Wielu kibiców Górnika Zabrze zastanawia się, dlaczego do wykonania rzutu karnego w spotkaniu z Lechem Poznań podszedł Prejuce Nakoulma? Trener Adam Nawałka nie chciał zdradzać, kto był wyznaczony do strzału z 11 metrów.
Kiedy sędzia Paweł Raczkowski wskazał na „wapno” w końcówce meczu Górnik-Lech, na trybunach zabrzańskiego stadionu zapanowała radość, a u podopiecznych Nawałki? Chyba strach, ponieważ nie było chętnego do wykonania „jedenastki”. Po chwili piłkę ktoś musiał wziąć i był to „Prezes”, który raczej nie był wyznaczony do strzału. – To jest tajemnica szatni i niech tak pozostanie – powiedział na pomeczowej konferencji Adama Nawałka, nie chcąc zdradzać, kto był numerem 1 by wykonać karnego.
Brawa należą się „Prezesowi” za to, że ostatecznie wziął piłkę, ale trzeba mu współczuć, bo takiej pomyłki przy strzale z „wapna” w naszej ekstraklasie nie widziano już dawno. Zawodnik tłumaczył się podobno, że przeszkodziła mu kępka trawy. Nakoulma musiał czuć się fatalnie, bo jego powrót na boisko był okraszony wielką owacją, a on ostatecznie rozczarował wszystkich tych, którzy tak mocno na niego liczyli. Przed samym strzałem chciał go zdeprymować Łukasz Trałka, który najpierw zakrył sobie usta koszulką, a następnie powiedział coś do reprezentanta Burkina Faso. Nie wiemy, jakie słowa padły z ust pomocnika „Kolejorza”, ale przyniosło to efekt.
Żałować można tego, że „Prezes” tak naprawdę był zmuszony by podejść do wykonania karnego, choć również się do tego nie kwapił. Górnikowi zabrakło w drużynie odważnego, który pewny siebie podszedłby do piłki ustawionej 11 metrów od bramki. Na pewno nie powinien tego robić „Prezes”, który po występach na Pucharze Narodów Afryki, nie grał w meczu o stawkę i dopiero co wyleczył kontuzję mięśnia dwugłowego uda. Podobno podstawową opcją był Aleksander Kwiek, ale w tamtym momencie siedział już na ławce.
Jeśli nie było odważnych, to być może do futbolówki powinien podejść Łukasz Skorupski? Gdyby tylko grał w polu, to na pewno byłby pierwszym chętnym. Nie raz już oglądaliśmy bramkarzy wykonujących stałe fragmenty gry i może warto było zaryzykować i dać piłkę Skorupskiemu? Tym bardziej, że rozgrywał świetne zawody i był naładowany pozytywną energią. Z drugiej strony, gwarancji, że poradziłby sobie w tej sytuacji nie ma żadnej. W następnych spotkaniach sytuacja, kiedy nie ma chętnych do wykonania rzutu karnego nie ma prawa już się powtórzyć. Zawodnicy muszą wziąć na siebie ten ciężar odpowiedzialności.
źródło: Roosevelta81.pl
foto: Kamil Dołęga/Roosevelta81.pl