Scenariusz powtarza się już trzeci raz z rzędu, a wciąż zaskakuje. Jakby było mało, za każdym kolejnym razem jest coraz mniej spodziewany. Górnik ponownie w imponującym stylu rozpoczyna sezon, już bez Adama Nawałki, Prejuce Nakoulmy oraz Pawła Olkowskiego. Dzięki „zlaniu” Korony w Kielcach zabrzanie po 5. kolejkach rozgrywek 2014/15 T-Mobile Ekstraklasy są liderem tabeli, z bilansem bramkowym 10:2. Robert Warzycha i Józef Dankowski mrożą szampany?
Górnik to nie jest przypadek, jaki miał miejsce w Gliwicach dwa sezony temu. Piast grał rewelacyjnie, z polotem, będąc olśnieniem naszej ligi, kwalifikując się nawet do europejskich pucharów. Tamten zespół był jednorazowym powiewem świeżości, który nie miał prawa trwać więcej niż chwilę, o czym przekonujemy się dzisiaj. Górnik natomiast jest siłą, która z pewnego pułapu nie schodzi, tylko systematycznie pnie się w górę w hierarchii ekstraklasy. Tutaj liczy się bowiem marka. Ostatnie popisy zabrzan w rundach wiosennych trochę rzucają cienia na tą tezę, ale od kiedy ponownie znaleźli się w elicie, zajmowali kolejno 6, 8, 5, 6 miejsca w tabeli. Dzięki tej regularności, Górnik nie musiał zagrać wybitnego spotkania, aby wygrać gładko z Koroną na wyjeździe 3:0 i zostać liderem ekstraklasy. Taka jest różnica między sezonową, a solidną drużyną.
Dużo mówi się o dobrej postawie naszej defensywy w pierwszych spotkaniach, bo przecież tylko dwie stracone bramki nie wzięły się z niczego. Jest w tym sporo jednak szczęścia. Nawet w ostatnich dwóch meczach, które Górnik wygrał po 3:o, mieliśmy bardzo dużo farta w obronie. Gdyby Przemysławowi Trytce udało się pokonać Pavla Steinborsa przynajmniej w jednej z sytuacji jakie miał, to czy mówilibyśmy o bezbłędnej grze naszych stoperów? Często to właśnie szczęście, które w spotkaniu z Jagiellonią było w postaci słupków, czy ostatniej instancji, czyli bramkarz, decydują jak ocenia się występ bloku defensywnego. W kolejnych spotkaniach napastnicy rywali mogą być skuteczniejsi i nie będzie mowy o kolejnym czystym koncie, a o błędach obrony. W tym momencie bynajmniej nie sugerujemy, że nasza obrona w dalszym ciągu jest beznadziejna. Wręcz przeciwnie. Po prostu uważamy, że jest w niej duża rezerwa i nie ma co popadać w samozadowolenie po liczbach, bo one nie oddają w pełni prawdy.
Taktyka Górnika ma to do siebie, że pozwala zawodnikom wykorzystać ich wielki potencjał. Łukasz Madej sam przyznaje, że w nowym ustawieniu może robić to, co lubi najbardziej, czyli skupić się głównie na atakowaniu bramki rywala. I widzimy tego efekty, bo tak aktywnego Łukasza w Zabrzu jeszcze nie widzieliśmy. Ba! Nie widział go chyba nikt od wielu lat! To samo dotyczy Roberta Jeża, który w tym sezonie jest przesunięty bliżej napastnika i już na swoim koncie ma trzy trafienia. Brakuje nam u „Jeżyka” podejmowania większego ryzyka. Zawodnik z takim przeglądzem pola gry częściej musi szukać niekonwencjonalnych, błyskotliwych podań, penetrujących obronę. Z pewnością na takie zabójcze zagrania Roberta stać.
Stabilność w drużynie jest niezwykle ważna, lecz z drugiej strony może to także zadziałać na naszą niekorzyść. Podobnie było za kadencji Adama Nawałki, gdy obudzeni w nocy mogliśmy wyrecytować skład drużyny. Zabrzanie funkcjonowali wtedy fantastycznie, lecz pojawiały się opinię, że Górnik jest zbyt przewidywalny. Wiadomo było, czego się spodziewać po każdym z piłkarzy, gdzie są ich mocne strony oraz te słabe. Korona jako pierwsza dała sygnał, że podobnie rzecz ma się w tym sezonie. W poprzednich spotkaniach podopieczni Józefa Dankowskiego, w ataku pozycyjnym rozgrywali piłkę po obwodzie, aż na lewym lub prawym skrzydle zrobiło się miejsca dla „wahadłowego”, który miał czas na dokładne posłanie piłki w pole karne. W meczu z Jagiellonią najczęściej odbywało się to po stronie Rafała Kosznika i Ryszard Tarasiewicz wyciągnął z tego wnioski. Paweł Golański, etatowy prawy obrońca został przesunięty na skrzydło, aby zneutralizować hasającego Rafała Kosznika. W pierwszej połowie Górnik rzeczywiście nie miał miejsca na skrzydłach i nie stwarzaliśmy sobie zbyt wielu okazji podbramkowych. Paradoks jest taki, że mimo to, nasz lewoskrzydłowy rozegrał najlepsze spotkanie w tym sezonie, zaliczając bramkę i asystę. Jak widać lepiej czasem opracować kilka zagrań do perfekcji niż mieć ich mnóstwo, a wykonanie byle jakie.
W piłce nożnej można wiele zrobić dzięki dobrej pracy taktycznej. Na przykład wypracować do perfekcji stałe fragmenty gry, czy poruszanie się w obronie lub ataku. Nikt nie jest jednak w stanie zaplanować w stu procentach szablonu gry w piłkę. Bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy w danej sytuacji. Czy gracz „iksiński” wybije piłkę, czy poda do kolegi obok. Tego po prostu nie da się wykalkulować. Piłka to ciągłe podejmowanie spontanicznych decyzji i nie raz wygrywa się boiskową inteligencją. Właśnie to zrobił w piątek Rafał Kosznik przy drugiej bramce dla zabrzan. Wyszedł ze schematu, nabiegając na piłkę z wewnętrznej strony od obrońcy, czego nikt rozsądny się nie spodziewał. To są detale, które często przeważają o całych spotkaniach. Górnik ma wielu doświadczonych, a przy tym inteligentnych piłkarzy. Czy to Radek Sobolewski, czy Seweryn Gancarczyk. Tacy gracze dają pewność drużynie oraz dobrze wiedzą, kiedy należy przycisnąć rywala, a kiedy cofnąć się do obrony.
Podstawowy skład jest żelazny, ale wkrótce dojdą kartki oraz (tfu tfu) kontuzje. Wtedy będzie trudniej. Trzeba jednak pamiętać, że do gry palić się będą za jakiś czas Mariusz Magiera, Bartosz Iwan, Ołeksandr Szeweluchin, czy też Mariusz Przybylski. Swój kunszt powinien pokazać również Dawid Plizga. Kadrowo wyglądamy naprawdę dobrze, oby tylko wszystko nie posypało się jak „domek z kart” z powodu kłopotów finansowych. Na razie jednak wszyscy możemy się radować, bo po 5 seriach gier patrzymy na rywali z góry! Przyznajcie się, ale szczerze… Kto typował Górnika na lidera?
TEKSTY PUBLIKOWANE W DZIALE “OKIEM ŻABOLA” SĄ PRYWATNYMI OPINIAMI AUTORA
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Ewa Dolibóg/Roosevelta81.pl