Żenada – tak należy ocenić to, co „wykręcili” piłkarze Górnika w Krakowie. Słabo grająca Cracovia, która z trochę lepszym przeciwnikiem nie miałaby szans nawet na remis, wygrała 2:0 po żenujących błędach „Trójkolorowych”. Norbert Witkowski i jego partnerzy z defensywy powinni „zawiesić buty na kołku”, a za karę zwrócić pieniądze kibicom, którzy pojechali dopingować w piątek na pod Wawel!
Nikogo nie interesuje fakt, że Górnicy mieli zdecydowanie więcej sytuacji niż Cracovia, nawet w momencie, kiedy gospodarze grali w przewadze. Trener Robert Warzycha zaskoczył składem. Od pierwszej minuty wystąpili m.in. Witkowski i Drewniak, co gwarantowało, że będzie „wesoło”.
I było już po kilkudziesięciu sekundach. Dwóch zawodników Cracovii poradziło sobie niemal z ośmioma graczami z Zabrza. Szeliga podał prostopadle piłkę środkiem do Ntibazonkizy, który wyszedł na czystą pozycję, ominął bramkarza i trafił do pustej bramki. Fatalne zachowanie defensywnych pomocników i obrońców.
Gospodarze po piorunującym początku grali słabo, a przewagę miał Górnik. Niezwykle aktywny był Nakoulma, jednak zabrzanie nie byli sobie w stanie sobie stworzyć sobie klarownej sytuacji. „Pasy” wyszły z kontrą i mogły prowadzić 2:0. Po raz kolejny dwóch graczy było bliskich „rozmontowania” naszej obrony. Ntibazonkiza dograł ze skrzydła w pole karne, gdzie strzał Padopulosa z kilku metrów obronił Witkowski.
Miejscowi częściej utrzymywali się przy piłce, a zadanie ułatwił im Oziębała. Głupota naszego zawodnika, który otrzymał dwie żółte kartki za nadmierną ostrość w grze. To było podsumowanie jego słabej gry, bo niczym innym się nie wyróżnił. Tuż przed zejściem do szatni zabrzanie powinni wyrównać. Z piłką pobiegł Nakoulma, który nie dostrzegł będącego na czystej pozycji Małkowskiego i strzelił na bramkę. Pilarz pewnie chwycił piłkę.
W drugiej połowie Cracovia częściej grała dalej słabo, a zabrzanie starali się groźnie kontrować. Wystarczył jednak jeden fatalny błąd by było po meczu. Witkowski w swoim stylu musiał coś „wykombinować”. Kontra gospodarzy, a nasz bramkarz nie wiedzieć po co wybiegł poza pole karne. Minął go Ntibazonkiza i oddał strzał do pustej bramki. Futbolówkę mógł wybić Pandża, ale nie trafił w futbolówkę, którą przed linią odbił Łukasiewicz, ale tak fatalnie, że dograją wprost pod nogi Bernhardta, który pewnie trafił do siatki. Trzy błędny w jednej akcji i musiało się to skończyć katastrofą.
Cracovia jednak grała tak słabo, że zabrzanie po chwili mieli dwie stuprocentowe okazje. Najpierw Jeż nie trafił w bramkę. Później piłkę po strzale Nakoulmy z pustej bramki wybił jeden z rywali, a dobitka Iwana była nieudana. Gola mógł strzelić wprowadzony Gwaze, ale zabrakło centymetrów. W samej końcówce wydawało się, że musi paść już gol dla Górnika. Jakimś cudem Nakoulma nie trafił do siatki, bo futbolówka odbiła się od nogi Pilarza. Po tej przegranej sytuacji bardzo mocno się skomplikowała i jest duże prawdopodobieństwo, że w kolejny sezonie, w którym mieliśmy „walczyć o mistrza”, będziemy do końca drżeć o ligowy byt, a z takimi „cudakami” w składzie będzie to walka niezwykle trudna.
Cracovia Kraków – Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
1:0 – Ntibazonkiza, 2’
2:0 – Bernhardt, 64’
Cracovia: Pilarz – Nykiel, Żytko, Dąbrowski, Marciniak – Papadopulos, Szeliga (84’ Boljević), Straus – Ntibazonkiza (93′ Kita), Bernhardt (91′ Dudzic), Steblecki.
Trener: Wojciech Stawowy.
Górnik: Witkowski – Olkowski, Łukasiewicz, Pandża, Kosznik – Oziębała, Iwan (70’ Gwaze), Drewniak, Jeż (88’ Łuczak), Małkowski (65’ Madej) – Nakoulma.
Trener: Robert Warzycha.
Żółte kartki: Nykiel – Łukasiewicz.
Czerwona kartka: Oziębała (34’ za drugą żółtą)
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Ewa Dolibóg/Roosevelta81.pl