Trudno w to uwierzyć, ale wśród kibiców Górnika są tacy, którzy byli na trzech ostatnich wyjazdach na Legii i nie zobaczyli żadnego meczu!
Życie kibica do łatwych nie należy i niektórzy fani Górnika być może już więcej nie zdecydują się na wyjazd na Łazienkowską. W piątek byli bowiem tacy sympatycy „Trójkolorowych”, którzy do stolicy jechali z hasłem: „Do trzech razy sztuka”. Niestety, znów nie udało im się zobaczyć „Górników” w akcji na stadionie Legii.
Średniowieczna Warszawa
Po otwarciu zmodernizowanego stadionu klubu ze stolicy wszyscy oczekiwali, że „powieje” Europą. Może „powiało” i „wieje” nadal, ale raczej jest to wiatr wprost z średniowiecza, bo z tamtymi czasami może kojarzyć się zachowanie policji, ochrony i osób odpowiedzialnych za wpuszczanie kibiców gości na stadion Legii w Warszawie. Po raz pierwszy przekonaliśmy się o tym 31 października 2010 roku, kiedy pokazaliśmy prawdziwy popis dopingu, a kibice rywala uznali nas za najlepszą ekipę na ich obiekcie. Nie każdy jednak wie, że już wtedy były ogromne problemy z wejściem na sektor. Wpuszczanie kibiców było bardzo wolne, a kontrola wyjątkowo dokładna, co spowodowało, że fani Górnika wchodzili na stadion niemal całą pierwszą połowę, a niektórzy nawet dłużej. Co więcej, okazało się, że sporej grupy osób, nie wiadomo dlaczego, nie ma na listach imiennych i pechowi fani musieli całe spotkanie spędzić pod bramą.
Listy imienne, czyli problemy z alfabetem
Jak wygląda sprawdzanie list w Warszawie? Tragicznie to zbyt łagodne słowo. „Kowalski” podchodzi z biletem oraz dowodem i wtedy zaczynają się problemy… Osoba szukająca „Kowalskiego” na liście, najpierw przegląda kartki z nazwiskami zaczynającymi się na literę „B”, „C”… spojrzenie na dowód osobisty kibica… teraz już przegląda listy na „G”, „H”…. drugi „rzut oka” na dowód i wreszcie zaczyna szukać pod „K”. Mija w sumie pięć minut i kibic znaleziony na liście może przejść przez bramę. Tak było trzy lata temu i do piątku nic się w tym względzie nie zmieniło!
Katastrofa kolejowa
W poprzednim sezonie Torcida również nie zobaczyła meczu, nie licząc osób jadących samochodami. Wtedy na przeszkodzie stanęła jednak katastrofa kolejowa w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Sympatycy klubu z Roosevelta byli jednymi z pierwszych na miejscu wypadku i pomagali poszkodowanym. Nikt nie miał pretensji, że nie udało się dojechać na mecz, ale z niektórych kibiców sobie żartowano, ponieważ był to dla nich drugi z rzędu wyjazd na Łazienkowską i drugi bez widoku na murawę.
Zamiast meczu… gaz
W piątek żartować już nikt nie miał ochoty, bo nie przypuszczano, że będzie jeszcze gorzej niż w październiku 2010 roku. Tak pieczołowitego sprawdzania oprawy i flag fani Górnika nie mieli chyba nigdy. Osoby sprawdzające, jakby mogły, to uznałyby pewnie, że łatwopalne są też ubrania kibiców. W przeciągu dwóch godzin na sektor weszło około 300 osób i opuściło go bardzo szybko, solidaryzując się z resztą stojącą pod bramą. Należy im się szacunek, ponieważ, to najprawdopodobniej sprawi, że działania na Legii nie zostaną „zamiecione pod dywan”. Kibice domagający się sprawnego wpuszczenia na stadion zostali potraktowani gazem. Ucierpiał nawet 10-latek. Sympatycy Górnika dopingowali pod stadionem.
Niepełna solidarność „Żylety”
Swoja dezaprobatę wobec tych wydarzeń wyrazili także najbardziej zagorzali kibice Legii, którzy nie dopingowali przez pierwsze 10 minut, a także krzyczeli: „Piłka nożna, dla kibiców!”. Szkoda tylko, że fani Legii nie zdecydowali się również na wyjście ze swoich sektorów, bo wtedy wydźwięk w mediach tego, co się stało, byłby jeszcze większy. Przypomnijmy, że każdy kibic „Trójkolorowych” wydał na wyjazd niemałe pieniądze, a jedyne co go spotkało, to mróz, gaz i zmęczenie. Za cenę 100 zł mógł przejechać się pociągiem i dzięki „gościnności”, w stolicy poczuć się jak bydło.
Czy Zbigniew Boniek jest w stanie coś zmienić?
„1300 kibiców ma wchodzić na stadion przez 2,5 godziny. 20 000 kibiców gospodarzy wchodzi w 45 minut. Ktoś tu wygaduje idiotyzmy” – napisał w niedzielę wieczorem na swoim profilu na Twitterze Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wcześniej Boniek już komentował całą sytuację, a o interwencję w sprawie kibiców prosił go Mateusz Borek, komentator stacji Polsat i Eurosport.
Inni potrafią
Nie przekonuje nikogo tłumaczenie Legii, że kibice Górnika pojawili się zbyt późno, bo dwie godziny to wystarczający czas. Według przepisów powinno wystarczyć 60 minut. Podobna ilość fanów z Zabrza pojawiła się w minionym sezonie w Krakowie i tam wszystko przebiegło bez większych problemów i było dobrze zorganizowane. Sprawnie wchodzenie na sektor dla gości przebiegło także w Poznaniu. Działacze Legii powinny uczyć się gościnności w Kluczborku, gdzie kibice przyjezdni są faktycznie gośćmi i od gospodarzy otrzymują przy wejściu np. wodę do picia.
źródło: Roosevelta81.pl
foto: legionisci.com