Gdyby chodziło tylko o braki sportowe, to trudno. Wciąż ta porażka byłaby dla nas bolesna, ale przynajmniej mielibyśmy świadomość, że piłkarze zrobili wszystko, aby wygrać. Niestety, nasi zawodnicy nie tylko okazali się gorsi od „Niebieskich”, ale po prostu mniej im się chciało. Trzy razy przecieraliśmy oczy ze zdumienia, oglądając drugą bramkę dla Ruchu.
79. minuta Wielkich Derbów Śląska. Ruch wciąż prowadzi przy Roosevelta 1:0, więc Górnik coraz śmielej zapuszcza się pod bramkę Puntockiego. Rzut z autu, na wysokości pola karnego wykonuje Paweł Widanow. W szesnastce Ruchu sześciu zawodników w białych koszulkach, jeszcze dwóch przed nią. Jeśli ktoś powiedziałby nam, że chwilę później padnie gol, już cieszylibyśmy się z wyrównania. Jednak okazało się, że to Radosław Janukiewicz musiał wyciągać piłkę z bramki. Drugi raz tego wieczoru.
Jak się stało, że Górnik stracił bramkę, której nie miał prawa stracić?
Po rzucie z autu piłka trafia do Jose Kante, a ten z powrotem zagrywa do Widanowa. Bułgar, mimo, że ma dużo miejsca, psuje dośrodkowanie i piłka zatrzymuje się już na pierwszej, niebieskiej przeszkodzie.
Sytuacja wciąż jest jednak, przynajmniej z pozoru, pod kontrolą. Goście niepewnie wybijają piłkę, która ląduje tuż za polem karnym chorzowian. Tam Patryk Lipski wygrywa walkę o nią z Romanem Gergelem.
Górnik próbuje szybko odebrać piłkę gościom z Chorzowa. Do pomocy Romanowi rusza Aleksander Kwiek.
Kwiek nieudolnie stara się zablokować podanie Lipskiego i piłka ląduje pod nogami Kamila Mazka. Ruch wychodzi z kontrą dwóch na czterech…
…ale tylko z pozoru. Roman Gergel i Michał Janota (ten drugi pojawił się na boisku kilka minut wcześniej) w haniebny sposób pozorują pressing, truchtając sobie powoli za pędzącym Mazkiem. Chwilę później odległość między nimi wynosi już kilka metrów więcej.
Proporcje się wyrównały. Mariusz Magiera i Oleksandr Szeweluchin utrzymują dystans, zbliżając się do bramki Radosława Janukiewicza. Mazek czeka na odpowiedni moment, by zagrać do Mariusza Stępińskiego i się doczekuje. Szeweluchin, który nie kontroluje napastnika Ruchu schodzi do środka, dając wolną przestrzeń Stępińskiemu.
Janukiewicz świetnie sobie radzi ze strzałem Stępińskiego, jednak piłka trafia do niepilnowanego Mazka, który posyła futbolówkę do siatki. Janota i Gergel biernie się przyglądają.
Tu akcja w całości:
[dailymotion id=”x3tg16y”]Cóż można powiedzieć po takiej bramce. Nam jest po prostu przykro. Na każdym kroku piłkarze mogli poczuć, jak niezwykle ważne jest to spotkanie dla kibiców. W internecie, na prezentacji, czy wreszcie na Torcida Cup – po prostu mówiono i pisano o tym wszędzie. Ten dzień miał być niezapomnianym świętem, a piłkarze nie mieli prawa o tym nie wiedzieć.
I po tym wszystkim patrzymy, jak Gergel i Janota spokojnie sobie truchtają w kierunku naszej bramki, gdy Ruch strzela drugiego gola. Nie wiemy, gdzie podziała się ambicja, gdzie podział się szacunek do kibiców, którzy musieli na to patrzeć?
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl