Ekstraklasowy debiut Rafała Wolsztyńskiego. Do pełni szczęścia zabrakło zwycięstwa

Luq  -  13 sierpnia 2017 22:29
0
4060

Górnik Zabrze zremisował z Arką Gdynia 1:1. Zabrzanie mogą być dumni, bo odpalił drugi z braci Wolsztyńskich.

W Pucharze Polski po raz pierwszy bracia Wolsztyńscy zagrali razem. Sztab szkoleniowy zdecydował się znów dać szansę Łukaszowi oraz Rafałowi tym razem już w najwyższej klasie rozgrywkowej. – W środę zagraliśmy po raz pierwszy razem z Łukaszem, a w meczu z Arką znów dostaliśmy szansę. Czego mogę więcej chcieć? Dwie bramki w Ostródzie, w niedzielę gol. Strzelić gola przy takiej publiczności to fantastyczne uczucie – szczególnie, gdy skandują moje nazwisko. Ciężko powiedzieć mi, czym spowodowana jest taka skuteczność. Może to obecność brata mi tak pomogła? – zastanawia się młodszy z braci Wolsztyńskich.

Rafał ma powody do zadowolenia dwa mecze i trzy gole, wszyscy są zgodni to jest jego czas. – Cieszę się, że piłka mnie szuka i wpada do bramki po moich uderzeniach. Mam nadzieje, że jeszcze nie raz wpadnie i będziemy mogli cieszyć się nie tylko z remisu, ale także z trzech punktów. Trener powiedział mi, że mam robić swoje. W Ostródzie strzeliłem, a w tym meczu mam pokazać i udowodnić to, że zasługuje na miejsce w składzie. Zrobiłem to, co do mnie należy, wszedłem na boisko i strzeliłem gola – mówi Rafał Wolsztyński.

Co ciekawe Łukasz zbierał bardzo dobre opinie w Ekstraklasie, ale dość niespodziewanie pierwszego gola w Ekstraklasie zdobył Rafał. – Zastawialiśmy się z bratem, kto zdobędzie pierwszą bramkę w Ekstraklasie i padło na mnie, więc mogę się tylko cieszyć. To wszystko schodzi na boczny tor, bo najważniejsze są zwycięstwa. Obrońcy skupili się na Igorze, więc mi było łatwiej znaleźć drogę do bramki.

Filar defensywy Michał Koj musiał opuścić boisko po zderzeniu z Tadeuszem Sochą. Aspirujący do pierwszego składu napastnik Górnika doskonale wie na własnym przykładzie, że zdrowie jest najważniejsze. – Nie lubię takich rzeczy. Zawsze modlę się przed spotkaniem, aby wszyscy cali i zdrowi wrócili do domów. Zdrowie jest najważniejsze i sam się o tym przekonałem. Można mieć bardzo dobry sezon, a później przez pół roku nie grać w piłkę – zaznacza Wolsztyński.

Po niedzielnym meczu Rafał dostał swojego pierwszego koguta w życiu i ma nadzieję, że to dopiero początek. –  Koguta będę go zjadł po knurowsku. Jeszcze musimy z bratem przedyskutować, co z nim robimy. Jeśli Pan Stasiu będzie go chciał to oddamy, bo nie wiem ile ich jeszcze ma. Bramkę dedykuję swojej rodzinie, bo zawsze mnie wspierali. Na tym meczu była rodzina nawet z Wielkopolski. Zawsze koledzy się śmieją, że oni załatwiają cztery, a ja czterdzieści – wyznaje na koniec Rafał Wolsztyński.

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments