Andrzej Iwan na początku lutego stracił przytomność i trafił do szpitala, gdzie prawie tydzień lekarze utrzymywali go w śpiączce. Tuż po wyjściu ze szpitala chciał pojechać na Wielkie Derby Śląska, ale ostatecznie mecz zobaczył w telewizji. – To były najłatwiej rozstrzygnięte derby, jakie widziałem – powiedział Iwan.
To prawda, że zaraz po wyjściu ze szpitala chciałeś jechać na Wielkie Derby Śląska?
Andrzej Iwan: – Prawda, ale stan zdrowia szybko sprowadził mnie na ziemię. Wychodząc ze szpitala, nogi miałem tak spuchnięte, że nawet butów nie mogłem założyć, wracałem w klapkach. Popatrzyłem na mój PESEL, na kartę choroby i zdałem sobie sprawę, że na jeżdżenie po stadionach za wcześnie.
– A jak smakowały derby Śląska? Bo ostatecznie obejrzałeś je w telewizji.
– Tragedia. Mówię o Górniku. Nic nie grali. To były najłatwiej rozstrzygnięte derby, jakie widziałem.
– Nie boisz się, że Górnik spadnie?
– Boję się i to bardzo. Mało w tej drużynie jakości. Ale to nie wina tych piłkarzy, że tak słabo grają. To wina kogoś innego, że oni TAM grają. Za dużo zgranych kart, za mało finezji. Pozostało im jedno: orać tak ostro na boisku, żeby po sezonie murawa była do wymiany.
Źródło: sport.se.pl
Foto: weszlo.com