– Powiem brutalnie: na Górniku „pasie” się wiele osób – mówi w obszernym wywiadzie udzielonym serwisowi Roosevelta81.pl Borys Budka, Poseł VII kadencji Sejmu, były radny i Przewodniczący Rady Miasta Zabrze.
Budowa stadionu w Zabrzu miała zakończyć się w kwietniu ubiegłego roku. Wiadomo już, że finalizacja I etapu modernizacji do końca roku 2014 jest mało prawdopodobna.
(Poseł VII kadencji Sejmu, były radny i Przewodniczący Rady Miasta Zabrze) – Od początku budowę stadionu oceniałem w sposób realistyczny. Uważam, że najgorszym, co można było zrobić, to wciągnąć klub do miejskiej polityki. Cały czas powtarzałem, że miasto może pomagać klubowi, ale tylko do z góry określonego poziomu. Stadion tak, ale taki, który nie obciążałby mocno budżetu miasta. Niestety, do mojej wizji nie udało mi się przekonać pani prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik. Obiekt powinien być trzy razy tańszy i dwa razy mniejszy, skoro jest budowany z pieniędzy publicznych. Pomysł budowy obiektu „elite” od początku był złym założeniem. Skoro już takie decyzje zapadły, to niczego nie zmienimy. Absolutnie nie cieszę się z obecnej sytuacji. Ta budowa stadionu pokazuje krótkowzroczność rządzących. Teraz przychodzi tylko trzymać kciuki, żeby stadion nie podzielił losów szpitala na granicy Zabrza i Gliwic.
Nikt jednak nie mógł przewidzieć, że były już generalny wykonawca będzie miał tak ogromne problemy.
– Jasne, ale gdyby stadion był dwa razy mniejszy i dużo tańszy, dawno byłby już gotowy. Górnik ma świetnych kibiców, ale na co dzień nie przyciągnie ponad 30 tys. widzów na trybuny. Zwłaszcza, że eksperci oceniają, że najtańszy bilet powinien kosztować 30-40 złotych. Chyba, że plan jest taki, żeby jeszcze miasto dotowało bilety, ale to byłaby kpina.
Miasta jednak wydają wiele pieniędzy na kluby piłkarskie.
– I tu jest największy problem. To schizofrenia – z jednej strony kluby piłkarskie, jakimi są sportowe spółki akcyjne, to podmioty prywatne, ale z drugiej, gdy tylko pojawiają się problemy finansowe, chętnie wyciągają ręce po publiczne pieniądze. Tak jest najłatwiej. A władze miasta są stawiane pod ścianą. Ciężko podejmować racjonalne decyzje, gdy na sesji rady obradom przysłuchują się dziesiątki kibiców, którym miłość do klubu przesłania często rzeczywistość. I tym sposobem w wielu miastach publiczne pieniądze trafiają do prywatnych kieszeni. Bo nie stanowi tajemnicy, że piłkarze zarabiają zbyt wielkie pieniądze w stosunku do poziomu, jaki prezentują. Nie miałbym o to pretensji, gdyby nie chodziło o pieniądze mieszkańców. Ponadto głównymi beneficjentami przy klubach są różnego rodzaju pośrednicy, promotorzy, agenci czy prezesi. Górnik jest świetnym tego przykładem. Przypomnijmy sobie czasy trenera Henryka Kasperczaka i chybione transfery. Ci sami ludzie wyciągają teraz ręce do miasta, ale nie tylko do miasta.
Górnik nie jest jednak w Polsce wyjątkiem.
– To prawda, już mówiłem, że samorządy są pod ścianą, bo często nie mają wyjścia, skoro w innych miastach też pomoc dla klubów jest czymś normalnym. To wszystko jest poza wszelką kontrolą, a to nie pomaga. Proszę zobaczyć, co dzieje się np. w Śląsku Wrocław. Tutaj nie ma żadnych granic. Kluby finansowane są z pieniędzy podatników, a przy tym lokalni politycy umacniają swoją pozycję i starają się wypromować.
Górnik jest bardzo mocno związany z miastem już od wielu lat.
– Najgorsze, co może być, to wciągnięcie klubu do bieżącej polityki. Górnik został brutalnie do niej wciągnięty, ale bardzo sprytnie doprowadzili do tego sami działacze. Zaczęło się to od panów Koźmińskich, a jak przyszło, co do czego, to wyszło na jaw, że Marek nigdy nie był właścicielem Górnika. Razem z ojcem próbowali przejąć klub za bezcen. A co się później działo? Wszyscy wiemy. Tylko jak zawsze „mądry Polak po szkodzie”. Gdy jako pierwszy zacząłem mówić o tym, pokazując dokumenty, kibice chcieli mnie zlinczować. Potem, gdy okazało się, że miałem rację, na stronie stowarzyszenia kibiców zamieszczono podziękowania dla mnie.
Miasto jednak cały czas daje pieniądze na klub, ale jak one są wykorzystywane?
– To jest istotne. Wszystko pięknie wygląda, ale dokłada „kasę” na chybione transfery. Wspomnę raz jeszcze tutaj o zarobkach. To jest chora sytuacja, którą trzeba zakończyć, w całym kraju. Kluby wiedzą, że w sytuacjach „podbramkowych” mają możliwość otrzymania pieniędzy z miasta. Dla Zabrza Górnik jest wizytówką i pieniądze są przeznaczane na klub. Czy klub jest dobrze zarządzany? Według mnie nie, bo kontrola nad nimi jest bardzo mizerna. Świetnie obnaża to w swoich felietonach były prezes Łukasz Mazur.
Obecna sytuacja nie jest chyba jakoś dla właściciela specjalnie uciążliwa?
– Nie wierzę w to, aby miasto przestało być właścicielem. To jest świetne narzędzie promocji, skoro prezydent, czy wiceprezydent jest cytowany w temacie dotyczącym pozostania lub odejścia z klubu trenera Adama Nawałki. Jak w ogóle może dochodzić do takich rzeczy, że kontrakty negocjowane są w miejskim urzędzie? Patologia goni patologię, a tutaj chodzi o profesjonalny sport. W Piaście Gliwice jest tak samo, że wiceprezydent był w radzie nadzorczej. Kluby to jednak świetne narzędzie promocji jak dobrze grają. Jak są słabe, to można też zyskać, bo się im wtedy pomaga.
„Można nawet powiedzieć, że jesteśmy weteranami wśród klubów, które walczą o licencję do końca”. Te niefortunne słowa wiceprezydenta Zabrza Krzysztofa Lewandowskiego są w pewnym sensie przyznaniem się do złego zarządzania?
– To jest właśnie problem. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Niestety, pani prezydent w tym przypadku ma wyjątkowo złą rękę w doborze doradców. Nadzór ze strony miasta jest fatalny. Nie wiem jak to wygląda od wewnątrz, ale powinien przejść tajfun i wymieść tych, którzy są odpowiedzialni za zarządzanie Górnikiem oraz za nadzór. Jeśli z wypowiedzi byłego prezesa Górnika dowiadujemy się, jak to wygląda od kuchni, to jest to chore. Sportem powinni zajmować się profesjonaliści, a nie politycy lokalnego formatu. Górnik jest jednak łakomym kąskiem. Od lat wciąga się kibiców w populistyczne rozgrywki. Ja też byłem nielubiany przez środowisko kibiców, bo często mówiłem prawdę. Ale jak przychodziło, co do czego, to później otrzymywałem podziękowania, jak w przypadku Koźmińskich. Stadion to kolejny przykład jak można rozbudzać fantazję i marzenia. Słyszę zapowiedzi, że jak będzie stadion, to Górnik będzie grał na bardzo wysokim poziomie. Nie tędy droga. Żeby to zobrazować posłużę się swoim przykładem. Jestem maratończykiem. Czy jeśli kupię świetne buty za 2 tysiące złotych, to z automatu wygram maraton w Bostonie?! Łatwo grać na uczuciach i marzeniach. Budujemy stadion na Ligę Mistrzów. Tyle że mistrzów to jakoś nie widać…
Spółka Stadion stwierdziła niedawno, że I etap modernizacji powinien zakończyć się jesienią. Realny termin?
– Stadion miał być oddany przed wyborami, ale na pewno się to nie uda. Obecne władze będą teraz zapewniać, że tylko one dokończą stadion. Oczywiste jest, że teraz już niczego się nie zmieni. Ta inwestycja będzie bardzo długo obciążać budżet miasta, a nie ma szans, aby obiekt był samowystarczalny. Jeśli ktoś tak mówi, to nie ma o tym pojęcia. Nie byłoby takiego kłopotu, gdyby był on mniejszy, a tak, zabrzanie będą do niego dokładać. To będzie dla miasta niezwykle duży problem. Mnie, jako kibicowi, też marzy się w Zabrzu Liga Mistrzów. Pamiętajmy jednak, że stadion jej nie wygra.
Co jest w takim razie największym problemem w momencie, gdy miasto jest właścicielem klubu?
– To wszystko, o czym mówiłem wcześniej. Powiem jeszcze brutalniej, na Górniku „pasie” się wiele osób. Nie chodzi mi o władze miasta, ale marnych zawodników, ich agentów, kiepskich menedżerów, dyrektorów itp. Czy prywatny właściciel dopuściłby do takiej sytuacji? W mojej ocenie nie. Pieniądze otrzymane od miasta najłatwiej się wydaje. Znając życie samorządowcy podstawieni przed wyborem – kolejna dotacja albo upadłość klubu – „sypną” kolejne miliony. A mając pewność takiej pomocy, ktoś decydowałby się na oszczędzanie?
Jakie byłoby więc idealne rozwiązanie?
– Miasto powinno pomagać klubowi w zakresie obiektów i tyle. Nie można mieszać polityki ze sportem. Była cała fikcja z Allianzem i pożyczki, które chyba spłacane są do dzisiaj. W klubie rządził Jędrzej Jędrych, wyjątkowy „fachowiec”, który okazał się pomyłką, ale w nagrodę zrobiono go przewodniczącym rady nadzorczej. To jest przecież cyrk! Dopóki miasto będzie większościowym udziałowcem klubu, dopóty sytuacja się nie zmieni. W klubie powinno się pozamiatać wszystkich „leśnych dziadków” i wprowadzić rzeczywistych menedżerów, którzy rozliczani są za wyniki, ale nie można im narzucać pewnych rzeczy. Niestety, politycy mają to do siebie, że na wszystkim się znają. Do tego jeszcze gra na emocjach kibiców. W każdym mieście żądają nowego stadionu, a radni się na to godzą. Gliwice mają swój stadion, Chorzów będzie miał swój i te obiekty będą stały puste. Górnik ma świetnych kibiców, ale obiekt w Zabrzu powinien mieć 15 tysięcy widzów. Stadion Śląski powinien spełniać wymogi europejskie i tam rozgrywane byłyby największe mecze, gdyby było takie zapotrzebowanie.
Czy jest w takim razie szansa na poprawę sytuacji w Górniku?
– Obserwując to bardzo dokładnie, jestem sceptycznie nastawiony. Kibicuję Górnikowi bardzo mocno, lecz jeśli będą rządziły takie, a nie inne osoby, to nic się nie zmieni. Sportem nie mogą zajmować się politycy. Gdyby doszło po wyborach samorządowych do zmiany we władzach miasta, to trzeba byłoby odciąć „kroplówkę”. Postawić na młodzież. Nie bałbym się tego, że rok, czy dwa drużyna byłaby na dole tabeli. Trzeba szkolić najmłodszych. Mamy przecież Gwarek Zabrze, z którym Górnikowi jakoś nie po drodze. Pośrednikom i pseudo-menedżerom trzeba byłoby zamknąć drzwi do klubu. Należałoby wynająć fachowców,z kontraktami menedżerskimi, rozliczanymi za wyniki, ale też z gwarancją samodzielności. Raz na zawsze trzeba skończyć z ustalaniem składu i tego, kto ma zostać kupiony, w urzędzie miejskim.
Być może ktoś zdecyduje się zainwestować w Górnika, czy nawet wykupić większościowe udziały?
– Nikt normalny nie wejdzie do klubu sportowego, jeśli nie będzie miał pewności, że może podejmować suwerenne decyzje. Teraz władze chciałyby zjeść ciastko i mieć ciastko. Był prezesem Łukasz Mazur, który nie pozwolił sobie „wejść na głowę” i już go w klubie nie ma. A to kibic, który zrobiłby dla Górnika wszystko. Żaden sponsor nie włoży w klub dużych pieniędzy, jeśli nie będzie miał realnego wpływu na to, co się w nim dzieje. Poza tym jest niepewność związana ze stadionem. Do czasu ukończenia budowy nikogo się nie znajdzie.
Cały czas też nie wiadomo, na jakich zasadach Górnik będzie korzystał ze stadionu i kto będzie zarabiał na dniu meczowym.
– Jeśli klub jest spółką, to nie można mu udostępniać stadionu za „złotówkę”. To musi być rynkowo wycenione przez miasto i to byłby realny wkład w klub. Pamiętam, jak w latach 90-tych stadion był wynajęty za kilka tysięcy rocznie. Cieszę się, że „skarbówka” się tym nie zajęła. Nie można uprawiać amatorszczyzny. Zupełnie inaczej wygląda to na zachodzie.
Kibice momentami mają już dosyć tego, co dzieje się w Górniku i wokół niego, ale trudno jest sprawdzić jak realnie wyglądają przychody i wydatki.
– Tego sprawdzić nie mogą nawet radni, bo jest to spółka prawa handlowego. Kontrakty są nie do sprawdzenia z zewnątrz. To jest w tym wszystkim chore, bo pieniądze publiczne są marnowane. Dlatego tak ważna jest tutaj rola kibiców Górnika, którzy świetnie znają się na rzeczy. Na miejscu prezydent Zabrza wziąłbym do rady nadzorczej mądrego kibica i zagwarantował jawność i przejrzystość finansów. Piłkarze i menedżerowie zasłaniają się tajemnicami handlowymi, jednak jeśli biorą „kasę” z publicznego garnuszka, to powinno być to tak samo jawne jak pensja prezydenta, czy radnego. To da się zrobić jednym zapisem w umowie. Tylko trzeba chcieć.
Kto teraz w takim razie mógłby uzdrowić sytuację?
– Mam obawy, że sytuacja się nie zmieni. Pomóc tutaj mogą jedynie rozmowy z władzami miasta. Kibice mają słuszne uwagi, tylko nikt nie chce z nimi rozmawiać, nie licząc prezentacji, czy też rocznicy istnienia „Torcidy”. Trzeba z mocnymi postulatami skierować się do pani prezydent. Na dziś to jedyna osoba w Zabrzu, która ma możliwość, żeby to zmienić. Trzeba ją przekonać, że ze swojego otoczenia raz na zawsze musi się pozbyć obecnych doradców. Z doświadczenia wiem, że jeżeli już jest do czegoś przekonana i da słowo, to słowa dotrzymuje. Bardzo chętnie pomogę w organizacji takiego spotkania. Zresztą już zdarzało mi się być pośrednikiem między władzami miasta a kibicami. Tylko nie robiłem tego dla rozgłosu, bowiem i tak za moją szczerość nie mogę liczyć na miłość Torcidy 😉
Borys Budka (źródło: wikipedia): ur. 11 marca 1978 w Czeladzi – polski prawnik, ekonomista, samorządowiec i polityk, poseł na Sejm VII kadencji.
Ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Odbył także aplikację radcowską, w 2007 rozpoczął praktykę zawodową jako radca prawny. W 2011 na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach na podstawie rozprawy Kwalifikacje pracownicze w stosunku pracy uzyskał stopień doktora nauk ekonomicznych w zakresie ekonomii ze specjalnością w polityce zatrudnienia. Od ukończenia studiów pracuje jako nauczyciel akademicki w Katedrze Prawa na Wydziale Finansów i Ubezpieczeń Akademii Ekonomicznej i po przekształceniu Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
W 2002 z ramienia Platformy Obywatelskiej, w 2006 jako kandydat lokalnego komitetu i w 2010 ponownie z listy PO uzyskiwał mandat radnego Zabrza. Od 2002 do 2005 był wiceprzewodniczącym rady miejskiej, następnie przez rok pełnił funkcję jej przewodniczącego.
W wyborach parlamentarnych w 2011 uzyskał mandat poselski jako kandydat z listy PO, otrzymując 10 260 głosów w okręgu gliwickim.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl