Zimą zabrzanie zaskoczyli dwoma transferami. Ściągnęli zawodników niegrających w przeciętnej Pogoni: Grzegorza Bonina i Siergieja Mosznikowa. Obaj w Górniku nie błyszczą i najczęściej ich miejsce jest wśród rezerwowych. – Nie bardzo wiedziałem, dlaczego Górnik decyduje się na ten krok, nawet rozumiejąc, że nie było dużego ryzyka finansowego – ocenia ruchy transferowe Grzegorz Mielcarski, były napastnik Górnika, a obecnie ekspert telewizyjny.
Bonin pobytu w Szczecinie nie wspomina najlepiej. Pomocnik ma trochę pretensji do byłego już trenera „Portowców” Artura Skowronka. – Zagrałem w Pogoni pięć spotkań w lidze, jedno w Pucharze Polski i strzeliłem jedną bramkę w meczu z Zagłębiem Lubin. Mało tego było, więc na pewno jestem niezadowolony. Ale duży wpływ na to miała kontuzja. Na treningu naderwałem mięsień czworogłowy i wtedy się rozkraczyłem. Potem wróciłem tylko na dwa mecze ligowe z Koroną i Śląskiem. Po kontuzji zacząłem grać i wtedy trener powiadomił mnie sms-em, że mam jechać na rezerwę. Pretensje miałem nie o to, że zostałem wysłany na mecz rezerwowej drużyny, ale o to, że trener nie miał odwagi powiedzieć mi tego oczy – przyznaje.
„Boniek” wraz z Mosznikowem po przenosinach na Roosevelta nie zachwycają. – Szczerze? Nie bardzo wiedziałem, dlaczego Górnik decyduje się na ten krok, nawet rozumiejąc, że nie było dużego ryzyka finansowego. Problem w tym, że na razie nie ma zbyt wielu dowodów na to, że decyzja była słuszna – uważa Grzegorz Mielcarski. Wiadomo, że Mosznikow w Górniku zostanie, natomiast Boninowi w czerwcu kończy się kontrakt, który raczej nie zostanie przedłużony.
źródło: Sport
foto: Kamil Dołęga/Roosevelta81.pl