i wyszło chyba na dobre. Grałem wtedy w Górniku dwa sezony i nie byłem jeszcze tak z klubem zżyty jak dzisiaj. Takie jest życie piłkarza, że raz grasz tutaj, raz gdzie indziej. Myślę, że wyszło na dobre, bo Górnik jest moim zdaniem w gronie trzech najlepszych klubów w Polsce. Z ogromną bazą kibiców, dobrym zapleczem, boiskami treningowymi, siłownią i regeneracją. Potencjał jest większy niż wielu sobie wyobraża. Ja się w Zabrzu czuję świetnie, jestem mega szczęśliwy, że gram w Górniku i żadnego żalu o ten niedoszły transfer nie mam.

Górnik stał się w Ekstraklasie oknem wystawowym. Ostatnie lata pokazały, że z Zabrza łatwo wyjechać na zachód. Do Ciebie też już podchody były czynione?

Z Górnika na pewno łatwo się wybić i zrobić krok w kierunku transferu do silnego, zagranicznego klubu. Tutaj też jest bardzo mądre, zdrowe podejście. Nie ma tak, że zagrasz jeden słabszy mecz i idziesz na trybuny czy siadasz na ławce jak to robią w innych – na ten moment – klubach. W Zabrzu jest duże pole do rozwoju. Ja także jakieś sygnały dostawałem, że jest zainteresowanie, ale żadnych konkretów dotychczas nie było. Pewnie, jeżeli nie podpisałbym kontraktu z Górnikiem i zagrał na Euro, to oferty mogą się pojawić w większej liczbie. Ja jednak chcę zostać tutaj i chciałbym, żeby ten temat był już zamknięty przed mistrzostwami Europy.

Czyli Górnik w dalszym ciągu ma u Ciebie priorytet, jak mówiłeś dwa miesiące temu.

– Oczywiście, że tak. To mój klub i chcę tu dalej grać.

Jesteś pewny miejsca w kadrze Słowenii na Euro? Masz kontakt ze sztabem szkoleniowym kadry?

Cały czas jesteśmy w kontakcie. Sztab reprezentacji jest dość duży, cały czas ktoś dzwoni, pyta jak zdrowie. Oglądają wiele naszych meczów w telewizji. Mam nadzieję, że w tej kadrze będę. Na ostatnich 8-10 meczów eliminacyjnych miałem pewne miejsce w kadrze, dobrze nam wychodziło. Jestem pewny, że jak będę zdrowy, to pojadę na mistrzostwa do Niemiec.

Jesteś w końcu najlepszym lewym wahadłowym w Ekstraklasie.

Teraz bardziej lewym obrońcą, bo ustawienie się trochę zmieniło i jestem trochę niżej ustawiony niż za pierwszej kadencji trenera Urbana. Gramy też inną piłkę i dlatego nie jestem tak aktywny z przodu, co wcześniej. Mamy z przodu szybkich zawodników i czasami muszę zostawić im miejsce, żeby mogli poszukać sytuacji jeden na jeden, bo naprawdę to robią dobrze. Ja teraz pracuję przede wszystkim z tyłu, a swoją robotę mam przy stałych fragmentach gry. Z Rakowem w końcu trafiliśmy po rzucie rożnym. Dla mnie zawsze wynik drużyny będzie ważniejszy od indywidualnych statystyk.

Masz w końcu godnego rywala do walki o miejsce w składzie, w postaci Michala Siplaka. Rywalizacja jest zdrowa?

– Michal jest super chłopakiem. Lubimy się i rywalizujemy na zdrowych warunkach. Dla mnie to w Górniku jakaś nowość, bo przez cztery lata praktycznie nie miałem konkurencji. Walczymy o miejsce w składzie na każdym treningu, a decyzję kto zagra podejmuje trener. Taka rywalizacja dobrze robi dla rozwoju.

Kto w szatni Górnika jest największym ”frajerem”?

Po polsku czy po słoweńsku? (śmiech)

Skupmy się na słoweńskim.

– Największym frajerem? Ciężko powiedzieć… Chyba Olkowski, to jest taki frajer w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Jak on coś powie, to cała szatnia się śmieje. To jest naprawdę mega pozytywny chłop.

Jak wspominasz sytuację z sędzią Jarosławem Przybyłem, kiedy za ”frajera” wyleciałeś z boiska, w meczu z Pogonią Szczecin?

– Wiele mnie to nauczyło. Ja naprawdę wcześniej nie wiedziałem, co to po polsku oznacza. Często trenerzy w szatni mówili, że coś po frajersku zrobiliśmy albo zachowaliśmy się jak frajerzy. Wydawało mi się, że to jest to samo. Nigdy nie sprawdzałem znaczenia tego słowa w słowniku. Ja sędziemu chciałem powiedzieć, że chce grać szefa. Po prostu ”frajer”. Wyszło jak wyszło. Byłem potem sędziego przeprosić, on te przeprosiny przyjął.

Kara Cię nie ominęła.

Kara była taka, na jaką zasłużyłem. Powiedziałem to nieświadomie, ale sam byłem sobie winny. Nie zagrałem w pierwszych kolejkach wiosennych, miałem dzięki temu wydłużony okres przygotowawczy. To już historia i na pewno się nie powtórzy.

Byłem przekonany, że słoweńskim ”frajerem” obwieścisz w Górniku Lukasa Podolskiego.

”Poldi” to jest frajer frajer. Frajer do kwadratu. Szef totalny (śmiech).

Po niemiecku ”ober frajer”

Dokładnie, o to mi chodziło. Lukas ma dużą moc, naprawdę… To co on sobą prezentuje na boisku i poza nim, to jest klasa. Wszyscy możemy się od niego wiele nauczyć. To naprawdę wielki wzór.

Najlepszy piłkarz, z jakim grałeś?

Bez wątpienia. Było kilku dobrych, z którymi grałem. Patrzę jednak nie tylko na umiejętności, a całokształt człowieka. Najpierw musisz być dobrym, uczciwym, prawdomównym człowiekiem, żeby być dobrym piłkarzem. Ja wiem, że mogę z ”Poldim” porozmawiać w cztery oczy i wiem, że nigdy to nie wyjdzie dalej. Jest dla mnie wielkim autorytetem i wielkim wsparciem.

Łatwo było od ”Poldiego” odzyskać opaskę kapitana Górnika? Kiedy się leczyłeś, on był kapitanem drużyny.

Kiedy wybrali mnie kapitanem Górnika, w pierwszej kolejności zaproponowany był Lukas. On tego nie chciał. Powiedział, że zawsze będzie do dyspozycji i będzie walczył o klub, ale on tej opaski nie chce. Ja byłem drugi i tę opaskę przyjąłem. W Górniku kapitanem nr 1 zawsze będzie ”Poldi”. Ja noszę opaskę i jestem z tego zawsze dumny, bo to dla mnie coś pięknego.

Lukas Podolski prawdziwym głosem szatni Górnika? To, co mówi w mediach, to głos całej drużyny?

– Wszystko, co mówi o szatni, o Górniku, o wyzwaniach i o tym co można poprawić, to jest prawda. Wszystko co robi ponadto, robi dlatego, że ten klub kocha. Nikt mu nie mówi co ma mówić, albo dlaczego powiedział to czy tamto. Nikt go nie pyta, o czym rozmawiał z Panią Mańką-Szulik. Bo każdy wie, że on robi wszystko, żeby w Górniku było jak najlepiej.

Przywołałeś osobę ustępującej z urzędu prezydenta Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulik. Często bywała u was w szatni?

Była w szatni chyba tylko raz, po przegranym meczu z Zagłębiem Lubin.

Wtedy, kiedy podpadł jej trener Bartosh Gaul?

Dokładnie, to było wtedy. Nie było to fajne z jej strony. Trener Gaul był jeszcze młody, niedoświadczony. A ona mocno pojechała z nim, postawiła go do pionu w naszej obecności. Moim zdaniem, to nie było potrzebne. Jak go chciała zwolnić, to mogła to zrobić nie wprowadzając takiego chaosu. Ja bym to zrobił trochę inaczej.

Jak odebrałeś wynik II tury wyborów prezydenckich w Zabrzu? Małgorzata Mańka-Szulik odchodzi po niemal 18 latach, a miasto jest nadal właścicielem Górnika.

O wynikach zadecydowali wyborcy z Zabrza, a czy ich wybór był dobry czy zły, pokaże czas. Jeżeli w Górniku będzie działo się dobrze, klub będzie dobrze zorganizowany, będzie płacił na czas i będzie funkcjonował na profesjonalnych zasadach, to dla mnie nie ma znaczenia kto będzie prezydentem miasta. Może to być Mańka-Szulik, Rupniewska, Borówka, Biden albo Podolski, bo koniec końców nie wiem, czy on 1 kwietnia żartował, bo dalej tego nie sprostował (śmiech). Pół Europy nie ma takiego potencjału, jak Górnik. Dlatego ja przede wszystkim chciałbym, żeby ten klub szedł do przodu pod każdym względem.

Jeżeli ”Poldi” zostanie prezydentem Zabrza, to wiceprezydentem będzie Erik Janża.

(śmiech) Ja będę dyrektorem sportowym Górnika.

To Twoje marzenie? Po zawieszeniu butów na kołku, będziesz brylował w klubowych gabinetach?

Na razie jeszcze o tym nie myślę. Mam 31 lat, nie jestem już młodym piłkarzem, ale wciąż na tyle młodym, żebym mógł być skupiony tylko na piłce. Wiem na pewno, że po graniu chciałbym zostać przy piłce. Czy będę trenerem, dyrektorem czy menadżerem, tego nie wiem.

Zmiana właściciela Górnika, to temat, który w szatni jest obecny czy obecnie żyjecie tylko piłką?

Czasami ktoś coś wspomni, ale to nie jest temat, którym żyje szatnia. Każdy marzy o tym, żeby ten klub był profesjonalny i te problemy, z którymi się czasami zmaga przeszły do przeszłości. Moim zdaniem organizacyjnie jest dużo, dużo do poprawy, ale to nie jest nasza działka. My jesteśmy obecnie czwartą siłą Ekstraklasy, mamy szansę na medal i zrobimy wszystko, żeby być w grze do samego końca.

Może po zmianie właściciela w końcu w Górniku będzie prezes. Bo przeżyłeś ich w Zabrzu więcej niż trenerów…

Faktycznie (śmiech). Trenerów miałem tylko trzech. A prezesów ilu było? Czernik, Szymanek, wcześniej był Sarnowski, ostatnio Matysek… Mówiąc całkiem serio, w Górniku jest jak jest, a mimo to robimy super wyniki, jak na to wszystko co się w klubie i wokół klubu dzieje. Jako zawodnicy i sztab trenerski robimy naprawdę dobrą robotę. Rok temu było trochę nerwów, bo graliśmy o utrzymanie, a skończyło się na ósmym miejscu. To był dobry sezon z naszej strony, obecny jest mega dobry. I mam nadzieję, że tak będzie już do końca.

Graj i wygrywaj z nami na betcris.pl

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
8 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Erik to je Frajer!

Fest frajer!

Erik świetny gość!

Ostatnie lata pokazały, że z Zabrza łatwo wyjechać na zachód. Tak i w szczególności widać to na przykładach Włodarczyka i Yokoty. Gdzie teraz są? Na ławce rezerwowych lub na trybunach.Brawo!

No i co to ma do rzeczy! Grają po to aby zarabiać dobre pieniądze , a czy siedzą na ławie to inna sprawa. Ważne dla nich , że konto puchnie! Dla idei to mogą zagrać w kręgle po godzinach! W Zabrzu za Górnika nikt nie będzie umierał za grosze , no chyba że tu się wychował!

ERIK wielki SZACUN

Eryk- szacunek dla Ciebie !
PS: Strzel jeszcze coś dla Górnika w ostatnich 5 meczach sezonu 🙂
Kibicuję Ci i liczę na gola/gole……

Erik to gość, który jest na dobrej drodze by mieć swoją tablice na koronie stadionu obok Igora.