Artur Jankowski: To nie jest plan naprawczy napisany na kolanie, ale wynik pracy ekspertów

Milo  -  23 stycznia 2014 10:48
0
1031

jankowski2_konferencja_1213

Najłatwiej byłoby ogłosić upadłość i zacząć od IV ligi – były wcześniej w Górniku osoby, które o tym myślały, ale my takiego scenariusza w ogóle nie rozważamy – powiedział w wywiadzie dla „Sportu” Artur Jankowski prezes Górnika Zabrze. Do tablicy dziennik wywołał również Krzysztofa Maja, wiceprezesa klubu.

Ocena, jaką wystawiła wam Komisja Licencyjna, jest miażdżąca…
Artur Jankowski: – Podobna do tych z poprzednich trzech lat, choć jednocześnie uważam, że nasza sytuacja jest lepsza.

O co lepsza?
A.J.: – Zadłużenie oczywiście jest, ale nie kumuluje się już tak jak to miało miejsce wcześniej. Żeby nie być gołosłownym: 80 procent dzisiejszego zadłużenia zostało wygenerowane w latach 2010-2011. Zwłaszcza w roku 2010, kiedy wygenerowano dług na poziomie ponad 20 mln zł Koszty związane z jego obsługą pociągnęły Górnika w dół. Ten zarząd musi, więc spłacać długi poprzednich. Ale najważniejsze, że dobrze wiemy, co mamy robić. Jesteśmy w stałym kontakcie z Komisja Licencyjną, zatem jej raport nie mógł nas zaskoczyć. Ba, już jakiś czas temu poinformowaliśmy ją, że, skoro oddanie stadionu do użytku się opóźnia, to za ostatni rok wygenerujemy nieco większe zadłużenie niż planowaliśmy. Niczego nie chowamy pod poduszkę tylko współpracujemy z komisją. Dlatego umówiliśmy się już na konkretne etapy naszych działań. Po prostu robimy wszystko, by otrzymać licencję. Najważniejsze są dwa aspekty: spłacenie części zaległości licencyjnych i zaakceptowanie gotowego planu naprawczego.

Na czym on polega?
A.J.: – Zawiera dwa cele. Po pierwsze, pokazanie właścicielowi, jak wysokie powinno być dekapitalizowanie klubu, by ten w określonym momencie zaczął na siebie zarabiać. Po drugie, wskazuje, gdzie musimy obniżyć koszty. Bo nie ukrywam na przykład, że mamy jeszcze kilka kontraktów, które mocno „gniotą” budżet klubu. Już jakiś czas temu podjęliśmy realne działania w kierunku obniżenia kosztów pierwszego zespołu i sztabu szkoleniowego, co będzie widać w wynikach za rok 2014. Komisja Licencyjna została o tym poinformowana.

Na razie przekonuje: „co prawda przychody klubu nieznacznie wzrosły, jednak jednocześnie, w większym stopniu, wzrosły koszty operacyjne”.
A.J.: – Niestety, tak musi być – obsługa długu jest coraz większa, a i bardzo dobry wynik sportowy niesie ze sobą koszty.
Krzysztof Maj: – Reforma rozgrywek sprawiła, że teraz w sezonie rozgrywamy około 20 procent meczów więcej. To niesie ze sobą większe wydatki na wejściówki i premie, przedmeczowe zgrupowania, ale także większe ryzyko kontuzji. W efekcie kadra musi rozrosnąć się o mniej więcej pięciu zawodników. A nie sposób uzupełniać ją wyłącznie juniorami. Mamy bardzo dobrą młodzież, ale na, to by do kadry pierwszego zespołu wejść mocną grupa, ona potrzebuje jeszcze powiedzmy roku. Z drugiej strony – wysokie miejsce w tabeli sprawia, że podnosi się wartość zespołu.

Wpływy z transferów miały być jednak wyższe.
A.J.: – Sprzedaliśmy Łukasza Skorupskiego. W planach był jeszcze transfer Prejuce’a Nakoulmy, ale, skoro nie doszedł do skutku, to nasz wynik finansowy obniżył. W tej sytuacji moglibyśmy uznać, że najlepiej będzie zredukować koszt utrzymania kadry o 30-40 procent, ale to wiązałoby się ze spadkiem z ekstraklasy. Koszt awansu z I ligi to, natomiast około 15 mln zł Uznaliśmy, więc, że lepiej szukać złotego środka, czyli starać się utrzymać wysoki poziom drużyny, obniżając zarazem zarobki. Ograniczyliśmy płace dla zawodników, sztabu szkoleniowego, ale również zarządu – w porównaniu do roku 2010, te ostatnie spadły o 70 procent. Szukamy najlepszych rozwiązań. Najłatwiej byłoby ogłosić upadłość i zacząć od IV ligi – były wcześniej w Górniku osoby, które o tym myślały -, ale my takiego scenariusza w ogóle nie rozważamy.

Waszą sytuację poważnie komplikuje opóźnienie w budowie nowego stadionu.
K.M.: – Możemy przyjmować tylko 3000 widzów. Pod tym względem jesteśmy najbardziej ograniczeni w całej lidze. Do każdego dnia meczowego sporo dopłacamy.
A.J.: – Nowy stadion oznacza nową jakość. Mamy wielu potencjalnych sponsorów;, którzy mówią nam: „dobrze, pomożemy, ale poczekamy na obiekt”. Jesteśmy zablokowani. W tej trudnej sytuacji udało się nam jednak powiększyć klub „Górnik Biznes Partner” do stu firm, a wartość reklam na naszej koszulce jest jedną z najwyższych w ekstraklasie.

W porównaniu do innych klubów ligi, Górnik znajduje się dziś w najgorszym położeniu?
Trudno powiedzieć. Wiemy, że w niełatwej sytuacji są też Ruch Chorzów i Widzew Łódź. Stratę operacyjną za miniony rok ma nie tylko Górnik, ale znacznie więcej klubów. I to nie stratę na poziomie 1 czy 2 mln zł, ale nawet 5 czy 7. Różnica polega na tym, że one, inaczej niż my – nie pracują na długach. Górnik jeszcze przez kilka lat będzie spłacał zadłużenie w stosunku do firmy Allianz, co również jest dla klubu dużym obciążeniem.

Tak z ręką na sercu – mają panowie obawy o to, czy Górnik licencję otrzyma?
A.J.: – To jest biznes, a tu obawy są zawsze. Ale mamy drogę – wytyczoną wspólnie z Komisją Licencyjną – którą musimy iść. Chcemy pokazać, że dług będzie się zmniejszał i to zrobimy. To nie jest plan naprawczy napisany na kolanie, ale wynik pracy ekspertów. Zakłada, że w 2016 roku Górnik zacznie na siebie zarabiać.
K.M. – Każda kolejna licencja kosztuje nas coraz więcej sił, bo wymogi stają się bardziej rygorystyczne, ale tego, by Górnik licencji na nowy sezon nie otrzymał, sobie nie wyobrażam.

Źródło: Sport
Foto: Kamil Dołęga/Roosevelta81.pl

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments